Mój Pan potrafił bić, jak nikt na świecie. Uwielbiał zniewalać
moje biodra i nurzać się w nagości pośladków, kurczowo trzymając mnie w
kleszczach dłoni, szpiegujących uległe ciało.
Wiecznie był niezadowolony, więc karcił mnie, żebym
spokorniał. Pod razami miękłem. Nerki – uwielbiał je obijać. Wątrobę też. Może wcześniej
uprawiał boks, albo sam doznał bólu, zatrzymującego oddech.
Kiedy fizyczna chłosta okazywała się
niewystarczająca, co było nagminne – łajał mnie słowami. Zsikać się z bólu, to
ludzkie, ale posikać się pod wpływem słów? Coś takiego osiągnie wyłącznie
wirtuoz.
Mój Pan dopiero zaczął się rozgrzewać. Ja chciałem tylko
jeść. Żyć…
On chciał zdecydowanie więcej. Wytrzymam? Muszę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz