środa, 8 maja 2019

(Nie)spełnienie.


Pudełko było stare. Z różanego drzewa? Ludzie lubili tak myśleć, szczególnie ci, którym wyobraźnia hodowana na romansach podsuwała takie pomysły. Nieszczęście polegało na tym, że było zamknięte, a w środku coś intrygująco grzechotało. Na co komu pudełko bez klucza? Ładne, zdobne i szkoda byłoby zaspokajać ciekawość niszcząc je.

A z tym różanym drzewem, to jednak coś na rzeczy było, bo wieko zawierało różyczkę inkrustowaną masą perłową. Takie trójwymiarowe zwieńczenie siedzące dumnie w najwyższym punkcie kuferka niczym wrona na antenowym maszcie. Drewno zdawało się być klejone z drobniejszych kawałków o różnych odcieniach. Z miniaturowych, nie zawsze regularnych klepek.

- Tetris – pomyślałem, gdy gospodyni wręczała mi je, jak ciekawostkę, którą nieodmiennie raczyła gości zaraz po herbacie i drożdżowym cieście z wiśniami. Obracałem w dłoniach niczym kostkę Rubika widzianą pierwszy raz w życiu pod czujnym wzrokiem gospodyni. Ona chyba była gotowa nająć włamywacza, żeby uwolnił jej ciekawość.

W środku grzechotało niepojęte, a tuż obok grzechotała uwolniona od kagańca wyobraźnia. Szafir większy od śliwki, pierścień czarnoksiężnika ze srebra tak starego, że poczerniałego niemal jak oczko skrzącego się w pierścieniu morionu, rzeźbiony w kości lewiatana posążek inkaskiego bóstwa o czterech pępkach i trójce oczu. Albo wręcz ziarno rokrocznie kwitnącej paproci zapakowane w konchę tchnieniem Afrodyty. Gdy humor nie dopisywał gospodyni, albo gościa chciała wyprosić tłumaczyła mu, że to kryształ górski, w którego wydrążonym wnętrzu ukryty jest dżin przeklęty, co na opak spełnia marzenia, albo wygłodniałe, ciekawe świata bakcyle zarazy.

Pudełko nie wyglądało krwiożerczo, więc niespecjalnie się obawiałem. Któż starszej pani dawałby broń biologiczną do ręki, kiedy ona potrafiła wydestylować z malin krople tak aromatyczne, że można było się zatracić przy pierwszej filiżance herbaty z konfiturą. I każda wojna mogła wtedy przejść obok niepostrzeżenie. Pudełko było jednak jej świątynią, przy której marzyła świat niepojęty. Może od dziewczątka wyobrażała sobie, że jest w nim obietnica nieśmiertelności, albo wskazówka do Sezamu?

Gospodyni poszła do kuchni, ukroić jeszcze trochę ciasta. Najwyraźniej przypadłem jej do gustu, gdy z szacunkiem obracałem to pudełko i kiwałem głową zgadzając się na każdą, nawet najbardziej nieprawdopodobną hipotezę. Słyszałem jak podśpiewuje cichutko. Chyba lubi śpiewać, gdy krząta się po kuchni. Głos miała miły, ciepły i pełen łagodności, a ja stałem bezradnie obracając w dłoniach pudełko. Rozdzwoniły się jakieś szklane naczynia, może drobniuteńkie kieliszki na nalewkę dereniową, o której wspominała, zerkając na portret wąsatego byczka prężącego muskuły w bardzo starych ramach.

Gdy tak obracałem pudełko do rytmu nuconej czastuszki zaczepiłem palcem o różę z wieczka, a pudełko kończąc obrót zostawiło mi ją w dłoni. Róża wpięta była w wieko krótkim, ostrym gwoździem. Chciałem wsunąć ją na miejsce nim gospodyni zauważy, że uszkodziłem jej świątynię, ale wtedy się stało coś, czemu nie potrafiłem zapobiec. Jeden z kawałków drewna z cichym skrzypieniem przesunął się o jakiś centymetr w głąb.

Stałem zdumiony tak bardzo, że nie wiedziałem co począć z rękami, gdy w drzwiach pokoju stanęła gospodyni. Rzuciła okiem na pudełko, potem na mnie, a głos jej zamarł.

- Umiesz to otworzyć? – wyszeptała pytanie pobladłymi ustami.

A potem przysiadła na skraju fotela i patrzyła jak zaczarowana. Nie umiałem, bo chyba tylko autor tej szarady potrafił ją rozwikłać, ale starałem się. Odłożyłem różę na stół i powoli starałem się wciskać i przesuwać fragmenty trójwymiarowej układanki. Zmierzch dojrzał już do intymności i stanowił znakomite tło dla płomieni tańczących w kominku, a ja wciąż naciskałem, szukając rozwiązania. Pudełko ostatecznie straciło swój z dawna utrwalony kształt i zmieniło się w skomplikowaną geometrię.

Gospodyni skubała ciasto i nawet nie zauważyła kiedy na przyniesionym z kuchni talerzu zostały okruchy mogące wystarczyć najwyżej jednemu, niezbyt głodnemu wróblowi. Palce mnie bolały i chciało mi się pić, ale w żarliwym, pełnym wiary wzroku gospodyni czaiła się niewysłowiona prośba o rozwiązanie zagadki. Zdążyłem wyzbyć się entuzjazmu, kiedy kształty znów zaczęły wykazywać się płaszczyznami. Po kolejnym, sam nie wiem którym obrocie bryła stała się zwarta i wolna od sterczących fragmentów.

