wtorek, 23 czerwca 2020

Gladiator.


Byli tacy, co dokarmiali manty, albo własną piersią bronili niepokalanej dotąd rafy koralowej. Trzeba przyznać, że zaangażowane zostały piersi takiej urody, że ledwie zauważyłem spoza nich ową rafę. Kupa… gówna? Odchody i odpadki z ginących bez końca skorupiaków, czy innego podwodnego planktonu. Czym tu zachwycać się? Gdyby nie pomnikowe, zapewne lekko podrasowane piersi rzecz trudna do zauważenia. Przypomniałem sobie, że są księgowi zliczający bociany, czy żurawie, albo zaglądający do gniazd orłom, albo krukom, bo podobno taka karygodna ciekawość gotowa ocalić życie ptaszyskom. Ciekawe jak. Jajeczka – owszem - niezły rozmiar, można byłoby pomyśleć o porządnym śniadanku, ale ocalenie gatunku? Brednie jakoweś chyba!

Można zdalnie adoptować zwierzątko w ogrodzie zoologicznym gdzieś w Patagonii, czy Lizbonie… Dokarmiać tranzytem. Przelewem błyskawicznym. Walutą europejską, albo jakąś inną – okazy nie są wybredne i żrą, jak popadnie. Nawet mocno zdewaluowane waluty. Grunt, żeby było dużo. Bo jeść trzeba i nikt dotąd nie opanował życia poza układem trawiennym. Nawet Salomon z przysłowiowej próżni nie zdołał uronić ani kropelki, a co dopiero zapewnić dostatek i typowy dla wieku dojrzałego lekki bufor bezpieczeństwa zwany pogardliwie otyłością brzuszną. Nie do końca zrozumiałem ideologię hodowania okazów niewolniczych w krajach ościennych i wspierania tej formy ucisku, jednak łzy w oczach celebryckich mają przekonać mnie o słuszności idei i konieczności złożenia daniny współczesnym bogom, pod groźbą, że kolejnym razem nosorożca ujrzę na archiwalnym filmie BBC, albo po ułożeniu tysiącelementowych puzzli 3D. Jakbym kiedykolwiek widywał go w innych konstelacjach...


Łatwo kpić komuś, kto żadnej wojny nie przetrwał, nawet tej, która bezskutecznie skrywała los ptaszka dodo wymarłego z powodu apetytu drapieżników i własnej niezdolności do odlotów. Przegrani poszczą na ogół i nurzają się w martyrologicznych wspomnieniach bardziej niż kombatanci stadnie grzejący w popołudniowym słońcu członki, które udało im się wynieść z frontu wschodniego. Postanowiłem walczyć. Żeby nie umrzeć jako wieczny rezerwista, dezerter globalnego zacietrzewienia. A ponieważ najłatwiej walczyć o coś, czego da się dosięgnąć, trzeba było poszukać wroga odpowiednio małego, albo zawrzeć sojusze z olbrzymami. Dziura ozonowa zacumowała gdzieś na odległych krańcach stratosfery, więc pozostawała poza moim zasięgiem, a liny cumowniczej nikt dotąd nie odnalazł i nie zesłał jej na wieczne wygnanie w zimną toń kosmosu, więc i ja skazałbym się na błąkanie się jako ta ślepa kura licząca na szyderczy uśmiech losu bez większych szans na sukces. Walczyć, by przegrać? Kim trzeba się urodzić, żeby podjąć taką walkę? Mesjaszem?


