Po prasówce – boli mnie brzuch, jednak postaram się zreferować
nieszczęścia, które sprawiają, że zamiast wrzodów żołądka mogę wyleczyć
gorączkę i mdłości:
1.
Po apelu ministra
zabiegi „planowe” zostały wstrzymane, a nieplanowe (domyślnie) będą prowadzone
gdzieś pod koniec bieżącego stulecia, pod warunkiem, że sytuacja na froncie
walki z wirusem ustabilizuje się wystarczająco. Musiałem przemówić brzuchowi do
rozumu, ale on tylko burczy i burczy. Jak zaniedbana kobieta! Tymczasem szpitale
tymczasowe, co zdaje się niebywałe – „zamierzają przyjmować pacjentów”! Ale w
jedynie słusznej chorobie!
2.
A co można
uczynić, kiedy kobieta jest nieśmiertelna, różowa bardziej od powłoczek na
puchowe kołderki, czerstwa jak jabłko po zimowaniu w kopcu i od tak dawna bita
na miedzianych monetach, że nawet brak charakteru przedarł się na jej oblicze
lecz przecież - od zawsze była Królową, gdy została zapytana - co sądzi? Otóż
Królowa sądzić nie może, gdyż jej stanowisko nie zostało jeszcze opracowane w
czeluściach i zakamarkach służb tajniejszych od tajnych i głębszych, od
najgłębszego gorsetu. To się zmieni – kiedyś.
3.
Żeby nie być
posądzonym o rasizm, albo męski szowinizm, powiem tylko, że równie ciężkie jest noszenie jarzma prezydenckiego. Szczególnie, kiedy ulubiony pies (instynktownie
obronny), gryzie szkolonego po brzegi instynktu agenta, którego poziom
obronności przekracza granice poświęceń cielesnych – nie powiedziano, jaką
część ciała poświęcił agent, bo agencje wywiadowcze, dla niepoznaki noszące
przyrostek PRESS z troski o anonimowość źródła nie ujawniają szczegółów – kto
wie, czy pies nie ugryzł komandosa w niewymowne. Ała!
4.
A skoro już
jesteśmy przy konsumpcji, to warto zauważyć, że kuchenną duchotę (o zgrozo!)
zawdzięczamy niewieście, jeśli można tak powiedzieć o kimś, kto projektuje minimalistyczne
kuchnie „dla wygody” i ma poparcie zarówno Hitlera, jak i Stalina, a także
pomniejszych kacyków świata represji. Represje trwają, co widać nieuzbrojonym
nawet okiem, gdy spróbuje się dotrzymać towarzystwa partnerowi pichcącemu
cokolwiek w kuchni lokalu M-3… Może nawet MI-6. Na peryferiach pamięci kojarzę
nieodległe od mojego lokum mieszkania o powierzchni bliskiej stu metrów,
dysponujące ciemną „wnęką kuchenną” zaprojektowaną przez architekta o piersiach
większych od rozumu.
5.
Przykro tu
wspominać, że ceny mieszkań rosną szybciej od produkcji, która bije wciąż nowe,
niewyobrażalne rekordy. Nowe mieszkania powstają szybciej, niż trwa standardowa
ciąża, a kubatura wystarcza, żeby w niej… hmmm… powić kolejnego obywatela
pełnego zapału, patriotyzmu i haseł, które głosić będzie w marszu, lub
anonimowym zaciszu, pod czujnym okiem Wielkiego Brata albo jego psów. Ludzkość
wymiera, kubatury przybywa, czegoś nie rozumiem, ale nikt nawet nie podejrzewał
mnie o zalążek geniuszu, a co dopiero, o dywagacje umysłowe.
6.
Psy, jako
potomkowie wilków, choć wciąż udziwniane staraniem zbyt bogatych, albo potrzebujących
służby ludzi nadal trwają, potwierdzając tezę że życie ZAWSZE się obroni i
znajdzie, choćby najpodlejszą, czy niełatwą ścieżkę ewolucji. Tym razem udało
się wilkom odnaleźć ścieżki poznańskie i w Morągu. I jak tu mówić, ze zwierzęta
trwają, zamiast się rozwijać. Widział kto za czasów wielkich apostołów, żeby
wilki kłusowały asfaltem? Albo po płytach, jak rzymskie legiony? Dostrzegam
pewną kalkę, bo dziki, łosie, bobry, lisy, bażanty, zające, kuropatwy i jelenie
dawno już uznały miasta za środowisko naturalne.
7.
Zdumiewające
życzenie francuskiego ministra od nie-wiadomo-czego, badającego w imieniu Unii skłonność
tubylców do zachowań marginalnych, miał kaprys odwiedzić „strefy wolne od LGBT”
– czyli co? Liczył, że Rząd Polski zafunduje mu Matkę Polkę na usługi pomijane protokołem i zajadłym milczeniem wszystkich Wiedzących? Ciekawe, czy określił oczekiwania dosadniej.
Rząd – dyplomatycznie – stwierdził, że wirus wciąż jest groźny, więc nie – i takie nie, naprawdę oznacza NIE, a nie jest zgodą, tylko nieśmiałą! Przecież może realizować marginalne zainteresowania nad Loarą.
8.
Żeby nie było, że
tylko obcokrajowcy pałają chucią na ekstrawagancje tutejszego klimatu, powiem
tylko, że niejaki chrabąszcz majowy rozpoczął już inwazję i gotów pożreć NASZĄ
ZIEMIĘ! TĘ ZIEMIĘ, o której papież Polak mówił z taką miłością, że gięły mu się
kolana i całował kurz na krakowskim lotnisku. A tu taki robak mierny! Huncwot!
Napuścić na niego krety! Niech go zeżrą do cna! A Bruksela niech chroni inne
gatunki!
9.
Pocieszającą
staje się myśl, że można stąd wyemigrować – do Czech, na drugą stronę gór. I to
tutejszą koleją, jakby szczęście chciało eskalować. Czeski język wprawia w
dobry humor i widać to po Czechach, chyba, że w trakcie rozmowy wspomnimy i
polskich tankach nad Wełtawą… Nie każdy potrafi przeprosić za przodków. Nie
każdy potrafi przeprosiny przyjąć. Są tacy, co wolą… Żeby tylko te knedliki
były trochę bardziej podobne w smaku do schabowego...
10.
A tak poza tym wszystkim,
co dramatycznie nastraja – dziewczątka wciąż promują ciała, chłopcy mięśnie,
politycy bełkot, a biznesmeni stają w rozkroku, gdy amerykańskie – I’m fine –
nie przechodzi już przez gardło, a w sterylnej kuchni zdycha ostatni szczur, bo
nie miał pomysłu dokąd uciekać, więc został, licząc że nadzieja umrze ostatnia.
Przegląd prasy nieprzeciętnie podany, nie zawiodłam się i tym razem, dziękuję:-)
OdpowiedzUsuńjotka
skoro się spodobał, to miło mi.
Usuń