sobota, 11 maja 2019

Wielka włóczęga.


- Za chwilę zostaniesz uśpiony – ubrany na biało, brodaty hindus był suchy jak tyczka i równie beznamiętny jak ona – potem spuścimy z ciebie krew, a krwiobieg wypełnimy płynem fizjologicznym. Przewód pokarmowy masz już wyjałowiony, więc i tu zagrożeń żadnych nie widać. Poza tym – odcięty od wpływu otoczenia powinieneś przetrwać w nienaruszonym stanie. Na wszelki wypadek ostrzygliśmy cię tak dokładnie, że nawet tajskie dziwki mogłyby pozazdrościć ci gładkości. Nie powiem, że w moim zespole jesteś bezpieczny, bo mam asystenta, który najwyraźniej pała do ciebie uczuciem nie całkiem platonicznym, ale obiecuję ci, że nie wniesiesz w nowy świat jego nasienia, nawet jeśli tego pragniesz. To eksperyment naukowy i nie ma mowy o egoistycznych, drobnych perwersjach.

Puścił do mnie oko, jakby spodziewał się, że będę miał siłę docenić ironię ostatniego zdania. Wiedział doskonale, że nie jestem tu z własnej woli, tylko zostałem „odłowiony” na ulicach metropolii i zanim trafiłem w jego łapska byłem prześwietlony nie tylko zdrowotnie, ale przede wszystkim skrupulatnie przepytany z koligacji rodzinnych. Nie wiedziałem wtedy, dlaczego wszyscy kiwali głowami słysząc, że nie mam na świecie nikogo, poza psem-pchlarzem, który przybłąkał się do mnie i od jakiegoś roku nie opuszczał mnie w biedzie. Dzieliliśmy razem niedolę i barłóg. On tylko czasem szedł gnany instynktami za jakąś suczką pachnącą intensywniej od innych i deponował w niej nasienie gnany ewolucyjną potrzebą. Ja? Zapomniałem już gdzie i kiedy złożyłem ostatni depozyt. Mój zapach odstraszał wszelkie naczynia, a nie znajdowałem w sobie dość energii, by zmienić przyzwyczajenia.

Wspomnienie psa podniosło mi ciśnienie. Oni go zabili, gdy tylko okazało się, że jest mi jedyną rodziną. Dostał zastrzyk i zgasł mi na rękach. Nikt nie zamierzał poświęcić mu nawet minuty więcej niż trzeba. Ledwie wyżebrałem, by zakopać truchło pod jakimś drzewem. Przez kilka miesięcy byłem trzymany w sterylnych warunkach, aż poschodziła ze mnie opalenizna od wiatru i zrogowaciały naskórek. Byłem jak niemowlę – gładki i pachnący dietą skoncentrowaną na witaminach i bilansie energetycznym. W naukowych cuglach zostałem zdezynfekowany , wyjałowiony i napełniony tym, co najlepsze… ponoć.

Podłączony do rozmaitych aparatur, prześwietlany, podglądany, testowany wziernikami, igłami, szprycami i faszerowany nawozami stałem się królikiem badawczym. Bezwolnym ciałem, nad którym kontrolę sprawował sztab odziany w kitle z generałem-hindusem na czele. Raz udało mi się ich zwieść i przez okno w łazience wymknąłem się chyłkiem. Nim mnie złapali powtórnie zdążyłem skosztować wódki i zasnąć na zapchlonym legowisku, które zdążyło zbutwieć czekając na mnie pod mostem. Byłem szczęśliwy zasypiając nieustannym drżeniu odbitych od wody świateł miejskiej nocy. Wtedy wszczepili mi chip pod skórę między łopatkami, bo tam okropnie trudno dosięgnąć. Nie jestem pewien, czy nie wszczepili również drugiego, gdy byłem bez świadomości, ale nie potrafiłem go zlokalizować. Okno w łazience nabawiło się kraty, a szyba chyba była pancerna.

Teraz mogłem tylko tańczyć na dwóch łapkach, a zespół grał na mnie swoją żywieniową arię, sprawdzając, czy mój organizm wychyla się zgodnie z założeniami. Byłem tuczony, czy może pasiony w jakimś tajemniczym celu, o którym nikt nie raczył nawet bąknąć jednego słowa. Aż do dzisiaj. Że też nie zorientowałem się, że właśnie przekraczam Rubikon…

- Domyślam się, że wolałbyś wiedzieć, nim zaśniesz – hinduski lekarz popatrzył na mnie spode łba dość ponuro – ja byłem przeciwny, jednak kierownictwo uznało, że lepiej byłoby, gdybyś miał choć okruch wiedzy. Zostałeś wybrańcem. Jest was raptem dziesięciu i ty rozpoczniesz waszą drogę w przyszłość. Może nawet naszą drogę? Pojedziesz w podróż w jedną stronę, bez szansy na powrót. Zapakujemy ci na drogę wszystko co wiemy o tobie. Wyniki badań, twoją krew, schemat maszyny i szczegółowy opis eksperymentu w wersjach analogowych i cyfrowych w kilkudziesięciu językach świata, bo nie wiemy, jaki będzie obowiązywał za mniej więcej pięć tysięcy lat. Teoretycznie wyliczone prawdopodobieństwo sugeruje, że przetrwasz nienaruszony. Nasi inżynierowie przeprowadzili udane mumifikacje wielu zwierząt i przedmiotów martwych, a lekarzom wydaje się, że przywrócenie do życia takiej mizeroty jak ty nie będzie problemem, chyba, że etycznym. Pamiętaj, że gdybyśmy mogli ożywić dinozaury ludzkość skwapliwie skorzystałaby z takiej szansy. A ty będziesz takim właśnie dinozaurem.

A potem przenieśli mnie do kapsuły z litego szkła. Wraz z łóżkiem przetransportowali mnie, chowając notatki i kilka nośników danych w różnych miejscach wokół mnie. Leżałem przywiązany i choć się szarpałem nie byłem w stanie uniknąć losu.

- Nie szarp się, to niepotrzebne – hindus odgarnął włosy z czoła, a mnie poklepał po policzku – Za chwilę wstrzykniemy ci coś na sen i opróżnimy cię z płynów ustrojowych. Zabierzesz wszystko ze sobą, nie zostanie tu ani skrawek Ciebie. Są tu tacy, którzy postarają się, aby zniknęła nawet pamięć o tobie. Za to będziesz najpiękniejszym na świecie kryształem. Pociesza cię to choć trochę? W tej kapsule, gdy tylko skończymy z płynami zaczniemy proces przyspieszonej krystalizacji. Idealnie wyważone warunki. Powinieneś stać się duchem kryształu górskiego. Niczym mucha w bursztynie zostaniesz oblany idealnie przeźroczystą tkanką kwarcu. Wtedy to szklane jajo zostanie rozbite, a kryształ wywieziony zostanie gdzieś w góry, żebyś miał czas przespać się choć te pięć tysięcy lat. Wspomnij mnie chłopcze, jak już dotrzesz na drugą stronę, bo po mnie nie zostanie już nawet pył wspomnień. A teraz w drogę kolego. Powodzenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz