Maszyna wypluła kolejne szczenię. Świeżo wygrawerowany w delikatnej skórze kod kreskowy naznaczył je na całe życie niezawodnie. Nikt mu nie powie, że podskórnie ma wszczepione dwa inne na wypadek, gdyby życie sprawiło, że zewnętrzne znamię przestanie być czytelne. Co prawda większość urządzeń służących do odczytu niemal siłą bezwładności aktualizowała czytelność poprawiając niedoskonałości kodu, gdy ciało rosło i nabierało masy, ale wypadki chodzą po ludziach i maszyny nie chciały zostawić przypadkowi szansy na wprowadzenie choćby drobnej niepewności.
Nawet Cyganie opierający się wszelkim próbom ucywilizowania zostali spenetrowani i pośród głośnych lamentów, i licznych noży błyszczących złowrogo zostali napiętnowani. Władza nie lubiła anonimowych obywateli. Pod pozorem, że kod zastąpi karty płatnicze, dokumenty osobiste, książeczkę zdrowia i Bóg wie co jeszcze w krótkim czasie objęła nadzorem całą populację. Szczenięta zamiast lekkiego klapsa otrzymywały grawerkę wielorzędowych pasków, a ich żałosny płacz przywodził na myśl szloch utraconej wolności. Nim uspokoiły się na matczynej piersi wewnętrze przedramienia puchło od gwałtu.
Przyglądałem się tępo i bezmyślnie, jak taśmociąg znakuje dzieci nie bacząc na ich płacz, czy popuszczanie moczu. Pierwsze dane zapełniały bazy, a ich ilość przytłaczała. Mało który wiedział choć połowę tego, co zebrały maszyny. Inwigilacja i nadzór. Kontrola i importowanie. Kamery posprzęgane w ciągi ustawione w rytm prawdopodobieństw mogły obserwować i gromadzić informacje korzystając z algorytmów. Maszyny uczyły się błyskawicznie nawyków swoich podkomendnych. Zdawały się nie istnieć, nie brać udziału w życiu mas, ale to tylko pozór - doskonale zakamuflowany nadzór posunięty poza granice jakiejkolwiek intymności trwał ciągle.
Ciała nie miały żadnych tajemnic, których urządzenia nie umiałyby odkryć robiąc to z premedytacją i żelazną konsekwencją. Przegryzały się przez analizę odruchów, żeby odczytać myśli zanim dojrzeją. Mogły zniewolić działanie ZANIM wystąpiło. Prewencja. Absurdalna, bo realizowana przed zdarzeniem mogła zakończyć się ubezwłasnowolnieniem, gdy ilość niepożądanych odruchów przekroczyła wartość krytyczną. Krnąbrne jednostki system eliminował poza oficjalnym światem tak dyskretnie, że otoczenie pozostało niemal nieporuszone i tylko drobny niepokój incydentu na chwilę zaburzał myśli postronnych, którzy coś dostrzegli - zmianę, bo przecież nie zanik.
Bezmyślnie wetknąłem w tryby coś metalowego. Zazgrzytało i taśmociąg stanął w miejscu. Nie wiem dlaczego, ale do torby spakowałem szóstkę szczeniąt, którym maszyna nie zdążyła scyfryzować ciał. Uciekałem zdając się na łut szczęścia, by wspólnie z moim bagażem zapłakać pod jakimś mostem, a potem pójść spać głodnym. Jutro... Jutro będę ich karmił. A później nauczę kryć się przed kamerami.
Prawie tak się już dzieje...
OdpowiedzUsuńTaki bagaż to odpowiedzialna misja! Prawie jak Sexmisja...Tylko żeby z tej rozpaczy pod mostem nie przyszło Ci do głowy, utopić je w rzece!?
OdpowiedzUsuń