Wrona
przebierająca pazurami po blaszanym parapecie skłoniła mnie do otwarcia oka.
Deszcz? Po wczorajszej burzy – być może. Ale nie – słońce pieści zaskrońce
asfaltu i zęby ścian blokowiska. Mruczą trawniki czochrane kosiarkami, a
chwasty piękniejsze niż wszystkie kwiaty w kwiaciarniach patrzą z rozpaczą na
nadciągającą nieuchronność. Panie w obcisłych kolarkach dosiadły stalowych rumaków
i pozwalają sobie na wiatr we włosach.
Kompletnie
bez uzasadnienia dokonuję portfelowego odkrycia, że jedna z dwuzłotówek reinkarnowała
do postaci hiszpańskiego euro, więc wieczorna wizyta pod sufitem wielkiej ważki
może się okazać zapowiedzią czegoś równie zaskakującego. Może odwiedzi mnie sęp? Albo dzioborożec?
A może pegaz Cię odwiedzi lub jednorożec? Pierwszy akapit bardzo optymistyczny, swojski, codzienny. Dobrze, że po burzach przychodzą pogodne dni. Inaczej człowiek by zwariował.
OdpowiedzUsuńsuper. a może Fenix? trzeba kupić żaroodporną czapkę! i rękawice hutnicze.
UsuńTym razem to tylko ja wpadłam zobaczyć jak wygląda hiszpańskie euro. Najwyraźniej jest we mnie coś ze sroki, papużki i gołębia.
OdpowiedzUsuńnie poradzę. takie się trafiło na dnie portfela, kiedy przyszło uskrobać drobne za zakupy.
UsuńCzytam z wielką przyjemnością. Proza, jednak wysublimowany język sprawia, jakbym zanurzała się w poezję.
OdpowiedzUsuńadres już znasz - czytaj do woli, bez względu, czy dostrzegasz w treści prozę, czy poezję.
Usuńbywali tacy, co mój sposób wyrażania myśli nazwali prozą poetycką - to taki transformers językowy - że niby nie poezja i nie proza...