- Opowiem, choć
trudno w to uwierzyć – popatrzyłem w nieprzeniknione oczy Seniora - Wczoraj
odbyło się tajne posiedzenie wszystkich tych Szarych Eminencji, które kryją się
staranie przed wzrokiem kamer i własne słowa wkładają w gęby maluczkich, na
których się skupia światło reflektorów. Sam nie wiem, czemu zaprosili mnie.
Byłem najmłodszy i związany raczej luźno z reżimem. Prowokacja?
Senior
patrzył na mnie w milczeniu, a milczeć potrafił doskonale. Nawet siepacze spod
znaku czerwonej gwiazdy nie dobrali się do tego, co pod czaszką nosił i tak
mocno ich bolało, że zemścili się na jego fizjonomii. Brwi praktycznie nie
miał, bo na bliznach nie rosną włosy, z uszu zostały jakieś strzępy, jakby
żywił nimi miot wilczków. Senior chodził tylko i wyłącznie przy mnie. Kiedy
miał się wynurzyć ze swojej nory bezwzględnie korzystał z inwalidzkiego wózka.
Nie każdy wiedział, że maskował nie tylko umiejętność błyskawicznej ucieczki,
ale również schowaną w wózku broń i nowoczesną telekomunikację zminiaturyzowaną
przez nie tylko japońskich speców od inwigilacji. Nie doczekałem słowa, więc
kontynuowałem:
- Zaprosili mnie
na coś tak tajnego, że wynajęli termy słowackie, żeby każdy musiał przyjść
nago, a woda mogła rozproszyć ewentualny zewnętrzny podsłuch. Teren ogrodzili hordami
swoich monotonnie czarnych mutantów i mocząc jaja w zdrowo gorącej wodzie snuli
plany. Zabawne było patrzeć na te pomarszczone ciała, na żywe trupy, które mają
większy wpływ na życie, niż mogłoby się zdawać każdemu pośród zjadaczy chleba,
bywalców Biedronek i lokali, których jedyną gwiazdką jest plakat z kolorowej
gazety na ścianie kibla. Trupy rządzą wciąż. Moczą się jak słonie morskie na
mieliźnie i parskają śmiechem szydząc z młodych, którzy wciąż mają złudzenia
nieustannie podsycane erekcją.
Senior
popatrzył na mnie z niesmakiem jak sądzę, chociaż z jego wzroku czytać nie
dawała rady nawet doświadczona cyganka i poddawała się klnąc niczym szewc na
kacu. Nie lubił ani wulgaryzmów, ani seksualnych odniesień, choć sam
przyznawał, że to potężna siła, którą można zdeprawować umysły. Nigdy mi nie
opowiedział dlaczego tak reaguje, a ja z premedytacją nadwyrężałem zaufanie
licząc, że w końcu opowie mi skąd niesmak.
- Pierwszy raz
widziałem najważniejszego gościa bez kapelusza, ale nawet tam miał cygaro w
gębie. Ssał je niczym kutasa tego drugiego, z którym nigdy się nie rozstaje.
Ale chyba on jest w tym związku mężczyzną. W towarzystwie ręce potrafią
utrzymać przy sobie, ale temu drugiemu wzrok umykał dyskretnie i wzdychał sobie
rzewnie, gdy sądził, że nikt nie widzi…
- Hmmm… - Senior
chrząknął, że już wystarczy i żebym przeszedł do konkretów.
- A potem zaczął
bawić się w jakieś opowieści, jakby był prorokiem. Opowiadał, że władza
uwielbia być w centrum uwagi i blask kamer napędza rząd krwią wiary w misję i
jej powodzenie. Że każdy zarazi się i żyć nie będzie umiał bez tej krzątaniny,
blichtru, uwagi i oklasków. Podobno zrobili nawet badania na studentach,
których potem faszerowali prochami, żeby nikt ich bełkotu nie chciał słuchać.
Kazali im przemawiać. Sadzali przed widownią złożoną z im podobnych, którym
płacili za owacje Potrafili oklaskiwać nawet jawne bzdury, a mówcom zaczynały
drżeć ręce i wzrok się szklić, więc opowiadali farmazony kolejne i kolejne.
Pośród tych oklasków, co bardziej porywczy doznawali orgazmu, a część nie
ukrywając się specjalnie po występie szła do łazienki na szybki seansik
samogwałtu, albo wybiegali szukając samicy gotowej odpowiedzieć na zew natury
za dowolnie wybrane pieniądze.
Teraz,
to już się poważnie naraziłem, ale Senior siedział niewzruszony i tylko
pokancerowana brew lekko zadrżała, co było oznaką wzburzenia. Ciekawe, czy on…
Poniosło mnie. Przyszedłem po pomoc i wyjaśnienia. Poukładać w głowie sobie i
usłyszeć co sądzi o tym ktoś tak cyniczny, że trudno byłoby znaleźć mu
przeciwnika. Dziwne, że seksualne odniesienia potrafiły dotknąć tego umysłu,
jak nic innego. Nie miał bliskich, nie kolekcjonował przedmiotów, nie pożądał…
Chyba nie pożądał niczego. Trwał i z rzadka wygłaszał opinie. Może, gdy mnie
nie było nosił w sobie emocje wielkie i brudniejsze od wszystkiego, co mogłem
sobie wyobrazić, ale nie zdradził się z tym w żaden sposób.
- Wspomniał, że
kiedy brakuje sukcesów trudno się chwalić i oczekiwać aplauzu, więc władza na
gwałt szuka poklasku kradnąc cudzą chwałę, efekty i osiągnięcia, byle choć raz jeszcze
ogrzać się blaskiem popularności w choćby fałszywym poczuciu spełnienia.
Podawał przykłady, żeby nam wszystkim uzmysłowić, że tak się dzieje od dawna,
jeśli nie od zawsze. Że mówcy ze sceny są narkomanami uzależnionymi od zachwytu
plebsu. Wiadomości, billboardy, przemówienia, otwarcie mostu, szkoły, czy
kościoła, sportowy sukces, czy odkrycie naukowe – wszystko stać się może tłem
na którym zajaśnieje jednodniowa gwiazda i spije poklask. A kiedy już nic nie
znajdzie, to chociaż pogrążyć wroga plugawym, chwytliwym słowem, żeby
rozjątrzyć, rozjuszyć, podzielić tłum i zgarnąć szum przychylny i płynąć w
gównie na fali rosnącej nienawiści przeciwnego prądu.
Rzuciłem
okiem na Seniora, ale ten dalej milczał, jakbym oczywiste historie opowiadał.
Wiedziałem, że do rządowych fanaberii przywykł mocno i trudno było go zaskoczyć
ekstrawagancją. Bogatym szajba odbija błyskawicznie i proste rozrywki przestają
cieszyć. Wtedy zaczyna się pogoń za niedościgłym. Za zakazanym, albo
niemożliwym. Kupuje się ludzi i władzę. Zachcianki i zamknięte oczy na
niemoralność, czy bandytyzm. Na niepohamowaną chętkę na jeszcze więcej, żeby w
gronie podobnych móc się pochwalić przewagą. Lokalni tyrani, którzy rośli,
jeśli skrupulatnie ukrywali swoje wynaturzone pragnienia i nie realizowali ich
zbyt ostentacyjnie.
- Na koniec
opowiedział anegdotę, jak to w małej miejscowości odsłaniali pomnik i pobiło
się dwóch miejscowych kacyków, bo każdy chciał wypełnić tę prześwietną, gminna
okazję własną sylwetką. Przygotowali przemówienia, zaprosili ekipy telewizyjne
i ustawili trybuny. A potem przemawiali pośród śmiechu ludzi, stojąc po
przeciwnych stronach pomnika. Operatorzy kamer posikali się ze śmiechu i kręcili
rzecz tak, żeby obu mówców zmieścić w kadrze. Panowie nie zrażeni aurą
przemawiali i przemawiali prezentując to prawy, to lewy profil, rękami mnożyli
gesty zdobywające przychylność, lecz kiedy przyszło szmatę z pomnika zedrzeć,
to ona nie chciała spadać w dwie strony naraz, to i się pobili panowie zupełnie
po chłopsku. W ruch poszły sztachety i cała wieś dołączyła skwapliwie do
pojedynku, dzięki czemu szpital powiatowy wyrobił normę przyjęć na cały rok
jednym kopem.
Senior
uśmiechnął się i najwyraźniej anegdota oderwała go od czarnowidztwa, jednak
tylko na chwilę. Znów patrzył na mnie matowym wzrokiem i wyraźnie czekał, aż
przejdę do meritum problemu.
- Szare Eminencje
porechotały niczym stado ropuch w gorącym basenie i ich zmarszczki doznały
nowej głębi od tego siedzenia w wodzie, ale żaden nie przerwał mowy. A gość
pierwszy raz nie w kapeluszu, łysy i świecący jak księżyc w pełni zażądał, żeby
skatalogować możliwe sukcesy, ustalić ich ranking popularności i odgórnie
wydzielać politykom okazje, które będą uświetniać na rok z góry…
- Ranking! –
wycharczał Senior – przynieś mi ranking!
- Interesują cię
wyniki imprez sportowych i otwarcia kościołów?
- Ranking
polityków kretynie – wściekł się już jawnie i okruchy śliny dotarły do mojej
twarzy – Nawet ty nie możesz być tak głupi. Minister nie otworzy kościoła w Pcimiu,
a trzecioligowy polityk nie dostanie okazji przecięcia wstęgi na
międzynarodowej magistrali kolejowej. Na takiej liście będą się ukrywały
wschodzące gwiazdy polityki. I tam będą zapisani przegrani. Przynieś mi
ranking!
Rankingi dziś święcą triumfy, wartość sama w sobie...
OdpowiedzUsuńbuchalteria wygrywa z każdym. dzisiaj, to już nawet nie warto być drugim, bo to taki przegrany i to mocno.
UsuńMiało być śmiesznie, a wyszło nudno. Oj, nie o take...
OdpowiedzUsuńdzięki za szczerość.
Usuń