Wzorem Buddy, zaplatam ciało w smród lotosu. Plączę kończyny płatków w
niemożliwą, łzawą mantrę, która, choć uprzednio byłem krokodylem, jeśli nie
pohamuję ambicji, chce skazać mnie na los lebiody, porastającej zapomniane rowy
Europy, chociaż nadzorcy tną ją bez litości! Każdego roku cierpi wielokrotnie, a
przecież żyje i rośnie!
- Nie myśl, nie wolno, nie rób, nawet nie próbuj, bo kara będzie
logarytmicznie podniesiona ku potędze ojcowskiego gniewu. Jeśli nie - Wtedy
przyjdzie ON i pokaże, że potrafił łajać sarny gryzące niedojrzałe źdźbła
kukurydzy i szopy pracze żrące wszystko. Zdzieli w pysk zuchwałość myszy,
zdepcze syczącą niezależność kobry.
- Mnie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz