Pod drzewami olszówki wyparły pieczarki, z czego wcale
się nie cieszą szpaki. Rozumiem je, choć nie widziałem, żeby raczyły się grzybami.
Słońce zastygło niziutko, jakby chciało zaglądać dziewczętom pod spódniczki,
ale te (choć wiatr słońcu wtórował delikatnie) z pobłażliwym uśmiechem
strzepują z rąbka ową ciekawość, przeganiając niby natrętną muchę. Rzeka żyje w
drgnięciach kręgów i puszcza miliardy zajączków w okna Miasta. Maki upodobały
sobie skarpy i najchętniej rosną na stromiźnie. Wciąż w głowę zachodzę, skąd
ciała kobiece wiedzą, gdzie gromadzić tkankę miękką – mamusie uczą, czy jakieś
niezwykłe ćwiczenia woli mają wpływ? Reiki? Joga? Dziewczątko zapatrzone w
obowiązkowy monitor miało porozkładane tkanki tak, jakby każdemu z atomów z
osobna osobiście wskazała miejsce postoju, żeby mój wzrok rozkojarzyć. Estetycznie
nafaszerowany widokiem szedłem jakoś wolniej, mniej nerwowo i pozwoliłem otulić
się jaśminom, tawułom, czarnym bzom i nawet rozsypane na chodniku mleczne
groszki owoców jemioły nie potrafiły mnie wytrącić z błogostanu. Urodzaj
zapanował na facetów w kapeluszach. Zapewne słońce skłania ich do szukania
schronienia pod szerokim rondem. Ja wolę wejść między drzewa.
Mój dziadek zbierał olszówki i twierdził, że są jadalne więcej niż jeden raz. Musi coś w tym było, bo zbierał, spożywał, żył i żył.
OdpowiedzUsuńprzedwojenny materiał. odporny na toksyny.
UsuńStrach pomyśleć, co mogę z takimi genami... Zwłaszcza, że z obu stron dostałam żelazne pakiety.
Usuńsame plusy - gratulacje. trzeba było przodkom kielicha postawić. teraz, to pewnie już się nie uda.
UsuńSię nie martw - z kim się dało, osuszyło się to i owo.
Usuńsię nie martwię. niech na zdrowie wyjdzie.
UsuńDziękuję, wychodzi!
UsuńMoja babcia też zbierała olszówki i marynowała je w occie. Pięknie wyglądały i wybornie smakowały. Ja też je jadłam. Nagle ktoś zarządził koniec spoźywania olszówek. Może to jakaś zmowa tajemna i zwykła ściema, żeby nie było konkurencji. ;)
OdpowiedzUsuńniechybnie - zmowa.
UsuńTeż jestem tego zdania. SPISEK!
UsuńWitaj, Oko.
OdpowiedzUsuń"Gdybym miał jedenaście kapeluszy,
pierwszy schowałbym w szafie, żeby się nie kurzył.
Drugi nadałbym przez pocztę w postaci paczki.
Trzeci byłby na drobnostki i drobiażdżki.
Czwartego używałbym wyłącznie do sztuk magicznych et cetera
Piąty zamiast klosza, do przykrywania sera.
Szósty kapelusz - dla Jadwisi.
Siódmy bym powiesił. Niech wisi.
Ósmy przerobiłbym na nastrojowy abażurek.
W dziewiątym hodowałbym jeża lub coś z zoologii w ogóle.
Co do dziesiątego, to jeszcze nie mam pomysłu:
A jedenasty kapelusz porwałby mi wiatr nad Wisłą.
Bo powiedziała o mnie jedna poetka z Krakowa:
To głowa nie do kapeluszy! To taka posągowa głowa!"
("Gdybym miał jedenaście kapeluszy" - K.I. Gałczyński)
Jeszcze nigdy nie wypowiedziałam się tak pełnie o olszówkach:)
Pozdrawiam:)
ale (jak zwykle) wypowiedziałaś się niezwykle. dziękuję Leno.
UsuńTeż wolę pomiędzy drzewa, ale tam mniej tej miękkiej tkanki:)
OdpowiedzUsuńzabierz tę przypisaną. po co szukać, skoro jest tuż obok.
UsuńNo właśnie, że kobiety nie bardzo mają wpływ na to, gdzie tkanka miękka osiądzie, niektóre nie życzą sobie wcale, a osiada...
OdpowiedzUsuńa innym od niechcenia się udaje. los bywa przewrotny.
UsuńWolę w cień drzew,o tkance miękkiej nie rozmawiam.
OdpowiedzUsuńnie ma przymusu - niech się wiedzie.
UsuńDrzewa proste, naturalne, wielkie i pachnące... no i w słoneczne dni rzucają nam cień pod nogi - opiekuńcze.
OdpowiedzUsuńoby nie zabrakło cienia.
Usuń