Mój hiperwentylowany
laptop potrzebował kwadransa, żeby zdobyć się na odpowiedź składającą się z
czterdziestu ledwie przycisków klawiszowych.
Otwieram program
tekstowy, który uwodzi mnie już długie minuty, a kiedy zapisuję, dziewiczą stronę i weryfikuję jej wagę – uzyskuję wynik na poziomie 35 kilo informacji. Uff. Oczyma
wyobraźni widzę jamnika na czerwonym dywanie jak tańczy „taniec szkieletów”
modląc się po cichu, by zdążyć zbiec ze sceny, nim zemdleje z głodu.
Usiłuję zwiedzić dowolny
portal świadczący usługi informacyjne, a ten „odświeża się” w tempie, w
jakim oddycha życie niepoczęte. Oczywiście - nie pytając mnie, czy pięć minut, to krytyczne dla mnie opóźnienie,
powodujące choroby płuc, przemoc domową, albo inne, bliżej nie sprecyzowane
dolegliwości długofalowe. Gdyby zapytał, czy zupa nie była zbyt słona...
Nic już nie
rozumiem. Wciąż szybsze dyski, pamięci, procesy, ludzka wyobraźnia, sprawiająca, że świat jest już przykusy dla naszych możliwowości, a każdy nowy system operacyjny
zajmuje ze trzy DVD więcej, aktualizując się niemal co noc, a jeśliby mu
pozwolić, to w ogóle nic by nie robił, tylko się aktualizował i zajmował samym
sobą. Mam podobne mniemanie dotyczące administracji. Im również nie trzeba już odzewu, czy petentów. Radzą sobie doskonale bez podobnych, zgrozę i obrzydzenie
budzących paszkwili, czy informacji zewnętrznych, pozasystemowych.
Usiłuję cokolwiek przeczytać,
więc ad-blockiem zabezpieczam się przed potopem ofert, akcji, promocji, reklamy rozsiewczej i dedykowanej, innych gówien definiowanych, jako to, co szanujący się użytkownik mieć
powinien na podstawie zebranych w obliczu mojej nieświadomości danych. Usiłuję, ale nie wiedzie mi się, więc dostaję komunikaty, że dla
własnego dobra powinienem zgodzić się na miliard reklam, by przeczytać, że
jakaś pani na Zanzibarze odziała się skromniej od tubylców, ale w jej przypadku
jest to sensacją dnia, podczas gdy pozostałe (nawet piękniejsze, lecz anonimowe) swobodnie mogą pozwalać sobie
na znacznie więcej.
Więc nie – nie zgadzam
się na szantaż i wymogi, abym przebrnął przez siedemnaście reklam dotyczących
miesiączki, czy infekcji intymnych, żeby przeczytać szokujące wieści, że jakaś
pani, której nie rozpoznaję zmieniła szampon do włosów! na diabła mi piwo, które zamiast zawierać alkohol, zawiera sok z pędów bambusa, kwiat lotu, a może nawet nasienie cannabisa.
Zerkam na
oficjalne (ponoć) doniesienia z frontu, a tu kolejna niespodzianka – jeśli chcę
się dowiedzieć, że rząd oficjalnie oszacował pandemiczny paroksyzm na poziomie
setki zarażonych i trzech ofiar – muszę najpierw wysłuchać treści sponsorowanych,
żeby mieć świadomość, że czarna pasta wybiela zęby, a piwo zeroprocentowe jest
lepszym, od bobofruta i mogę własnemu dziecku kupić za pół ceny pięć razy tyle płynów
ustrojowych umożliwiających fizjologiczną wymianę zużytych ba(k)terii.
Przy okazji
ciekawostka – skoro w dwa lata toksycznej obecności najbardziej jadowitego
wirusa na świecie w czterdziestomilionowym kraju zmarło zaledwie 75 tys.
obywateli zgodnie z obowiązującą wykładnią podaną przez GUS i WP, to statystycznie
dziennie umiera dziesięciu patriotów, podczas gdy na choroby układu krążenia
Wściekam
się z niezrozumienia. I nie mam sił dalej tego ciągnąć, choć ledwie wczoraj
czytałem, że Wyspiarze mają żal do Unii, że po anglosaskiej ucieczce nie
zamierza hołubić tych barbarzyńców, których zachłanność (między innymi)
pogrążyła świat w mrokach niewolnictwa, sankcjonowanego piractwa i
zachłanności, przy której indyki byłyby idealną kulą ozdobioną dziobem,
pazurkami i zanikającymi skrzydłami – na gorąco wpada mi do głowy myśl, że
aniołom nieużywane skrzydła też wyliniały i dlatego świat ogarnęło bezkrólewie
godności, szacunku i rodzinnych wartości. Nikt nie jest ideałem, ale granice wciąż
sięgają dalej, niż rozum. Bruksela jest tak oderwana od świata, że proponuje
rozwiązania rodem z „Folwarku zwierzęcego”, „Matrixa” i tego, czego nie zdążyłem
poczytać/obejrzeć. Wierzyłem, że ludzi stać na to! Że przerosną moją wątłą,
niezbyt lotną wyobraźnię!
Zasypiam w
gorączce imaginacji – po kiego czorta rządom, producentom i wszystkim poza mną
niezbędna jest kamera w MOIM PRYWATNYM laptopie, za który płacę pięć razy
opodatkowanym pieniądzem?
Kłamię! Nie zasypiam,
bo trwoga powoduje, że po udach cieknie mi wrzący strumień moczu. A co będzie,
kiedy z polecenia wybranych demokratycznie przedstawicieli, wynagradzanych z
zakulisowych środków prywatnych funduszy korumpujących władze będę musiał
zawiesić kamerę nad łożem, w którym począć chciałbym dziecię, które nie będzie
BRAJANKIEM, czy DŻEJSIKĄ?
Źle mi. Z tym,
tamtym, czy owamtym. Jestem dziś nieprzysiadalny.
Oj uzbierało się uczuć wszelakich, może ulży, gdy w świat wyfruną?
OdpowiedzUsuńpytań nie brakuje, kiedy poczyta się wiadomości.
UsuńWitaj, Oko.
OdpowiedzUsuń"Chłód i przestrzeń – znajduję się w środku. Wybieram
urojenia, wdycham zużyte powietrze. Zimno. Tutaj jestem
dodatkiem stąd – dotąd. Kontury załamań wskazują kąt,
pod jakim gromadzi się noc. Z przodu rozrzedzony zmierzch,
zaburzenie błędnika. Na krawędziach coś trzeszczy. Wciąż
będą istnieć przewidzenia utkane na miarę drżących kolan,
niepewnych kroków. Spełni się akt woli, jako orientacja
sprzężeń zwrotnych, środków zaradczych i owadobójczych."
("Deja vu." - Ł. Dudzińska)
Pozdrawiam:)
ładne - dziękuję.
UsuńJakżeż to prawdziwe do bólu, większość by się pod tym podpisała. Więc dlaczego ta większość tak daje się ogłupić i osaczyć! Kupą obywatele, w kupie siła. Więc ja pozwolę sobie, jeśli się zgodzisz, zamieścić u siebie link do Twojego posta. Mały kamyczek rodzi lawinę. A może by to opublikować w jakichś mediach społecznościowych, wiem, że to też ogłupiacze ale próbować dotrzeć do ludziów trzeba.
OdpowiedzUsuńproszę bardzo. nic nie stoi na przeszkodzie.
UsuńJak mistrz Młynarski śpiewał: róbmy swoje.
OdpowiedzUsuńTrzeba znależć jakiś swój własny mikrokosmos, bo makrokosmos jest zabójczy.
Ja coraz częściej się zastanawiam czy jeszcze rozumiem ten świat i coraz częściej chcę uciec, ale z przerażeniem zdaję sobie sprawę, że nie ma gdzie.
Jak u Pellegriny, mój mikro świat chyba już nie jest MÓJ. 🤔
tylko te przysłowiowe Bieszczady nie pomieszczą wszystkich chcących uciec.
UsuńTak, większość rozumnych by się pod tym podpisała. Dodałam rozumnych do twierdzenie Pelligriny, bo tak uważam. I nie uważam, że większość (rozumnych) daje się ogłupiać. Bezrozumnym to się podoba- reklamy, nawijanie, zaciemnianie, zachłanność- kiedyś nazywano to "apetytem na życie", teraz jest to głupi owczy pęd, by się nachapać, itp. To jest cool, bo "dzieje się".
OdpowiedzUsuńRozumny jeszcze ciągle preferuje "być", podczas gdy bezrozumny "mieć".
ktoś powiedział - myślę, więc jestem. ale w Matrixie - ciężko się myśli. może jestem upośledzony i coś mi się wydaje? dziękuję za komentarz, a jeszcze bardziej, za obecność i zauważenie. nie każdy malkontent jest degeneratem.
Usuń:):):):):):)
Usuńale też nie każda Jaskółka potrafi uczynić wiosnę. hę? prowokacja i zaproszenie do gawędy. mogę? chcę!
UsuńJak najbardziej:)
Usuńwięc "odśmiecham się" niemal analogowo.
Usuń"Obecnie system zna lepiej jednostkę niż ona sama siebie.
OdpowiedzUsuńTo już chyba żadna tajemnica iż “wyższe władze polityczne” chcą manipulować
naiwnym społeczeństwem, oszukiwać i mamić ludzi, a uśpieni i zaślepieni ludzie, poddają się wszystkiemu co usłyszą w popapranych mediach. 10 sposobów oszukiwania społeczeństwa:
- ODWRÓĆ UWAGĘ
-STWÓRZ PROBLEMY, PO CZYM ZAPROPONUJ ROZWIĄZANIE
-STOPNIUJ ZMIANY
-ODWLEKAJ ZMIANY
-MÓW DO SPOŁECZEŃSTWA JAK DO MAŁEGO DZIECKA
-SKUP SIĘ NA EMOCJACH, NIE NA REFLEKSJI
-UTRZYMAJ SPOŁECZEŃSTWO W IGNORANCJI I PRZECIĘTNOŚCI
-UTWIERDŹ SPOŁECZEŃSTWO W PRZEKONANIU, ŻE DOBRZE JEST BYĆ PRZECIĘTNYM
-ZAMIEŃ BUNT NA POCZUCIE WINY
- POZNAJ LUDZI LEPIEJ NIŻ ONI SAMYCH SIEBIE"
- Noam Chomsky
Pozdrawiam serdecznie 🌼 🌻 🌞
OdpowiedzUsuńdzięki za przepis.
Usuńale ja wolałbym zdjąć buty i poszwendać się boso po trawie.