poniedziałek, 29 czerwca 2020

Wyznanie.


Pierwsze były sroki ze swoim sardonicznym śmiechem ukrywające się w świeżo opierzonych drzewach. Potem, na ledwie skoszonym trawniku wykazującym tendencje do schnięcia pojawiły się szpaki – nieprzemakalne najwidoczniej. Młoda sroka wyglądała przy nich, jak zmokła kura i nawet żartować złośliwie nie chciała, tylko polowała na dżdżownice, które wynurzyły się z ziemi, żeby nie utonąć. Pod żywopłotami zakwitły pieczarki-mutanty. Wielkie jak talerze i brązowe od wilgoci. Śliskie niczym winniczki zmierzające w przyszłość mozolną. Pośladki w czerni zdominowały drogę do tam. Ciekawe, czy powrót będzie w bardziej wyszukanych barwach. Kostki granitowe, spomiędzy których deszcz wydłubał paprochy i piasek zdawały się być taterniczym szlakiem, pełnym wybojów i okazji do zwichnięcia kostki. Wspiąłem się. Do tam. A nie wspinam się, gdy mam obawy, że powrót mnie przerośnie. Wrócę. Wierzę, że wrócę. Chcę wrócić.

6 komentarzy:

  1. Podlotów trochę jest, awanturę potrafią zrobić, jak się rodzic spóźni z wsparciem.
    Grzyby jeszcze nie rosną, ale trawa po deszczach wybujała.
    Szczęśliwego powrotu po umytej kostce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pieczarki, to ponoć nie grzyb - ale podobno w lasach można już znaleźć i to nie zeszłoroczne, a świeże.

      Usuń
  2. Trafiłam już u siebie na te pieczarki, ale ja ich nie zbieram, czekam na maślaki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też powinny już być. ciepło i mokro... natura sprzyja.

      Usuń
  3. Te wielgachne, chyba pieczarki rosną wszędzie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. grzyby potrafią spacyfikować każde otoczenie - nawet dziura w betonie wystarcza, żeby się osiedliły.

      Usuń