- Zatrzymaj – szepnęłaś mdlejąc – Zrób to, jeżeli musisz.
Jeśli chcesz… mnie całą!
Potem, kleiłaś słowa niespiesznie. Więdłaś mi w rękach, jak wąż strażacki, z którego uszło ciśnienie. Płakałem, bo płacz jest objawem desperacji połączonej z brakiem najbardziej nawet zuchwałego planu. A ty gasłaś właśnie na moich rękach. Mój świat, moja nadzieja, moje…. wszystko!
Trzymałem uzasadnienie własnej obecności na świecie, lecz
mimo niewielkiej wagi – ciążyło mi, jakbym niósł przed boskie oblicze sumienie
szatana!
- Ja nie wrócę – blade wargi wyszeptały tak cicho, że
bardziej się domyślałem, niż słyszałem - Poczekam na ciebie. Tu, gdzie… sam wiesz…
Gdzie przyjdziesz chyba. Po mnie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz