Tik-tak - Spodziewałem się ciebie, a chociaż to
bardzo niedoskonałe słowo, to jednak używam go, żeby udawać zaskoczenie.
Szczątkowe, fałszywe, ale przecież – konwenanse. Miałbym powiedzieć wprost, że
chciałem spędzić chwilę intymną z tobą? Przecież wiesz, jednak jawnie przyznać
nie możesz, że ty również miałaś podobny kaprys, lecz nawet udawana bliskość
wymaga minimum wysiłku, gracji i zachowania godnego dżentelmenów.
Tik-tak - Kupiłem kwiaty. Prawie naturalne. Tych
polnych już dawno nie uświadczysz, a te, które posiadają szczątkowy aromat,
są droższe od konwoju TIR-ów rozwożących je po metropoliach. Zaciągnąłem dług,
żeby spełnić twoje niewysłowione oczekiwania, żebym sam doznał więcej, wiedząc,
że poświęcam przyszłość dla chwili. Kupiłem z premedytacją i zaciśniętymi
zębami. Pozwoliłem sobie na marzenia. Na rozpustę. Postawiłem wszystko na
jedną, zapewne ostatnią w moim życiu kartę – kupiłem prawie naturalne kwiaty –
dla ciebie, którą dopiero mam poznać. Z którą mam się kochać – fizycznie!
Wilgotnieją mi oczy, ilekroć pomyślę, że zgodziłaś się przyjść i miast
wirtualnej pieszczoty, zgodziłaś się na ryzyko analogowego zbliżenia.
Chciałbym, żebyś nie dała rady zapomnieć tego wieczoru.
Tik-tak - Przez rok oszczędzałem przydziałowe deputaty
na alkohol, żeby wieczór uświetnić szampanem, na jaki stać tylko Sterników.
Oni… niechętnie sprzedają trunki pospólstwu, jednak zaparłem się. Oszczędzałem
wściekle, stałem się wręcz abstynentem, od roku pijąc wyłącznie wodę i to tę
najtańszą, żeby dziś… Żebyś ty… Trzy tabletki koncentratu szampana i litr wody,
której barwa jest niezrównana – wręcz niewidzialna, tak jest przeźroczysta…
Wszystko to czeka na ciebie. Na nas. Dziś.
Tik-tak – Cyfrowy garnitur ma dzisiaj zalśnić
grafitowym, mocno stonowanym blaskiem – tak, jak chciałaś. Ja? Mam nadzieję, że
w ogóle przyjdziesz, jeśli jednak w sukience, to na pewno oszaleję ze
szczęścia. Na wszelki wypadek trzymam pod ręką dopaminę, niebieskie pigułki i
całą resztę specyfików, które wyregulują mnie tak, bym w miarę bezkarnie przetrwał
zbliżenie, nie tracąc z niego zbyt wiele. Wiesz… Wiem, że wiesz, pragnę więcej,
niż oficjalne statystyki pozwalają komuś poniżej klasy Strażników Czystości.
Tik-tak - Wiedziałaś to, przeczuwałaś, chociaż
maskowałem uczucia i ważyłem słowa. Weszłaś w sieć moich neuronów i rozbroiłaś
mnie. Oddałem się tobie cały. Otworzyłem, opuściłem sieć firewalli, zasieków i
pozorów. Weszłaś we mnie głębiej, niż matka, która ledwie mnie powiła, a już
oddała na wychowanie Siostrom Miłosierdzia. Ty byłaś pierwszą istotą, która dotknęła
synaps zbyt nieoficjalnych i intymnych, by ktokolwiek-komukolwiek. Pragnąłem
cię! Szukałem wzajemności.
Tik – tak - A teraz masz przyjść i być może w suknię
spowita zatańczysz dla mnie improwizowane na gorąco flamenco, aż świat oszaleje
i przekroczymy normę doznań dla standardów życia Maluczkich. Cieknie mi ślina z
kącika ust, ocieram powoli, rozkoszując się perwersją własnych myśli. Wiem, że
je słyszysz – nadal jestem otwarty na ciebie. Ty jeszcze nie masz odwagi się
odsłonić, lecz czuję, uzurpuję nadzieję, że się odsłonisz, że zanim spłynie na
podłogę ramiączko pozornie przypadkowo zsunięte z sukienki, będziesz moją
wiecznością.
