Niebo chyba na coś czeka, bo
z chmur dałoby się wyżąć całkiem okazały deszcz, a nawet kropli nie uroniło od
brzasku. Niech czeka. Z wysokości balkonu podsłuchuję kłótnię wróbli w
gęstwinie gałęzi, jakiś pies, kompletnie ignorując ów harmider beznamiętnie
wędruje ku legowisku, zmęczony spacerem bardziej od tego zwierzęcia na drugim
końcu smyczy. Śmieciarki pożerają wszystko, czego tubylcy zapragnęli się wczorajszego wieczoru pozbyć,
a po okazałych, pancernych brzuszyskach maszyn wnioskować można, że do zsypów trafiło mnóstwo
kalorii. Chyba nikt śmieciarkom nie powiedział, że nieładnie się tak obżerać od
świtu. Co jednak mają czynić biedne, kiedy ich okno żywieniowe przypada na te,
a nie inne godziny? Porzucone w piaskownicy zabawki nudzą się śmiertelnie, co
bardziej odważne ruszyły już w drogę, szukając dzieci gotowych sprezentować im namiastkę
życia. Są już w pół drogi do zjeżdżalni. Byle nie przyszedł pan, dbający o porządek,
bo bez litości wykopie je znów w kwadrat piaszczystego więzienia.
Słoneczko jest u mnie. Popijam kawę, łapię promyki. A śmieciarka przed chwilą odjechała.
OdpowiedzUsuńCo za porządek!?! Trzy łyki, trzy pajacyki i do przodu...
smacznego życzę. ja już po kawie, ale słońca - na lekarstwo - dwie mizerne szczypty na trzy godziny
Usuń