Pasjami
oglądam
reklamy lekarstw i tzw „wyrobów medycznych”. Dlaczego? Choćby
szukając informacji o składzie
specyfików.
Szamanów i czarownice od dawna wykpiwa się za leczenie tym, co
rośnie obok domu, a ziołom zarzuca się wręcz toksyczne działanie
na żywe organizmy. Tymczasem firmy farmaceutyczne z ziół „tworzą”
cudowne leki dodając do nich wypełniacze i rozmaite chemiczne
świństwa, tajemniczo nazywane „specjalną formułą”. Przecież
trudno opatentować zioła, ale z formułą, to co innego. Wyższa
szkoła jazdy warta niebagatelnych pieniędzy za
prawa autorskie.
Szamani przygotowując mieszanki ziołowe mruczeli tajemne mantry,
czarownice zaklinały czas,
albo urządzały swoiste misteria. Wszystko po to, aby ukryć przed
światem naiwnych, że to zioła, chwasty porastające każdy rów i
nieużytek robią robotę, a nie podrygiwania istoty mieszającej
składniki. Owe „formuły” są współczesną odmianą
szamańskich tańców. Dziwne, że zakon Bonifratrów omija jakoś
odium złej sławy. A
może sławy jakiejkolwiek. Kto był, ten węchem rozpozna bez trudu,
że trafił na zakonników-zielarzy.
Ale,
do rzeczy! Dla przykładu szeroko reklamowane są w radio i TV
szczytowe osiągnięcia współczesnej farmacji:
-
„Apetizer” – lek na apetyt dla osób starszych – powstał na
bazie wyciągu z kopru, mięty, cykorii, anyżu Reszta to patentowe
tajemnice alchemików z rodu Asklepiosa.
- Valerin sen – lek już w nazwie odkrywający swe nasenne działanie
a nieco skrywający, że działają wyciągi z szyszek chmielu,
krokusa i melisy.
-
Valused noc – działanie podobnie jak wyżej, ale przy okazji
uspokaja rozbrykane ciężkim żywotem nerwy – zawiera wyciąg z
korzenia kozłka lekarskiego, szyszek chmielu, i ziela męczennicy.
-
Skrzypovita – na wzmocnienie paznokci, włosów i do regeneracji
skóry. Jak sama nazwa wskazuje, siły
witalne wzmacnia
skrzyp polny, a
pokrzywa
dołączyła
dla
towarzystwa.
-
Bioanacid – specjalista ds. refluksu, czy nadkwasoty żołądka –
lekarstwo trochę się wstydzi swojego składu, bo nazwy ziół
podaje po łacinie, żeby nie powiedzieć wprost, że to aloes,
prawoślaz, rumianek, jęczmień i lukrecja.
-
Hepaslimin – „suplement diety” składający się z ziołowych
wyciągów mających strawić nasze menu. Powstał na bazie ziela
karczocha, liści ostrokrzewu, korzenia cykorii i ostryżu długiego,
czyli kurkumy zwanej również szafranem indyjskim.
-
Nasivin – wygodny aerozol zwalczający nieżyt nosa – zawiera
aloes i eukaliptus wpisane jakoś tak, żeby nie było ich widać na
żadnej ulotce.
Wystarczy!
Oczywiście,
nie wszystkie twory medycyny wykorzystują zioła. Niektóre jak
często i gęsto reklamowana:
-
Essentia Proactive – wspierająca pracę wątroby i odtruwająca po
nadużyciach cywilizacyjnych – wykorzystuje działanie witamin C,
E, B4, których również można poszukać w świecie flory, omijając
laboratoryjne składniki.
Istnieją
twory starannie omijające świat roślin, ale to już inna bajka.
Nie jestem wrogiem lekarstw, czasami tylko zastanawiam się, czy
ludzkość nie zapomniała o znanych kiedyś rozwiązaniach, a mijana
każdego dnia roślina nie zawiera antidotum na dolegliwości
standardowo leczone czymś, co rozpoznać może jedynie Mendelejew w
szczytowej formie.