Tik-tak - Jedno tylko schowałem przed tobą, chociaż
gorączka kaleczyła mi myśli i żądzę, by się zdradzić. Kupiłem kamień!
Prawdziwy! Na czarnym rynku, bo przecież nikt nigdy nie sprzedałby mi kamienia
oficjalnie. Brylant świecący niebieskim światłem, połamanymi fasetami potrafiący
sięgnąć dna duszy, by pośród niej rozpalić Ognie Świętego Elma, błądzące po
bezdrożach nieświadomości i szukające spełnienia. Tę jedną rzecz chowam przed
tobą, żeby zaskoczyć twoją uległość, żeby pozwolić sobie na słowa: MOJA NA
ZAWSZE!
Tik-tak - Nie widziałem cię, lecz pragnę bardziej,
niż codziennej dawki pokarmu, niż diagnozy szwadronu nanoelementów
przemierzających mój odbyt i płuca… Nie sądziłem, że można aż tak pragnąć. Nikt
mnie tego nie uczył, nie przygotował na emocje wykraczające poza dopuszczalną skalę
najbardziej rozpasanych mierników. A teraz masz przyjść i musiałem odłączyć
impulsometry, żeby nie zdradzić się, że już zostałem pokonany przez emocje i
nie zamierzałem absolutnie wracać na ścieżkę cnoty – byłem twój bardziej, niż
mogłaś podejrzewać i tylko roiłem w sobie nadzieję, że odwzajemnisz je choć
trochę.
Tik-tak - Nosiło mnie. Byłem zbyt skromnym gabarytem,
żeby udźwignąć całe to czekanie. Chciałem biec. Chciałem frunąć po ciebie, żeby
przywieść cię tu, do mnie i mojej zachłannej, rozpasanej nadziei. Czekałem,
zamiast zegara kwantowego odliczając brakujące chwile. Wiedziałem, byłem
pewien, że będziesz doskonale punktualna! Że spóźnisz się dokładnie o 14 minut
i 59 sekund, żeby nikt obcy ci nie zarzucił, że straciłaś głowę. Na więcej nie
pozwoli tobie niecierpliwość, więc będziesz, nim kwadrans ogłosić mógłby
spóźnienie. Wejdziesz i sprawisz, że wieczność skarleje do okamgnienia, że
jutro stanie się domeną istot pozaziemskich. Bo my będziemy trwali w dzisiaj,
zanurzeni w błogim syropie chwili. Słodkim, łechczącym zmysły po kres
pojmowania.
Tik-tak – Szemrzą we mnie ścieżki najdrobniejszych
nawet tętnic, czekając twojego nadejścia, żeby jeszcze przyspieszyć. Jeszcze?
To w ogóle możliwe? Już jestem ugotowany żarem własnej krwi, więc chyba spłonę,
nim staniesz w drzwiach. Ty też to czujesz? Cierpnie mi moszna i mózg – są tak
podobne…
Tik-tak – Szmer spoza drzwi jest więcej niż sugestią.
Jest pewnością ciebie! Wiem, że stoisz tam i zliczasz ostatnie beze mnie chwile
– walczyłem. Z samym sobą walczyłem, żeby mentalnie nie szarpnąć klamki i nie
otworzyć drzwi, tak, jak otworzyłem przed tobą swoje trzewia. Moje organiczne
niedoskonałości, które prężą się w oczekiwaniu, że ukoisz nawet ukryte
starannie pragnienia, że okryjesz je wzajemnością.
Tik-tak – Nie mogłem zrobić tego tobie! Musiałem dać
ci czas. Musiałem pozwolić, byś posłuchała, jak gęstnieje ci oddech, jak rodzą
się nieprawdopodobieństwa, a muszla kobiecości zaczyna wilgocią wygryzać rozum,
by dać miejsce na zuchwałość i pionierską wyprawę – po mnie…
Tik-tak - Żadna siła nie mogłaby powstrzymać mojej
dłoni sięgającej zbiegu ud. Pomiędzy nimi… Kłębiło się. Wężowisko, jakiego
nawet Meduza nie miała na głowie. W gardle wyrosła mi pustynia i pierwsze z
wydm zaczęły się już osypywać, gdy usłyszałem ciche, niepewne skrobanie. Serce
skoczyło do gardła i zanim je przełknąłem – byłem niemy! Przyszłaś! Boże! Niby
wiedziałem, ale bałem się, że w ostatniej chwili zrezygnujesz, że zostawisz daremnym
moje niespełnienie i wyszydzisz pragnienia publicznie. A ty… skrobiesz teraz w
moje drzwi, choć czuję w swoich myślach twoją obecność. Penetrujesz zakamarki,
peryferia pożądania.
Tik-tak – Odliczam, żeby nie wyjść na pochopnego.
Jeszcze kilka tik-taków i będzie można otworzyć bez zażenowania. Tik-tak.
Biegnę, jak surykatka ostrzeżona przez stado, by skryć się w otchłani nory
przed apetytem krążącego nad doliną orła. Biegnę, jak orzeł, widzący
nieostrożną surykatkę. Pędzę szybciej od myśli, pchany słowami, które już
gotowe, uczesane, ułożone w wyznanie tak analogowe, że obecnie zakazane –
KOCHAM CIĘ!
Tik-tak – nie do końca wiem, co to słowo oznacza,
krótkie, zdecydowane, ale i miękkie, bez warczących spółgłosek… Zdaję się na
ciebie. Że zrozumiesz, że docenisz obce słowo i rozpoznasz w nim jego na mnie
oddziaływanie. Chwytam bukiet zimny od drogiej, ekskluzywnej wody. Drobne
listki chwieją się na wątłych gałązkach, kielichy wysypują aromat. W ostatniej
chwili dostrzegam drzwi i hamuję raptownie. Za takie hamowanie każdy motorniczy
dostałby reprymendę, jakiej nie zdołałby zapomnieć do końca życia. Hamuję.
Wydycham nadmiar emocji, odblokowuję wejście, czekając ciebie.
Tik-tak – Ostatnie. Przecież jestem tuż tuż…
Pospiesznie przeglądam galerię uśmiechów i wybierać mam, już z wirtualną ręką
na równie niematerialnej klamce. Wybierać… dobre sobie. Autoerotycznie
pobrudzone noce PRZED już zaowocowały wyborem. Ubieram twarz w zaprojektowany uśmiech,
jednak wciąż jestem niepewny siebie, bo może przesadziłem? Za późno. Otwieram. Nie
mogę pozwolić by 14.59 zamieniło się w 15.01 – spaliłabyś się ze wstydu… a tego
nie chcę!
Tik-tak – Otwieram szerokim gestem, aż wzdycha
powietrze, zabierając niewidzialny kurz ze sobą. Jesteś! Boże, to się dzieje
naprawdę! Jesteś, przyszłaś i masz na sobie sukienkę… Piękniejsza być chyba nie
możesz. Zaglądam ci w oczy. Szklą się. Emocje biorą górę. Chcę wypić słodką
wilgoć, nim się zmarnuje. Rozczulam się i sam krwawię z oczu łzami, na jakie
nie zamierzałem sobie pozwolić.
Tik-tak – Patrzymy na siebie przez pryzmat łez.
Jesteś piękniejsza niż sama myślałaś o sobie. Rozchylam się bezbronny jak
ślimak bez skorupy podczas ulewnego deszczu. Jestem twój. Kwiaty oniemiały na
twój widok – nie są w stanie równać się urodą, ani aromatem, a ty…
Tik-tak. Ty mówisz do mnie, uśmiechając się bardziej
tajemniczo, niż Mona Lisa do pana Leonarda z domu da Vinci… Miękną mi kolana –
głos… masz piękniejszy od najbardziej rozpasanych domniemań. Mówisz, a ja rozpływam
się cały i opadam na kolana zaczarowany dźwiękiem. Nic nie rozumiem. Mówisz
tajemne słowa, a ja wyciągam bukiet w twoją stronę. Byś wzięła – jego i mnie. Nas…
Tik-tak – Spomiędzy ust wymarzonych spływają słowa
godne Największych Strażników. Szczękają absolutnie analogowe kajdany, spadając
na dłonie powyżej kwiatów – Jesteś aresztowany za uczuciowe zbrodnie!
Tik-tak - Płaczę. Ona też płacze, ale kończy
melorecytację wyuczoną w szkole:
- Cokolwiek powiesz, pomyślisz, zrobisz…
Tik-tak - Płaczemy już oboje, kiedy bezduszny funkcjonariusz mnie informuje, że już zostałem skazany, więc o apelacji mowy być nie może. Że odpięto mnie od systemu, co sprawia, że stałem się zwierzęciem, realizującym prymitywne, nieludzkie uczucia, więc praw nie mam żadnych. Że powiodą mnie na farmę tuczników, bo ludzie jeść muszą, więc o trzodę zadbać trzeba, by urosła przed konsumpcją, a ze mnie taki mizerak, że pewnie chwilkę zajmie mi nabranie minimalnej, regulaminowej masy. Więc jednak potrafisz tęsknić, chociaż najwyraźniej nie mnie szukałaś. Może w trakcie kariery znajdziesz tego, z którym warto. Może udajesz, żeby mnie wykraść w dogodnej chwili?
Tik-tak – Śmiejesz się głośno. Oficjalnie i
bezdusznie. Patrzę na ciebie zwilgotniały od strachu. Wiem, nie możesz inaczej.
Policja patrzy. Ukrywasz prawdziwe myśli? Czy zostaniesz bezwzględnie
przesłuchana i skazana zostaniesz na wizytę w moim chlewie? Wypieram myśli o
tobie, żeby cię nie zdradzić. Może mnie też będą przesłuchiwać? Zwierząt chyba
nie przesłuchują….
Uwielbiam Twój kunszt pisarski oraz wyobraźnię, choć może to nie tylko wyobraźnia, a po prostu obserwacja otoczenia i wyciąganie wniosków. Bardzo dobre opowiadanie! Wrócę do tego tekstu wielokrotnie jeszcze.
OdpowiedzUsuńboję się chwili, kiedy wracanie stanie się ostatnia deską ratunku. nie znoszę świata poza naturą. jest okropny.
UsuńŚwiat jest taki jak go kształtujemy. Niestety. Gdybyśmy większą uwagę zwracali na zagrożenia a nie korzyści różnych rzeczy wynikających z otoczenia może byłaby jeszcze jakaś szansa. Ale obawiam się, że to tylko życzenia.
Usuńniech się Tobie spełnią. może ktoś jeszcze zmieści się w analogowej rzeczywistości?
UsuńAnalogowa rzeczywistość jest niezmiernie pojemna i nie ogranicza tak jak cyfrowa. Tobie również wszystkiego dobrego życzę.
UsuńOdliczanie, skandowanie, potęgowanie emocji, tik-tak równie niepokojące, co uspokajające - ciekawy zabieg.
OdpowiedzUsuńdla odmiany, żeby nie wpadać w rutynę.
UsuńPan nie zrozumiał więc proszę przeczytac jeszcze raz.
OdpowiedzUsuńUmówiliśmy sie na coś. Pan nie dotrzymał słowa więc po co pisać kolejne. Nie ma sensu. Mam prawo do własnego życia, własnych decyzji. Nawet gdyby były wbrew światu, wbrew Bogu, wbrew mnie.Kocham Pana jak kogoś kogo tu miałam od zawsze . Szkoda ,że juz nie będę mogła przysiąść , odpocząć. Pan mi zatrzaskuje drzwi a ja tylko napisałam co poczułam po tym co Pan napisał. Nic więcej. Ilu słów Pan nie użyje, nie odkupi Pan danego słowa, nie odkupi zbrukanego honoru i nie stanie sie na powrót przyzwoitym człowiekiem. Jeden tekst....przykro mi ...cholernie mi przykro.
Nie znam Pana. Oszukał mnie Pan chociaz kiedys próbowaliśmy być "małżeństwem." Jeśli Pan chce może pisać u mnie co chce i jak chce ale dla mnie juz Pan umarł.
więc tylko echo wróci, zamiast odpowiedzi.
Usuń