Irytował mnie!
Wysłałem go na Atakamę, by znalazł wodę. Wzruszył
ramionami, pakując spłowiały namiot i buty, których podeszwy pamiętały nawet nieistniejące
ścieżki. Wyruszył, uzbrojony w optymizm, jakiego nie złamał obóz
koncentracyjny, ani roszczenia trzech kolejnych żon.
Sądziłem, że wreszcie mam go z głowy, jednak po
miesiącu zadzwonił, prosząc o ludzi i sprzęt, bo solowe wydobycie nie rokuje Eldorada.
Niepewnie zapytał, czy byłbym zainteresowany ropą naftową, szafirami, albo sensacją
paleontologiczną, bo niechcący natknął się na różne takie, lecz nie chciał mnie
naciągać, bo może woda jest dla mnie jedyną liczącą się wartością.
-Kretyn! Skąd ja do cholery miałbym wziąć kasę?!
Kali znaleźć skarb, a pan nie mieć kasa? Szkoda...
OdpowiedzUsuńza biedny, by zarobić.
UsuńGrunt to jasno sprecyzować polecenie. A może właśnie pozwolić słudze na interpretację. Od przybytku podobno głowa wcale nie boli.
OdpowiedzUsuńotóż!
Usuń