Wybrałaś mnie, bo byłem mniej odrażający od wszystkich,
których zdążyłaś poznać. Zabrakło ci sił, żeby bez końca dyskutować z rodziną i
koleżankami, udowadniającymi, że musisz, bo, kto to widział, a na starość pożałujesz,
że kiedy jeszcze była nadzieja nie skorzystałaś.
W chwili słabości dotknęłaś cnoty, samą siebie
zawstydzając. Nieprawdą było, że
poczułaś uniesienie, euforię, czy co tam opowiadały nasiąknięte czerwonym winem
koleżanki, które pozwoliły na podarcie w strzępy intymności, by dzielić ją z coraz
to innym członkiem. Szczególnie, gdy ktoś niewybredny, albo wyrachowany.
Zaciskając zęby rozebrałaś się drżąc z zimna i emocji. A kiedy puściła tama – wygnałaś mnie. Na zawsze.
Już coraz mniej jest takiego podejścia, że trzeba bo masz już tyle lat, bo wszystkie koleżanki już..., chociaż pewnie się jeszcze zdarzają ciotki lub babcie co, pomimo jak przeżyli swoje życie, czekają. A może, abyś nie miała lepiej niż one?
OdpowiedzUsuńdobre rady zapewne mają jakieś drugie dno.
Usuń