Obracałem w dłoniach, aż między palcami coś niewielkiego spadło na dywan bezdźwięcznie. Nie zdołało się ukryć przed roziskrzonym wzrokiem gospodyni, która opadła na kolana i w półmroku dywanu szukała spełnienia marzeń. Zacisnęła dłoń z cichym okrzykiem tryumfu i podniosła się z kolan. Staliśmy we dwoje patrząc na starą, zasuszoną piąstkę, w której skryło się rozwiązanie zagadki.

Rozchyliła palce. Na dłoni leżał malutki, metalowy klucz… Nie musiałem sprawdzać, żeby wiedzieć. On był kluczem do otwierania pudełka. Gospodyni usiadła i widziałem, że odkrycie ją przygnębiło. Oczy miała wilgotne, a ręka drżała wraz z cienkimi wargami. Bałem się, że serce nie wytrzyma, że żałość powali tę silną kobietę. Szarpnąłem się prosząc o klucz, a przemodelowane pudełko zagrzechotało. Inaczej niż wcześniej, ale zagrzechotało. Zamarłem z dłonią wyciągniętą po klucz, a gospodyni zamknęła pięść.

- Nie! – krzyknęła z energia odrodzonej nadziei – nie wolno otwierać tego pudełka… Przecież wiesz, że nie wolno. Tam może mieszkać dżin złośliwy wielce i na opak spełniający marzenia, może jest tam czarna ospa przekładana dżumą i trądem, która czyha na śmiałka, żeby stał się siewcą śmierci? Może perła z morza nieskończonych łez, przy której śmiech posiadacza umiera dożywotnio?

23 komentarze:

  1. No właśnie, po co to we wszystko nos wścibiać
    Lepiej niech nie wysuwa się z pokrywy to, co pod nią powinno pozostać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak jest - niektóre sprawy pod pierzynką smakują lepiej

      Usuń
  2. Ha, poznanie czegoś dogłębnie czasem czyni z rzeczy/człowieka coś zwyczajnego. Dopóki zawiera w sobie tajemnicę-dla części osób jest czymś/kimś interesującym.
    Z podmiotami użytkowymi bywa różnie- dobrze jest znać mechanizm i funkcje,żeby nie uszkodzić podczas użytkowania, ale i umieć "naprawić".
    Co do skrywanych tajemnic- pojedynczego człowieka poznaje się całe życie-chociaż teoretycznie można przewidzieć jego wszystkie zachowania/ dobre i złe/. Przez to -łudzi się ten, komu wydaje się, że zna kogoś na wylot. Wiedza o czymś/kimś nie wyklucza zaskoczenia,bo przyzwyczajenie do określonych standardów/ zachowań - robi swoje tj. usypia czujność.
    Ps. Ale jak to bywa- do wszystkiego trzeba mieć właściwe podejście - to i wrota tajemnicy się uchylają.
    Czasem niektóre tajemnice lepiej pozostawić w zamknięciu- jak puszkę Pandory./ tu:https://pl.wikipedia.org/wiki/Pandora
    kasta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie wiedzieć jest czasem dobrze. bardziej kusi. tajemnice są pociągające, a prawda często obrzydliwie pospolita.

      Usuń
    2. Pospolitość?- jak tu być pospolitym, skoro jesteśmy tak różni? Czy chodzi Ci bardziej o nudę?
      kasta

      Usuń
    3. tajemnica pociąga bardziej.

      Usuń
    4. Wydaje mi się, że to zależy od człowieka i od tego czego dotyczy: życia czy np.książki, filmu itp. sensacji.
      kasta

      Usuń
    5. no tak - są tacy, dla których tajemnica nie jest atrakcją, a zagrożeniem.

      Usuń
    6. I są tacy, którzy nie lubią tajemnic, a pociąga ich prawda, nawet jeżeli jest obrzydliwie pospolita. :)

      Usuń
    7. * Wypada mi jeszcze wyjaśnić użycie w 1 komentarzu słowa "podmiot"-bo treść zdania odnosi się zarówno też do człowieka.
      kasta

      Usuń
    8. niech się i takim wiedzie. małe sprawy częściej się zdarzają, więc dla każdego wystarczy.

      Usuń
  3. Te tajemnice są dla niektórych bardziej pociągające, niż najpiękniejsza prawdziwie lśniąca i całkiem niewinna prawda. Może być i prawda, byle nie naga i odkryta.
    Pewnie nigdy tego nie zrozumiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. prawda lubi być naga. i wręcz powinna się podobać.

      Usuń
  4. Zawsze kusi to, czego nie wolno otwierać. Zawsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. za to kusi ciągle, a otworzyć można tylko raz.

      Usuń
  5. Jednak bym otwarła.
    Z drugiej strony rozumiem niechęć, bo tajemnica bywa kusząca, a jak napisałeś otworzyć można tylko raz. Chyba, że jest tam drugie dno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. trzecie - z drugiego wypadł klucz, a wciąż coś grzechocze. nie jesteś aby zbyt pazerna?

      Usuń
    2. Nie pazerna tylko ciekawa. Ciekawość to podobno wada, ale już się nie będę zmieniać.

      Usuń
    3. nie zmieniaj. da się z tym żyć.

      Usuń
  6. nie lubię świtu bo w jego blasku gaśnie tajemnica nocy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. lubię świt, bo wtedy świat rodzi się na nowo.

      Usuń
  7. czyli jak noc i dzień...
    Dobrze że są różnice - wyśmienicie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oczywiście - różnice sprawiają, że świat jest bardzo interesującym miejscem. ludzie zresztą też.

      Usuń