piątek, 13 sierpnia 2021

Wciąż to samo skojarzenie.

 

Świt w pochmurnych czerwieniach i fioletach dopiero szedł gdzieś od strony centrum Miasta, a wróble ćwierkały jedynie przez sen. Jakiś samolot z wybałuszonymi gałami zmierzał ku lotnisku w tempie takim, jakby mu się sikać chciało. W granicach słyszalności z wizgiem jechały tiry – pewnie towar do Biedronek czas dowieźć. No i pociągi towarowe, którym z nocą jakoś po drodze. Na przystanku panie z różnych kategorii wagowych wymieniały fachowe uwagi, ukradkowo ćwicząc pracę nóg. Nie śmiałem podejrzewać, że to niepokój o autobus, który miał być tu minutę temu. MINUTĘ! Ilekroć myślę w tych kategoriach przypomina mi się Kapuściński i afrykańskie pojęcie czasu, które brzmiało z grubsza tak:

 

- Kiedy odjedzie autobus?

 

- Jak przyjdą ludzie! (przecież pusty jechał nie będzie, a rozkład jest zaledwie sugestią, jeśli w ogóle jest).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz