Ptakom
głos zamarł w gardziołkach, tak ponurym się dzień obudził. Dopiero, gdy okrzepł
zaczęły harcować wróble, a kopciuszek, z wysokości latarni monitorował
osiedlowe alejki. Popielaty kot akumulował energię i bez zbędnego ruchu
wygrzewa skulone, puchate ciało na chodniku, ignorując gorączkowy pośpiech
młodych, w błękit odzianych pośladków spieszących do autobusu, który miał je
uwieść… uwieźć… sam nie wiem, co miał zrobić przez ten wdzięczny pośpiech.
Młode sroki, naśladując dzięcioła przy pracy zarobkowej usiłowały zgryźć
dorodny dąb – bez skutku, ale kto nie ćwiczy, ten sukcesem nie zwieńczy dzieła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz