niedziela, 5 maja 2019

Randka z nieznajomym.


Patrzył na nią. Zuchwale i jakoś tak, jak się patrzy na pierwszą miłość. Niemal czuła, jak siwe włosy znów nabierają barwy dojrzałych kasztanów i miękły skręcając się, by ułożyć się na plecach. Dawno nie miała już długich włosów, a takiej miękkości nie potrafi nadać żaden szampon. Tylko młodość potrafi sprawić cud, który niestety zbyt szybko mija. Przywykła do swojej siwizny i nie usiłowała jej tuszować farbami. I tak były twarde niczym szczotka do podłogi, a farby tylko potęgowały niemiłe wrażenie.

Kim był, że pozwalał sobie na taki wzrok, w którym miękły jej włosy? Wstydziła się przyznać nawet przed samą sobą, że nie tylko włosy jej miękły. Odgarnęła je z czoła tak, jak robiła to będąc nastolatką – dmuchnęła na niesforny kosmyk, żeby spadł znów na oczy i dopiero potem odgarnęła go ręką nietrwale chowając za uchem. To działało zawsze, więc nie zdziwiła się nawet, gdy zadziałało i teraz. Patrzył na nią z głodem, jakiego ukryć się nie da przed kobiecym wzrokiem. Jak mały książę na jedyną różyczkę w ogrodzie. Wolała milczeć – bała się, że zacznie się jąkać, że starczy głos ją zdradzi.

Zarumieniła się, a kurze łapki wokół oczu kurczowo przytrzymały wzrok siedzącego naprzeciw i bezwstydnie prosiły o więcej. Kiedyś… Schowałaby oczy pod stół, na własne kolana i udawałaby, że nie widzi jak ją pożera wzrokiem taki głodomór, ale dzisiaj nie chciała stracić ani sekundy. Patrzyła bojąc się mrugnąć okiem. Oblizała wargi, które zaczęły pulsować. One też były miękkie i żądne wrażeń. Chciały się oddać patrzącemu. Ileż to lat nikt nie przyssał się do nich? Nie pogryzł do bólu? Zdawało się jej, że pamięta, ale straciła całą pewność, gdy widziała, jak jego oczy śledzą niepozorny ruch języka i niemal toną w zazdrości, że to nie jego język zwiedza jej wargi. Boże – jak bardzo chciała, żeby tak się stało!

Wyciągnął rękę, więc mu podała własną. Bez słów, bo cóż mądrego mogła powiedzieć. Widać było po niej, że jej ciało pragnie towarzystwa i gotowe jest oddać mu się bez granic. Ręka, to tylko pierwszy z kroków… Wziął ją we własną i niemal się schowała. Miała małe dłonie, wyschnięte i poznaczone starczymi plamami. Zimne od niedotykania. Żadna kąpiel, czy rękawiczka nie zagrzeje przecież dłoni tak, jak druga dłoń. A on właśnie trzymał jej rękę w zagłębieniu własnej dłoni i przykrywał drugą. Bez pośpiechu, delikatnie, aż poczuła, że zaczynają się budzić jej palce i przeciągają się jak młode kocurki odsypiające obiad w wiklinowym koszu.

Kiedy odkrył jej dłoń była już gładka… przesiadł się, by móc ją pocałować. Obudził dreszcz, który trzepotał się po całym ciele starszej pani i nie potrafił sobie miejsca znaleźć. Zwiedził ją całą od środka, a serce staruszki rozśpiewało pieśń, jakiej nie zapomina się do śmierci. Wtuliła się plecami w ramiona pasujące wciąż bardziej i bardziej, gdy jej ciało odprężało się i ocierało o męską pierś. Jeżeli pożądanie ma zapach, to tak właśnie pachnieć musi. Gryzła wargi. Nie mógł tego zobaczyć, ale ona czuła jego oddech przedzierający się przez włosy na szyję. Parzący, odbierający spokój i … mógł ją tym oddechem rozebrać i strącić w piekielne czeluści. Był bezbronna.

Tak szybko oddychała chyba tylko dwa razy w życiu – raz, kiedy uciekała przed wulgarną przemocą płacząc i wzywając pomocy i wtedy, gdy pierwsza miłość niezdarnie rozpinała jej guziki… Oczy odpłynęły jej we wspomnienia, a piersi unosiły się pod bluzką znów za ciasną. Guzik walczył, żeby utrzymać się w jej cieple spłoszonym, unoszącym się pod niepokalaną bielą. Chciała przełknąć ślinę, lecz nie znalazła jej w ustach. Język błądził po zębach. Były gładkie i nawet bez sprawdzania wiedziała, że są równie białe jak bluzka, pięknie odcinając się od czerwieni warg pokąsanych, by nie krzyczeć piękna.

Czuła jego nos szukający czegoś za jej uchem i łaskoczący nieśmiało przy każdym wydechu. Usiłowała mocniej złączyć kolana, które miała już ściśnięte najbardziej jak mogła. Pod spódnicą pękała ziemia. Jeszcze się łudziła, że powstrzyma erupcję zakładając nogę na nogę i udami ściśnie. Pośladkami, siłą woli… Wystarczyło jednak, że spróbowała unieść stopę i kolana straciły łączność, gdy poczuła w nosie własny aromat. Ostry jak brzytwa. Szczery jak wyznanie i prawdziwszy od każdego piekła. Warga wymknęła się zębom, jak zając wymyka się czasem nagonce.

Uczucie nie zna więzień i granic. Jęknęła cicho. Musiał poczuć. Usłyszeć musiał. A przede wszystkim wiedzieć. Była jego. Cała i bez reszty. Nie musiał nawet prosić, bo zanim poprosiłby dostałby więcej niż mógł wymyślić. Rozchyliła kolana, aż spódnica zaczęła trzeszczeć w szwach pomiędzy gładkimi udami. Prawda płynęła z niej wąziutkim strumieniem czekając, aż przykryje go dłonią, ustami. Aż zanurzy się w niej po zatracenie. Świat przestał istnieć i nie było już żadnych wspomnień wartych wspominania. Była tylko chwila i ona kipiąca, wtulona we wspólny rytm.

Krzyczała? Być może. Uśmiech nie był piękny, bo w ekstazie jest najbrzydszym z możliwych. Popatrzyła na własny uśmiech i ciało pomarszczone, umęczone i zimne. Leżało wolne od bólu i od niej. Ona… Cóż – trzymała za rękę kogoś, kto dał jej poczuć ciepło i nie obiecywał nic. Nie musiał – był. I to wystarczało. Był, jak cała wieczność i tylko dla niej. Zostawiła ciało bez oglądania się po raz drugi. Niech zostanie to opakowanie. Zbędne. Zużyte życiem. Grunt, że nauczyło ją kochać.

32 komentarze:

  1. Lepiej późno niż później...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś dla ciała, coś dla... Ducha :)
      Zastanawiam się... czy 'to' doświadczenie będzie miało znaczenie?

      Usuń
    2. lubię, kiedy ktoś się zastanawia. daj znać, jak poznasz odpowiedź.

      Usuń
    3. Skąd będziesz wiedział, że to ja?

      Usuń
    4. odpowiedź jest ważniejsza od ust, które ją przyniosą. wystarczy mi wiedzieć.

      Usuń
    5. Usłyszysz niesłyszalne, zobaczysz niewidzialne.

      Usuń
    6. super. skoro sieję wiatr, to mogę dym zbierać.

      Usuń
    7. hmm... gdzieś musi być ogień. Wracam się ogrzać. Do tekstu.

      Usuń
  2. Czyżby te bezczelne, pożądliwe oczy należały do Śmierci? Jeśli tak to TA konkretna śmierć nie była staruszce przykra. Zresztą mam wrażenie, że starzy ludzie umieją śmierć oswoić, polubić nawet. Nie przyszło mi natomiast do głowy, że Śmierć może przybierać różne wcielenia i każdemu wydać się inna. Jaką ja chciałabym spotkać? Oto jest pytanie. Na pewno nie taką jak TA. Doznania ciała są niczym, w porównaniu z doznaniami ducha. Więc może Śmierć rozprawiająca o zagadkach egzystencji? Miło by było rozmawiać z kimś mądrym w tej ostatniej godzinie. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. każdemu według potrzeb... a może według zasług?

      Usuń
    2. Gdyby tak było, byłoby prościej i bardziej oczywiście. A tak, nie znasz dnia, ani godziny... I niech tak zostanie.

      Usuń
    3. niech. nawet, gdyby było można, to nie chciałbym.

      Usuń
  3. Dotykanie, rozbieranie wzrokiem jest bardzo ekscytujące, kobiety uwielbiają, kiedy się właśnie tak na nie patrzy,
    to takie nieoczywiste.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dla facetów nieoczywiste. kobiety doskonale rozpoznają głodomorów.

      Usuń
    2. Dla kobiet również, to, że jej pożąda teraz jest oczywiste, ale co byłoby potem ...już nie.....

      Usuń
    3. od przyszłości, to są wróżki i pisarze. gawędziarze. kobiety znakomicie radzą sobie z teraźniejszością.

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. cudowna książka - Wharton nic piękniejszego nie mógł napisać.

      Usuń
    2. Napisał. "Ptaśka". To jest książka, która tkwi w mojej głowie i zostanie tam na zawsze. Niezwykła.

      Usuń
    3. w księżycową jasna noc napisał i wiele innych, ale spóźnieni kochankowie to coś, co trudno dogonić. trudno o bardziej plastyczną książkę. czułem się jej częścią, kiedy czytałem. nie raz.

      Usuń
  5. No widzisz. W tym tkwi piękno literatury, sztuki, mówiąc ogólnie. Każdy może inaczej odczytać i inaczej odczuwać. "Spóźnieni kochankowie" nie przypadli mi do gustu zupełnie. "W księżycową jasną noc" - doskonała. Szkoda, że już nic więcej nie napisze. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. uwielbiam whartonowskie "gniazda" - ten pomysł mnie uwiódł bez reszty. każdy ma swoje tytuły - Franky Furbo też potrafi wygrać, ale dla mnie Kochankowie są szczytem niedościgłym.

      Usuń
  6. A dla mnie jego "Wieści" to kultowa książką, czytam ją od lat corocznie, przed Bożym Narodzeniem, już od lat. Nawet kupiłam nowe wydanie bo stare zaczytane i wyblakłe.
    "Spóźnieni kochankowie" mnie żenują, wolę" Dom na Sekwanie", " Opowieści z Moulin Bruit" ewentualnie "Rubio"

    OdpowiedzUsuń
  7. Odpowiedzi
    1. śmierć jakoś mniej boli w takiej wersji.

      Usuń
  8. czyli kochankowie roku... tekst porwał tak jak i oni się...porwali. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. nie wiem.
    był taki film.
    może dlatego.
    A może nie...

    OdpowiedzUsuń