Gdybym był Ariadną – niechybnie, uplótłbym nić… By
przywieść…
Jak ONA, może będąc nie zawsze doskonałą, ale gotową
uklęknąć przed nowiem spełnień…
Obiecałem… Najszczerzej, choćbym wiarą zdążył zedrzeć palce
do kości, o Ścianę Płaczu.
Chciałem – naprawdę. Nie było we mnie nawet kurzu
domniemań niecnych. Nie było wyrachowania. Ani celebrowania bilansu zysków i strat.
Położyłem się bezbronny bardziej, niż meduza wyrzucona falą przypływu na
szorstki, piaszczysty brzeg cypla, którego dotąd nie nanieśli kartografowie… Rozchyliłem
uda percepcji szerzej, niż Zosieńka dla Tadeusza, który z tak wielu pieców
wybierał palcami gorące kasztany, że mimo braku czucia, potrafił wyłowić diament
pośród pospólstwa popiołu…
Gdybym był…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz