Idąc od wiatru, w stroju kozła podchodziłem wilcze
stado. Zdawało się być skonsternowane - widać, nie nawykło, żeby zwierzyna
tropiła je, miast wiać w popłochu. Ledwie mnie dostrzegło, zamarło, a potem nerwowo
krążyło trzymając szczeniaki wewnątrz kręgu. Jeden załkał żałośnie,
rozpraszając grobową ciszę. Basior zawarczał, jednak w głosie wyczułem
podszewkę lęku, a wadera wiedziona ostrożnością ukryła się za jego najeżonym
grzbietem.
Niezwykłość sytuacji sugerowała, żebym się zatrzymał.
W rzeczywistym świecie wilki były nieustraszone, a już na pewno nie dygotały ze
strachu na widok kozła. Jeżeli tutaj coś skłania je do podkulenia ogonów – trzeba
naprawdę uważać. Jakiś mocarny czart nie śpi!
Ciekawe odwrócenie sytuacji, niezmiennie mnie zadziwiasz...
OdpowiedzUsuńmiło, jeśli się udaje.
Usuńbyć może są światy, w których wilki drżą o własną skórę na widok rogatego i brodatego jegomościa.