Tak łatwo szafować poświęceniem - szczególnie, kiedy ktoś
inny ma je złożyć u stóp głoszącego gorące odezwy, pełne robaczywych
patriotyzmów, fałszywych ojczyzn i publicznie ubolewa nad losem bezpańskich
dzieciątek. Wzywa, apeluje, udaje, że błaga o wsparcie, lecz przecież za chwilę
schowa się w atomowym bunkrze i będzie łajał adiutantów, żeby nieprzerwanie
śledzili postępy. Żeby meldowali o każdym ekscesie, potyczce i przełamaniu, bo
jeśli nie… Historia od dawna zna odpowiedź – front wschodni, gułag miliard
westchnień od cywilizacji i śmierci niezapisane na żadnych klepsydrach.
- Wypruj sobie żyły i powieś na nich wroga, nie
oszczędzaj, utop go we wrzątku własnej krwi, a gdybyś mimo to miał przegrać,
niech cię wpierw zgwałcą, żebyś posiał we wrogim obozie brzemię Wenery! Wiesz?
Przyjdą po twoją kobietę. Na pewno. Jeśli nie sprostasz, jeśli uklękniesz, jej
los będzie przesądzony! Będzie branką, aż żołdacy uwolnieni od nasienia
wypatroszą ciało na oczach twoich dzieci, a najbardziej odurzeni odkażą wnętrze
truchła strugą moczu o tak dużej zawartości alkoholu, że nawet robaki nie będą
miały śmiałości pożreć resztek.
Tymczasem Wielki korzystając z wyniesionych węzłów
łączności siał będzie słowa pełne bólu i nadziei, żebyś, choć bez nogi, to
jednak stanął, a gdy prawą rękę stracisz, w lewą ujął śrubokręt, albo płyn do
czyszczenia toalet, żeby nim spełnić ostatnią, patriotyczną posługę. Za
wolność, niestety nie naszą, lecz waszą, bo przecież przyszłość odwraca się
plecami do przegranych. A Wódz? Po cóż ma zajmować się nieudacznikami, kiedy
tyle problemów go osacza?
Nie przyzna się przecież, że cierpi na bezsenność i
szuka gorączkowo argumentów, by wygnać na front własną żonę, bo może ona
przechyli szalę, może tchnie ducha w tłuszczę nierozumną, wystraszoną śmiertelnie
i poszczaną na wylot do jądra duszy.
- Tak! – skuszą go rozbudzone nadzieje – Pchnij JĄ!
Na pierwszą linię! Niech ONA da przykład mojego bohaterstwa i poświęcenia
Władzy na rzecz świetlanej przyszłości! Niech wystąpi na froncie, jako karząca ręka
sprawiedliwości. W końcu po coś Bóg ją dla mnie stworzył, na wieczną chwałę.
Jeśli wygra (oby) zostanę strategiem, jakiego świat nie widział dotąd, jeśli
się jej nie uda, po co trzymać miałbym przy sobie darmozjada,
pasożyta żerującego na mojej wielkości, która ledwie brzemienną jest i wnet ma
zaowocować? Zostanę Męczennikiem, gotowym na najwyższe poświęcenie. Ojcem,
który ołtarzu ofiarnym odarł z jutra własną córkę, żonę i matkę. Szlag trafiłby babkę - zdechła, nim nadeszła chwila ostatecznej próby, a ona, to samym wyglądem poraziłaby wroga śmiertelnie, gruboskórnym wgryzając się pod pancerze robactwem, jakie drążyło ją, nim zdechła w pokojach dla służby. Całymi miesiącami cuchnęła tak, że Konwencja Genewska uznałaby ją za broń biologiczną, chemiczną, toksyczną tak, jakby wojna była kresem świata, a nie potyczką skonfliktowanych stron, więc została surowo zakazana, dając nadzieję postronnym. Żeby tylko wschód potrafił szczerze usynowić tak światłą ideę.
- Niech idą – wyszepcze z oczami zaropiałymi od
płonnych nadziei – Niech wygrają nasze jutro, albo zdechną, nim mnie wypatroszą
na dnie ostatniego szańca! Kloaki pełnej wyziewów paniki. Naprzód Królowo!
Królewno, wciągnij brzuch i biegnij za matką! I babci pomóż, bo widzisz, że
trzęsie się ze strachu chyba. Idźcie i wygrywajcie. Naród na was patrzy! Ja
patrzę! Musimy wygrać!
Nie jestem szachistą, ale tyle wiem, że takie otwarcie zwiastuje ciekawą rozgrywkę!
OdpowiedzUsuńkról na planszy jest pasożytem. najsłabszym z wielkich. i strzec go trzeba, bo sam sobie nie radzi. o on chętnie wysyła na front podwładnych.
UsuńWitaj, Oko.
OdpowiedzUsuńPonieważ, jak zauważył pan Malraux, "bycie władcą jest idiotyczne - liczy się tylko zbudowanie imperium":)
Pozdrawiam:)
pływać po wierzchu też trzeba umieć.
UsuńForma MY znamienna dla tchórzy przyglądających się z daleka...
OdpowiedzUsuńjakoś ten patriotyzm trzeba okazać. lepiej tak, niż ruszyć do boju.
UsuńWalka o władzę zawsze jest bezwzględna...
OdpowiedzUsuńwojna to nie sport i na olimpijskie ideały raczej nie można liczyć.
Usuń