Bezmyślnie pobrałem komplement tak wyrafinowany, że treści
nie zrozumiałem absolutnie.
- Przypadek? Walić w gębę? Czy zapłonąć rumieńcem
piękniej od nastolatki, w której amant nareszcie dostrzegł coś więcej, niż niewinność?
Nie chciałem okazać się zwierzęciem, bywalcem
slumsów, gdzie życie twardsze od erekcji, a policja zachowawczo omija widnokrąg,
by zadość uczynić teorii Darwina.
- Ale przecież stanąłem! Zaatakowany komplementem schnę
jak lej po bombie, z zazdrością patrzący na rozkwitający pod niebiosami grzyb!
Za późno na dywagacje. Komplement oblał mnie niczym
mus malinowy śmietankowe lody.
- Ech! – Pomyślałem z rezygnacją – Lody znoszą z godnością
owocową namolność, czemu nie ja?
Zawstydzony - dygnąłem…
To prawda, latwiej czlowiekowi plynac pod prad, kiedy jest popychany do przodu przez porywczy wiatr.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy tekst Oko,pozdrawiam
och... dziękuję... to miał być hymn niedoskonałości i niezrozumienia. ale, jeśli w czymkolwiek pomaga - tym lepiej. dla tekstu i mojego samopoczucia. dziękuję.
Usuń