piątek, 13 marca 2020

Handel wymienny.


Dron patroluje przydomowy ogródek. Z wysoka słychać, jak warczy skrzydełkami, niczym wściekła ważka, ale pewnie zagląda do kilku sypialni, bo przecież truskawek wciąż nie ma sensu wypatrywać, a psia twórczość wydaje się niezbyt ciekawym dziełem, żeby zatrudniać maszynę do monitoringu. Starsza pani po wielkiemu cichu nadciągnęła na stalowym rumaku. Elektryczny był, w grube, miękkie gumy wyposażony i spore pole załadunkowe. Pani z trudem znosiła obecność kasku, który zdominował jej sylwetkę. Miałem wrażenie, że cała reszta doczepiona jest do niego jako alibi zupełnie nieproporcjonalne. Ale nie trzeba dźwigać ziemniaczków ręcznie. Ani narażać stopy na kontakt z podłożem niesterylnym. Dopiero po zmierzchu deszcz spadł, ale czy zmył wszystkie grzechy tubylców - nie wiem. Może chociaż zamroził, bo ciepło nie było. Starsza pani pozazdrościła mi czapeczki i chyba chciała na nią wymienić swój niegdyś błękitny kapelusik. Twardy byłem i bezwzględny – nie oddałem. Przyznała się, że wiatr porwał go z jej głowy i cisnął w kałużę. Może to mnie jakoś usprawiedliwia…

6 komentarzy:

  1. Czapeczka pewnie twarzowa skoro pani miała na nią ochotę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kto wie. pani wiekowa była i mogła mieć słabe oczy.
      czapeczki rzadko są twarzowe i wygląda się w nich mało atrakcyjnie, kiedy się je naciągnie aż po brwi.

      Usuń
  2. A może ów dron kaszlących szuka lub grzeszących, kto wie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz wyobraźnię. Dron do podpatrywania był czy podsłuchu? Czyżby babcia była cyfrowa, że umiała się posługiwać dronem? To pewnie dlatego straciła beret...
    Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. babcia posługiwała się elektrycznym skuterem, a dronem, to nie wiem kto i po co. mogę wyłącznie zgadywać.

      Usuń