Mgły mieszają się
z dymem ulatniającym się kominami kotłowni. Mleko zaburza widzenie. Kos,
zagubiony w bezkresie kwili poranne pieśni, jak syrena mgłowa, wabiąc ku sobie równie
zabłąkane towarzyszki. Na dachach śmietników i na jałowcach znów rozsiadł się
śnieg, a firany szronu osłoniły samochodowe szyby. Szpaki nie ustają w
rozchwiewaniu brzozy. Pani wyprowadziła na spacer tłustego kota – bez smyczy i
kagańca, a ten, bez zaproszenia zwizytował koronę klonu i poszukuje na trawniku
dziewiczego fragmentu, nie upstrzonego wcześniej przez psy. Drugi bezpańsko
przechadza się po prywatnym podwórku i sennie kolekcjonuje spostrzeżenia. Śpiące
okna z rzadka tylko łypią obojętnym wzrokiem, kiedy mijam je – większość bez
najdrobniejszej iskry życia. Małe psy entuzjastycznie zamiatają kurze z
chodników, ilekroć dostrzegą ludzką obecność. Ludzi znaczą świat raczej
bezmyślnym okiem.
Lubię jak piszesz o latającym, uroczym ptaku - Kos... i nie wiem czemu, ale już nie raz o tym właśnie pomyślałam :)
OdpowiedzUsuńpięknie śpiewa mi poranki - wystarczy uchylić okna
Usuń