Potrzebowałem czegoś dla małych. Prostych, może nawet prymitywnych. Widziałem wokół takich, co zrezygnowali z żywiny i z dumą okrążali miski pełne trawy, albo jak osy obsiadali paterę owoców. Inni, wcale nie mniej radykalni oszczędzali wodę do tego stopnia, że nie musieli się tym chwalić, bo nosy w ich otoczeniu dysponowały wiedzą o postępach i sukcesach w zwalczaniu niedoborów wody pitnej, albo tylko zdatnej po przegotowaniu. Śmierdzieć jest łatwo, trudniej smród znosić. Nie pamiętam pochodzenia wiedzy, jednak ktoś wcześniej zauważył, że wystarczy cuchnąć gorzej od wszystkiego, żeby wszystko inne stawało się boskim aromatem. Iść na łatwiznę? Przetartym szlakiem? Jak jakiś święty rozdać wszystko, żeby oddalić pokusy i zastygnąć w skorupie dojrzewającej pleśni? Obrzydliwość podobnego rozwiązania świat dostrzegł na szczęście – konwencje genewskie piętnują użycie broni biologicznej i straszą sankcjami, embargiem i wiecznym potępieniem. A miałem walczyć z maluczkim, nie z machiną sięgającą mackami na całą Europę, a aspiracje mającą daleko większe.

Sięgnąłem w głąb siebie. Niewielka ta „głąb” ale sięgnąłem. Burczało mi w brzuchu, a gazy usiłowały rozprostować kości. Gazy tak mają, że dążą do rozprężeń. Może to i lepiej? Rozprężenie wnosi do organizmu podejrzanie słabo uzasadnione zadowolenie, ale przecież błogość nieudawana maluje się na sumieniach, bo twarz stara się jak może zamaskować zachwyt, gdy organizm uwolni się od balastu. Atmosfera w jakiś sposób potrafi zapanować nad obrzydzeniem i pozwala woniom mieszać się bez końca. Nawet tym, z ujemnej strony osi zapachów. Podziwiam ją za determinację. Moja wyobraźnia od razu zaczyna zadawać pytania, a co, gdyby się jej znudziło? Wystarczyłoby małe rozprucie, chwila nieuwagi i przez dziurkę… jak za Grzesiem piasek…

Trzeba koniecznie pomóc. Wesprzeć. Duchem chociaż. Modlić się, żeby wytrwała bidulka, żeby nie popuściła, jak pluton wojska po grochówce. Jak boża krówka po pracowitym przedpołudniu poświęconym na rozdrabnianie łąki za domem i przetwarzanie jej na bezwartościową paszę nadającą się na nawóz, lub ognisko po starannym osuszeniu. Olśniło mnie! Mogę walczyć i wygrać! Wystarczy, że nie będę jadł grochu pod żadną postacią. A niech tam! Gotów byłem nawet nie hodować bydlątek. A co! Ma się ten rozmach, rodem z ofensywy pancernej pod Kurskiem. Samopoczucie i nie tylko poprawiło mi się natychmiast. Zachwycony uniosłem nos i poszedłem krokiem zwycięzcy. Świat powinien być ze mnie dumny, ale jeszcze o tym nie wie. O bojowniku, który właśnie za waszą i naszą… grochu jadł już nie będzie. Poświęcenie epickie wręcz. Godne mistrzowskiego pióra. Obym wytrwał. Przegranych bojowników często myli się z rebelią. Zwycięscy zawsze stają na piedestałach.

4 komentarze:

  1. Witaj, Oko.

    "I znowu list ci piszę poważny
    O męstwie

    A jest to wiedza goła jak jeleń
    Co krwawi — burak — na przeczystym śniegu

    A jest to mądrość smutna jak chłop
    Myjący nogi przed wędrówką w szpital

    A jest to tylko spora butla śmiechu
    Co skacząc — chlusta w kurze karawanu

    A przecież głowa
    Ten włochaty garb
    Ma swoją dumę
    Kolosalnej kuli

    Można ją jeszcze — gdy zagłada — wtulić
    W ciepłą piwniczkę zapłakanych warg"
    ("Męstwo" - St. Grochowiak)

    :)

    Pozdrawiam:)




    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. znakomite. słów trzymasz w głowie na wszystkie okazje. nawet na takie zupełnie niespodziewane.

      Usuń
  2. "Niewielka ta „głąb” ale sięgnąłem" - ;)
    Ja o filmie Gladiator chciałam coś - piękny film w moich klimatach, i ta muzyka... tyle razy już oglądałam i zawsze płaczę... ale cii

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kobiety płaczą, bo to wyraża ich emocje. różne, trudne do przewidzenia.
      jeśli jednak chcesz, to cii...

      Usuń