Śpiew
kosa przedziera się przez zasieki zmarzniętych szyb, by być lepszym z możliwych
budzików. Wpuszczam dźwięki – chyba dla mnie zaśpiewał, bo wokół pusto. Rodzina
wróbli ostrzega się wzajem, przed sroczym patrolem buszującym po trawniku. Dachy
samochodów oprószone śniegiem, nie łypią bezdusznym wzrokiem w niebo. Zanurzam się
w tłum miejskiej komunikacji. Patrzę na pana, który kolana rozsunął wyzywająco,
lecz chyba bez erotycznych podtekstów – raczej usiłował między udami zmieścić
pokaźny brzuszek. Zerkam w uboższe cieleśnie rewiry – młode kobiety o brwiach
wypielęgnowanych, jakby zamierzały reklamować kosmetyki, czy, co tam się reklamuje
damskimi brwiami. Dyskretnie rozglądam się, szukając rozwiązania, gdy mój wzrok
przykuwa coś, co dopiero po chwili potrafię zdefiniować, jako asymetrię. Pani,
o brązowych, zmierzających ku zieleni oczach jedną z brwi wymodelowała w
łagodny łuk, a drugą w trójkąt z wyraźnie zaznaczonym szczytem. Może wyrażać to
miało permanentne zdumienie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz