piątek, 19 marca 2021

Fatamorgana.

 

Kobieta szła przez zamgloną do absurdu łąkę. Musiała znać okolicę, skoro bez lęku wkroczyła między wyschnięte zimą nawłocie i wrotycze, pomiędzy splątane jeżyny i trawy pokładające się z braku słońca pod ciężarem mrozu. Mgła snuła się bez celu, otulając świat chłodem i wilgocią. Nie każdy to lubi, jednak kobieta szła. Bez pośpiechu, niemal jak ta mgła snując się w granicach wątłego widnokręgu. Otulona chustą, czy szalem… może peleryną z szorstkiej, samodziałowej wełny w geometryczne wzory nieumiejętnie naśladujące naturę.

 

- Pies? Może biegał gdzieś tam, stanowiąc alibi i wyjaśniając jej nieoczywistą obecność?

 

- Absolutnie! Jeśli nawet był, to mgła pożarła nie tylko jego obraz, ale również radość ze spaceru i zapach łudząco podobny do smrodu zwilgotniałego, starego koca.

 

Więc – nie. Poszła sama, albo pies dawno już stał się wilkiem i pobiegł szukać pobratymców gdzieś w Bieszczadach, czy resztkach Kampinosu, kompletnie ignorując nieumiejętność niegdysiejszej właścicielki w tropieniu i ściganiu zwierzyny. Sylwetka zdawała się być czernią zanurzoną w szarym, tłustym oleju. Kontur, niejasno pojawiający się tam, gdzie mgła chwilowo osłabła mógł zawierać każdą sylwetkę. Włosy proste, spłakane wisiały i kto wie, czy ze strąków nie kapała woda nie mogąc utrzymać się pośród ich wiotkości. Twarz i kostki nieśmiało bielały wystając poza wszechobecną czerń.

 

Wiatr, udając, że wcale go nie ma – zaczepiał. Podrywał. Wślizgiwał się pod pelerynę i uciekał, zanim go obsobaczyli. Aż dziw, że kobieta nie śmiała się z tych zalotów, albo nie sklęła go raz, a porządnie, żeby znalazł sobie inny obiekt. Przecież gdzieś tam… muszą być drzewa. Chmury, przesmyki miedzy tym, a siamtym, rzeki gładsze od lakierowanych stołów, albo stoki, po których można się ześliznąć i nabrać zachwycającej prędkości, by dać upust emocjom gwiżdżąc i śmiejąc się pełnią szczęścia.

 

- Byłaś taka mała… idąc między nieskończonościami, ukrywając się w niedopowiedzeniach. I niezwykle odważna, bo przecież Odys przez wiele lat błądził i całował ziemię po powrocie, gdy wreszcie los go ułaskawił i pozwolił powrócić. Jesteś aż tak silna? Czy tak obojętna?

 

Wymyślam twoją rozpacz, wymyślam nadzieje. Wstrzymuję oddech, by poczekać, aż przybiegnie do ciebie dziecko, czy ten, z którym zabłądzić jest lepiej, niż z pozostałymi się odnaleźć. Lubisz błądzić?

 

Brakuje mi oddechu, ale wciąż staram się wysłyszeć zwiastun, że się tobie udało. Ściskam kciuki i wargi zagryzam – ty… nikniesz bez słów, skąpana w nieprzyjaznej atmosferze, nim zdążę uchwycić haust powietrza ratujący życie. A zaraz potem cisza bezkresna, zwątpienie.

 

- Zdawało mi się, czy naprawdę szłaś pośród łąk?

4 komentarze:

  1. W gęstej mgle człowiek sam sobie wydaje się mało realny...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nawet świat zdaje się wtedy wytworem wyobraźni.

      Usuń
  2. Ja nie jestem KAŹDY i podoba mi się ten obraz. Widzę ją jak niemal płynie we mgle. Snuje się parę centymetrów nad ziemią. Zjawa. Fatamorgana. Ale pies mógł być. Właściwie jestem prawie pewna, że był. Jest. Biega we mgle.
    Ona jest i silna, i obojętna. To się nie wyklucza. Niezwykła jest, bo kto by chciał spacerować po zimnej, mokrej, zamglonej łące.
    I ta wędrówka między nieskończonościami. Piękne.
    Fatamorgana nie chce towarzystwa, pies to co innego. Nie narzuca się, nie uzurpuje, nie zabiera przestrzeni, nie szuka wzajemności.
    Rozmarzyłam się. Zamglona łąka. Cisza bezkresna i zwątpienie. Chciałabym.
    Wybornie to napisałeś. Przepyszny kawałek prozy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zobaczyłem obrazek ilustrujący jakiś jazzowy kawałek. i popłynęło.

      Usuń