Ukryty w niebycie
gołąb pohukuje na rzeczywistość, jakby był zdumiony, że wciąż świt nie nadszedł. Tymczasem, w tujach powoli
budzi się spóźnione, drobniejsze, puchate życie wróbli, więcej mających do powiedzenia,
niż samotny, kto wie, czy nie podstarzały gołąb. Wiadomo – w stadzie łatwiej o
dobry humor i rozgardiasz, a nawet pobieżność dążącą do chwili, kiedy ktoś
zapanuje nad swawolami i skieruje instynkty ku potrzebom pierwotnym, skrzętnie przypominanym
przez matuzalemów każdego rodu:
- Pamiętaj dziecko!
– kto nie kojarzy, ten raczej nie pamięta, niż nie doświadczył podobnej
uwertury odtwarzanej do znudzenia.
Niebo pokarbowane
od chmur zamiecionych z całego wszechświata, żeby rozpłakać się właśnie nade mną
i zaprzeczyć idei lata. Jakieś dzieciątko kwili żałośnie, śmieciarka kąsa
sygnałem cofania, psom nawet merdać się nie chce i marzą tylko, by skroplić sny
pod drzewem i wrócić w pielesze, być może kończąc piękny, niedokończony sen.
Kobiety otuliły piersi skrzętniej, niż proponuje kalendarz, mężowie posłusznie
dołączyli, żeby nie wprowadzać dysonansu. Nikt nie tańczy – a szkoda.
Obserwuje czasami życie w tujach za oknem u znajomych na wsi, mogę tak godzinami, podobnie jak patrzy się na akwarium...
OdpowiedzUsuńnoooo... nie wiem... jeśli zaczniesz naśladować rybki i połykać powietrze, albo merdać płetwami, to zastanowiłbym się, czy to nie przesada.
Usuń(na wszelki wypadek obejrzałem sam siebie - nie mam dziubka ani ogonka - choć nic nie jest wieczne, poza śmiercią i podatkami)