niedziela, 26 maja 2019

Kampania majowa.


Tyle wokół niedobrego, że postanowiłem zaradzić. Najpierw przeprowadziłem wewnętrzną debatę i uzgodniłem z własnym sumieniem dyspensę – będę zło lał po mordach, jak jakiś strażnik z Teksasu, czy inny bezpański samuraj. Drobny problem się objawił w obliczu RODO, sprawiające, że zło zamaskowało się i nawet miejski monitoring mi nie poda danych osobowych dobrowolnie. Chyba trzeba, żebym jakąś ankietę powołał do życia i uzupełnił ją kiełbaską wyborczą.

Na wędlinach znam się słabo, ale nieopodal w dyskoncie była promocja na kabanosy (?!) drobiowe. O matko! Zdawało mi się, że to konia pakuje się w metry bieżące jelit i suszy aż twardością zaczną przypominać policyjne pałki z czasów świetności ZOMO, by gratisowo przetestować stan uzębienia. A tu taka niespodzianka. Niech będzie – jelitko wyborcze gotowe, połamane szczodrze w słupki i na talerzyku rodem z Cepelii, albo nawet z Bolesławca leży, aromatem uwodząc kota. Skutecznie. Widzę to i duch we mnie rośnie. Pokusa godna zdrady zła i objawienia, żebym w szranki stanął. Niemal słyszałem już bojowy zew kastanietów!

Zdałaby się jakowaś hostessa, gdyż wygląd mam bliższy alternatywnej urodzie. Ani biustu, ani tyłka, nawet trzepotać rzęsami nie potrafię, chyba, że się mucha zaplącze pod okiem, ale na to wołałem nie liczyć. Stanąłem przed lustrem pełen wątpliwości. Niby ogolić nogi mógłbym, jeśli ma to coś pomóc, ale czy pomoże? Trudno – skoro misja wzywa, więc dylematy odsunąłem na później i zacząłem odkłaczanie organizmu. Chyba mnie porwał entuzjazm, bo popłynąłem na tej fali tak, że zrobiłem się na gładkie bóstwo dookólnie. Trochę swędziało podczas oprysków dezynfekcyjnych, a kot zdecydowanie zaczął mnie unikać.

Z braku hostess i biustu delegowałem na pierwszy plan mięsień piwny z prywatnej hodowli. Jednogłowy, za to okazały i pomrukujący rubasznie. Do takiego można się przytulić bez obaw, że siniaków narobi. Ogrzeje przy tym zupełnie bezinteresownie, choć potrzebuje wzajemności i raz na dzień czegoś do żarcia – jak śpiewała przewrotnie pani od poezji. Ekspozycja stała wymagała oprawy, a że jako odaliska nie miałem zbyt wiele doświadczeń za garderobę posłużyła firanka. Mało używana, bo tak przeźroczysta, że tylko udawała, że coś zakrywa. Moskitiera pod tym względem wydaje się materią szczelną. Zacząłem pracę nad choreografią – układ dowolny i pląsałem nie czekając na oceny jury.

Niczym rasowy arab potrafiłem stąpać wyciągniętym kłusem choć to śmiesznie wygląda, kiedy jajka w synkopach wybijają przesunięty rytm na udach. Odziany w klapeczki podkreślające pęciny i miraż sukni rozglądałem się za uzupełniającą wystrój biżuterią. Ech! Gdyby to już był sezon na czereśnie, to miałbym jadalne kolczyki, a tak trzeba będzie improwizować. Postanowiłem więc chociaż szpony pociągnąć na perłowo. Odszukałem resztkę akryli po ostatnim malowaniu chałupy i wspomniałem jak trudno było się pozbyć piegów w kolorze saharyjskiej żółci czy dzikich pnączy. Z braku cierpliwości zanurzyłem dłonie w pojemnikach, a następnie zaczekałem aż ociekną z nadmiaru barwnika i skrzepną nad kuchenką gazową.

Czas schnięcia przeznaczyłem na identyfikację zbrodni wartej natychmiastowego zwalczenia, oraz zestaw pytań do ankiety odzierającej bezprawie z anonimowej powłoki. Trochę mnie rozkojarzył fakt, że szkolenie na komandosa ominęło mój życiorys, a dwumiesięczny kurs samoobrony uświadomił mi, że w sportach walki będę ofiarą nawet, gdy zbrodniarz będzie niepełnosprawny. I ja mam zło zwalczyć przykładem? Majestatem wątpliwej proweniencji? Może zamiast epatować woalem firany należało się opancerzyć? Jak staromodne żelazko? Zło (jak wiadomo skądinąd) na ogół bywa złośliwe i skore do przemocy i tylko gwałtem się na nim odciskać, a mój podstawowy rekwizyt do odciskania nie za bardzo się nadawał, chyba, że jako forma dla eksponatów zmierzających na zderzenie czołowe z naprzeciwka. Żeby choć przyspieszony kurs sumo, albo eksplozja ukrytej jaźni wyćwiczonej w zakamarkach Shaolin…

