piątek, 5 marca 2021

Trudna sztuka dojrzewania.

Sprzedawałem ciało. Najprostszy pomysł na niezależność. Domniemani dżentelmeni przychodzili i bawiąc się zatrzaskiem portfela negocjowali moją uległość. Brutale niezwłocznie chwytali za tyłek, warcząc bezduszne pytanie:

 

- Ile?

 

Chcieli, żebym udawał niewinność. Inni pragnęli mojego płaczu, ale wszystkim zależało, bym zanurzył się w bagnie ich wątpliwej cnoty. W brudzie, który miałem przyjąć na siebie, żeby wyszli ode mnie lepszymi ludźmi.

 

I wychodzili, z zadartymi nosami i pożegnalnym przekleństwem, dla skamlącego na podłodze żebraka zbierającego wymiętą, przepoconą jałmużnę.

 

Teraz boją się wyjść z domu. Zadzwonić. Moje ciało powoli goi się od ran. Nie przychodzi nikt.

 

- Kiedyś dorosnę! I pokażę wam jeszcze!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz