środa, 26 czerwca 2019

Walczaki.


Dzień na bogato. Na początek kark. Po czym rozpoznałem w nim kobietę, to teraz pewnie już zmyślałbym, ale pani nie miała piersi, tylko pięknie rozbudowaną klatkę piersiową. Motyle, bicepsy, tricepsy i może nawet triceratopsy prężyły się podskórnie, aż umknąłem do autobusu opętany wizją z „Wejścia smoka” kiedy pan Bolo złamał w pół jakiegoś niedoszłego mistrza sztuk walki. Pani miała wszystkie mięśnie wytrawione tatuażami i bynajmniej nie były to kwiaty. No – chyba, że pancerne. Daleko nie uciekłem. Na następnym przystanku stał kolejny wojownik. Ten wracał z pustynnej burzy do domu. Długo wracał, może się bał, że go ścierą prześwięcą za spóźnienie nie tylko na obiad, ale też na daremnie wyschniętą płodność małżonki. Spodnie i bluzę miał sterane piaskiem i wyblakłe od słońca, a ubytki włosów maskował fioletową chustą zawiązaną szczelnie na głowie. Moja waleczność doznała upokorzenia i schowała się w subtelną urodę pani o bladej twarzy i wątłym, czarnym warkoczyku. Schowałem się tylko na chwilę, bo nade mną niebo zostało poszatkowane w szachownicę, żebym mógł wybrać sektor, w którym zostanę zapylony, zlokalizowany, zneutralizowany i zdjęty z planszy. Wczoraj dotknęło to trzy gołębie. A dziś samolotowe smugi mogły się czaić na mnie. Szczęściem wsiadła pani ze słoikiem, co poprawia mi humor nieodmiennie. Słoik ma w pokrywce dziurkę, z której sterczy słomka. A wewnątrz coś żyje. Coś niedojrzałego, bo jest intensywnie zielone i zmiksowane na miazgę. Rusza się i chyba irytuje je wierzganie autobusu, który podskakuje choć ma resory i pompowane koła. Topole podstępnie ryją korzeniami w asfalcie jakąś płaskorzeźbę i z braku lepszych pomysłów nazwałem ową sztukę bitu-rytem. A potem, to już pospieszna pani w szwedzkich barwach narodowych studiowała menu na przystanku autobusowym i wyraźnie zawiedziona pobiegła w stronę następnego z nadzieją na przychylniejszy rozkład jazdy. Problem w tym, że tam zatrzymywały się pojazdy o tych samych numerach, więc tylko rozkład mógł być inny. Może to wystarczająca zachęta do biegu? W finale już tylko wysokopienna chudzinka ubrana szczelnie w dezodorant, który przyćmił wszelkie wonie mające śmiałość zaistnieć w jej otoczeniu. Niosła swój  z uśmiechem i bez wysiłku. Nawet się nie spociła – kolejny mocarz!

24 komentarze:

  1. Lubię takie coś zielone, zmiksowane, tylko ja to trzymam w lodówce i nie noszę ze sobą.
    Przegląd typów jak zwykle interesujący. Zaczynam podejrzewać, że masz dodatkowe oko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie mam. mam tylko nieustające zdumienie światem i robię co mogę, żeby nie zgnuśnieć idąc we własną codzienność tymi samymi ścieżkami. ludzie są fascynujący w swoich zachowaniach.
      zjadasz żywe, zielone błoto? przez rureczkę? ta pani chyba je wiezie do pracy zamiast kanapek.

      Usuń
  2. Ha, ha, ha-ależ wybór. Co sztuka to lepsza.A bitu-ryt przewyższa wszystko, chyba że jestem mało wymagająca. Świetnie się czyta takie teksty.Byłam też "W negliżu", bo pominąć go w upał wręcz nie przystoi.

    OdpowiedzUsuń
  3. tytuł chwyta. powiedzmy, że za serce. i pominąć go trudno. drzewa potrafią rzeźbić i w kamieniu, a co dopiero w masie plastycznej. ja nie potrafię. tylko gadam i gadam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A właśnie-co do tytułu postu...ciekawie brzmi, zwłaszcza w obliczu poligonowej odpowiedzialności.

      Usuń
    2. ja mówiłem o tym drugim tytule - w negliżu.

      Usuń
    3. Ha, ha-a mnie się skojarzyło z walecznością :)

      Usuń
    4. I z nazwiskiem -Walczak.

      Usuń
    5. to i słusznie. lud bitny jest bez względu na płeć. taka skaza historycznie ukorzeniona.

      Usuń
  4. Moda na słoiki z rurką, w których pływa coś na kształt krowich rzygów nieodmiennie mnie intryguje. Od spróbowania jestem jak najdalsza - nie każda moda jest dla wszystkich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja sprawdzałem, czy ta pani nie jest ruda. albo nawet czy to nie Ruda.

      Usuń
    2. Opowieści o Rudej to dobra rzecz, oj, dobra!

      Usuń
    3. młoda jest, to i zapewne długo pożyje.

      Usuń
    4. Życzę jej jak najlepiej, a wraz z nią także i pani Kasi oraz reszcie załogi.

      Usuń
  5. Fajne są takie słoiczki! Przecież można tam wlać coś czerwonego jak zielony się wam nie podoba. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. podglądam z zachwytem - farb o tak żywym kolorze nie widziałem. może lakier do paznokci.

      Usuń
  6. Tak to jest gdy nie my decydujemy co widzimy i co nam jest dane do obejrzenia. Doświadczenie można zapisać w kajecie i kiedyś wnioski wyciągnąć. Jak się ma kajet. Teraz ludzie nie maja kajetów. Tylko wyjątkowi potrafią pisać. Sprawdzałam wczoraj. Jestem wyjątkowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. gratuluję samopoczucia. niech się wiedzie.

      Usuń
    2. Nic samo się nie wiedzie , trzeba powieźć , ponieść, popchnąć, podturlać. Trzeba wysiłku włożyć by poruszyć spełnienie, by spadło i wpadło i posiliło.

      Usuń
    3. więc powieź, ponieś, popchnij i poturlaj. wysiłkuj aż do rumieńców by się ruszyło, spadło, wpadło i posiliło.

      Usuń
    4. ...ha ha ha ha ha ha ha ha ha ...

      Usuń
    5. wszystkiego dobrego i mnóstwa powodów do śmiechu - tego radosnego.

      Usuń
  7. Typy ludzkie ujęte oszczędnie i ubrane w niezwykłe zdania. Taka pani wychudzona, ubrana w dezodorant nie może przejść niezauważona...
    Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie może. szczelnie otulona, nie musiała się nawet ubierać w szmatki - trudno byłoby dotrzeć do nagości bez prysznica.

      Usuń