Mniemanie.
Nie chciałem – wcale. Sądziłem, że facet, nawet tak nieokrzesany, jak ja, może porozmawiać z księżniczką o niczym i wszystkim, co jej do głowy strzeli. Patrzyłem bezradnie na twoje piękno i liczyłem na cud, kiedy zapytałaś, czy stać mnie, na gawędę z TOBĄ – ledwie 100 Euro za godzinę…
Dyskomfort.
Jak
każdego poranka, spytałaś – kochasz mnie?
A ja,
jak zawsze, marszcząc brew, podrapałem mosznę i machinalnie odpowiedziałem –
oczywiście!
Bez
entuzjazmu, jakiego oczekiwałaś właśnie dziś, więc się rozpłakałaś – a co wówczas miałem zrobić JA?
Słony
sztylet.
Zaciągnąłem
umordowanego pustynnym mozołem konia na brzeg morza. Nie szło napić się solanki,
ani cofnąć w czeluści sypkiego piachu. Przed nami płynął w gniewie świat obcy
nam obu, by nas pożreć, nim ugasimy pragnienie.
Przegrany.
Nie
śmiałem nawet marzyć o szczęścia azylu między twoimi biodrami, choć niedwuznacznie
kusiłaś – zapewne nieświadomie. Wiadomo; niewinność pozwala sobie na więcej, na
ekscesy wynikające z braku doświadczenia. A we mnie nie było go wcale…
Nemezis.
Deszcz
kapał i kapał, wieszcząc mi świetlaną, źródlanie krystaliczną przyszłość. Szemrał
wytrwale, nie bacząc na animozje, a chociaż broniłem się – musiałem ulec.
I
właśnie wtedy grom z jasnego nieba pozbawił mnie ostatnich wątpliwości!
Taki grom przydałby się w wielu sytuacjach...
OdpowiedzUsuńoch... gdyby tak to działało, Ziemia szybciutko wyludniłaby się.
Usuń