środa, 3 czerwca 2020

Zguba.

Noc była, gdy wyszedłem szukać ciebie, brodząc po tych wąskich uliczkach, po zakamarkach, zaułkach zapodzianych, mostach, wyspach, kafejkach skromnie ukrytych pośród kamienic starszych od ludzkiej pamięci, gdzie już kiedyś udało mi się znaleźć… Szedłem tym chodnikiem, na jaki nie świecił księżyc patrzący srebrnym wzrokiem na drugą stronę ulicy. W takim świetle rubiny twoich włosów wyglądają jak dojrzałe winogrona, jak gorące kasztany, które chce się zjeść wprost z ciebie, nim ostygną, nim zgubią twoje ciepło i zapach skóry siejący zamęt w nas za każdym razem, gdy wsunę w nie nos.

Zaglądałem w zapomniane podwórka i niedokładnie zamknięte dziedzińce, podejrzliwie przyglądałem się rozlanym cieniom platanów i ukrytym pośród ligustrów ławkom. Nie było cię nigdzie. Zgubiłem cię. Wyrzucałem sobie, że nie zdążyłem nawet pożegnać się z tobą, ani powiedzieć, że kocham. Bo przecież kocham, bez uzasadnienia. Czuję to boleśnie, gdy każde damskie kroki budzą nadzieje i suszą moje oczy. A potem kroki cichną w ciemnościach to tu, to tam i wiem już, że nie twoje te kroki rozpierzchnięte po uliczkach pustych od twojego śmiechu. Wzrok mi więdnie, spływa krawędzią chodnika ku rynsztokom, jakby go wir deszczu porwał ze sobą. Nie pada. Nawet zimno nie jest. Sądziłem, że będziesz gdzieś tu, paląc papierosa pośród milczącej rzeki snującej opowieść niedokończoną, albo tańczącą, zasnutą melodią rozkołysującą biodra i chwytającą zębami dolną wargę, by nie dać się porwać beztroskiej ekspresji z obawy, że ktoś, obok, zauważy i wykpi marzenia tak jawne, rozgrzane i grzeszne.

Wracałem pokonany do domu, wciąż nie chcąc przyznać się do porażki. A przecież nie było cię wcale. Cicho zaskrobałem kluczami w zamku, zdjąłem buty. Kwiat wyrosły specjalnie dla ciebie wydawał się być zdziwiony, że zostawiam go w przedpokoju, jak parasol w słoneczny dzień. Został tam, bo tylko ty mogłaś być uzasadnieniem dla jego wątłej obecności w moim nocnym, melancholijnym życiu. Na fali westchnienia popłynąłem ciszej od rosy spływającej trzciną w zachłanność nurtu. Do sypialni, gdzie mieszkała bezsenność, a górskie, ośnieżone szczyty poduszek zwiastować miały lodowce kradnące ciepło każdej żywej istocie nierozsądnej na tyle, żeby się pośród nich ułożyć do snu. Gdzie okno niegościnne broni gwiazdom mrużącym oczy dostępu do wnętrza. Do pustki.

Oparłem plecy o ścianę. Byłaś w łóżku! Śpiąca, z niewyraźnym uśmiechem, odkryta, jakbyś dopiero co wygrała wojnę o oddech z kołdrą duszącą cię od chwili, kiedy zazdrość w niej wzięła górę nad rozsądkiem. Błysk zieleni, jedwabiu nocnej koszulki usiłował skarżyć się, że nie upilnował miękkości piersi, która niesfornie wymknęła się na wagary. Byłaś. Spałaś i nie śniłaś koszmarów. Twoja dłoń biegała po pościeli szukając pęknięć w lodowcu, albo bezpiecznej przystani. Może mnie? Bywałaś przecież już w moim łóżku, które zdradziło mnie niecnie i woli być twoim. Patrzyłem chłonąc spokój malujący się na czole, uczyłem się twojego oddechu. Mruczałaś jakieś zaklęcia i obróciłaś się wtulając we własną pierś, a włosy rozsypały ci się po twarzy. Zazdrościłem im bliskości. Poduszce, którą objęłaś mocno, zachłannie, opowiadając jej wyznania, od których poduszka puchła bezwstydną dumą.

Kołdra wspinała się na twoje biodra uparcie, nie zwracając uwagi na ból, kiedy z całych sił skopywałaś ją odsłaniając zęby. Byłaś... Więc jednak… Wczoraj byłaś też. I tydzień temu, a może to był rok? Nie potrafię zliczać czasu, ale wiedziałem, że bywałaś już tu i to wcale nie przypadkiem. Czemu więc szedłem przez noc szukając cię gdzieś daleko? Gdzie byłaś?

14 komentarzy:

  1. Wszędzie w powodzi słów...

    OdpowiedzUsuń
  2. Może w wyobraźni, w majaku sennym?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. grunt, że jest. że nie zgubiła się bezpowrotnie.

      Usuń
  3. Witaj, Oko.

    "Było ciemno więc niewiele też widziałam
    I pamiętam też niewiele
    Było ciemno wiem że z pochyloną głową stałam
    tak jak stoi się w Kościele
    A więc stałam nie widziałam było ciemno lecz słyszałam
    Wciąż... ten głos ten głos ten głos ten głos...

    Podejdź bliżej więc podeszłam
    Jak skruszony obywatel do przedstawiciela władzy
    Podejdź bliżej już wiedziałam
    Że ucieczka błyskawiczna tu niczemu nie zaradzi
    Więc podeszłam posłuchałam było ciemno lecz słyszałam
    Wciąż... ten głos ten głos ten głos ten głos..."
    ("Tango na głos, orkiestrę i jaszcze jeden głos" - G. Tomczak)

    :)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oko - to jest po prostu przepiękne!!!!
    Wyrazy najwyższego uznania.:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tęsknoty potrafią zagryźć rozum i wygnać w miasto. nocą, bez nadziei.

      Usuń
  5. Szukamy... szukamy tego co było tego co będzie, a i tego co jest też szukamy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak śpiewała Bukowina - szukam, szukania mi trzeba, domu, gitarą i piórem...

      Usuń
  6. "Miłość to wieczna tęsknota...."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czyżby?
      dla mnie to zachłanność bez granic, bez czasu, to pragnienie, które zignoruje każde inne.

      Usuń
    2. Pragnienie - nienasycenie? To takie uczucie samo w sobie, które nie dostrzega spokoju tuż obok. Nie twierdzę, że to coś złego... ale mam "Zły wiersz"

      Zły wiersz, którego autorem jest Julian Tuwim

      Nie wiesz o tym. A był deszcz
      I błądziłem po ulicy
      I szukałem i czekałem
      W żrącej, okrutnej tęsknicy.

      Nie wiesz o tym. Byłem zły.
      I poszedłem pić. I piłem:
      Wódkę, koniak, wódkę, koniak,
      I wesół, och wesół byłem!

      Patrzaj: to jest nędzny wiersz,
      Ale zły jest, zły i gniewny,
      Bo czekałem, bo szukałem
      W wieczór jesienny, ulewny.

      Usuń
    3. wiersz wcale taki zły nie jest, jak sam siebie określa. zawiera sporo prawdy. kiedy spełnienia nie widać jakoś trzeba rozładować napięcie.

      Usuń