Głupio zrezygnować z wypracowanego starannie image tak błahych powodów, więc poprzestałem na gderaniu i pocieszaniu siebie, że przecież naród stanie murem, gdy szlachetność celu i mojego oblicza zajaśnieje na froncie walki ze złem. ZŁEM! Zostało jedynie je wykryć. Wykryć i unicestwić, jak stonkę, czarną ospę, czy ból zęba. Otworzyłem się na świat, rozpostarłem receptory w poszukiwaniu wroga i stąpałem, bo prozaicznie iść nie wypadało. O bieganiu lepiej nawet nie wspominać – w końcu nie byłem jakimś drapichrustem, co gania za spódniczką, czy kolorowym balonikiem. Nie godzi się stawać do walki spoconym. Najwyżej po skończonej walce można skromnie przycupnąć i ukradkiem otrzeć pot z czoła – najlepiej końskiego. Konie doceniają, kiedy się je ociera z potu po walce.

Przestwór pełen anonimowego zła zadrżał zaniepokojony moją energetyczną obecnością, a ja stąpałem po owym przestworze z gracją, wdziękiem i mięśniem gotowym do poświęceń na rzecz ludzkości. Firana łopotała niczym sztandar zatknięty na szczycie twierdzy uwolnionej z rąk barbarzyńców, gdy niosłem w świat przesłanie, lekko tylko zasłaniając się talerzykiem pełnym rozdrobnionego drobiowego (nadal nie poradziłem sobie ze zdumieniem) kabanosa. Entuzjazm wciąż we mnie wrzał, kipiał i elektryzował otoczenie, aż uświadomiłem sobie, że moja niedoszła ankieta nie zawiera ani jednego pytania. Trudno! Będę improwizował! Z tak prozaicznej przyczyny wycofać się na strategiczną pozycję się nie godziło. Bitewny szał dodał mi sił. Stąpałem, może nawet kroczyłem sięgając każdym krokiem kolejnego Rubikonu, aż dotarłem w przestrzeń zasiedloną, oswojoną i mogącą stać się jądrem nowego porządku – ławeczka pod obficie płaczącą wierzbą, na której zasiadło trzech emerytowanych muszkieterów.

- Noooo… sąsiad! – usłyszałem chrapliwy głos pełen podziwu, na jaki zasługiwałem jako wódz naczelny przyszłej armady – aleś się wystroił! Za to z zakąską trafiłeś idealnie, bo właśnie się skończyła. Siadaj z nami na kielicha zanim się spocisz! Do boju!

24 komentarze:

  1. Depilacja to ZŁO! W dodatku niekonieczne. Demoniczny wynalazek szatana...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no! i już jest co zwalczać! hurra!
      bo do tej pory wróg się ukrywał za węgłem.

      Usuń
    2. Czym by go tu...
      Wodą święconą może?
      Różańcem obronno-zaczepnym?

      Usuń
    3. nawozem na porost szczeciny?
      kupą?

      Usuń
    4. To takie trywialne...

      Usuń
    5. więc stępiaczem brzytew. rdzą. pustynią energetyczną.

      Usuń
  2. biedą - bezdomni są zarośnięci jak dziki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I w ogóle "Trąbo nasza, wrogom grzmij!"

      Usuń
    2. nie wiem, czy chcę iść na wroga z obnażoną trąbą.

      Usuń
    3. Możesz iść z odzianą.

      Usuń
    4. to już łatwiej. co prawda wojna ma w nosie konwenanse, ale jakoś mi nieswojo...
      i popłakałem się ze śmiechu, gdy wyobraziłem sobie taka walkę z depilacją, kiedy świecę przykładem...

      Usuń
    5. Teraz to i ja płaczę.

      Usuń
    6. to dobrze - dzięki temu nie czuję się taki opuszczony tej walce.

      Usuń
  3. A flaszki duże czy małpki mieli, bo podobno moda na małpki jest ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie podejrzewałem nawet, że to jest najbardziej interesująca informacja w tym opowiadaniu. w moich okolicach nie siada się do szczeniaków - szkoda nóg - kupować trzeba duże opakowania - na przykład 0,75, żeby za często nie spacerować.

      Usuń
  4. No sąsiad, a oprócz zakąski miałeś wodę ognistą na zmniejszenie szoku, no bo ta firana to ho, ho, hu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nawet Zeus niewiele więcej nosił - jakąś aureolę i podręczny piorun.

      Usuń
  5. Cha cha:) Dobre. Humorystyczna, lekko prześmiewcza scenka.
    Uśmiech mój wywołała. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak dobrze, że tu zajrzałam, te perłowe pazurki......boskie ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. sztuka współczesna. trzeba sobie radzić i improwizować.

      Usuń
  7. Troszku przesadziłeś z outfitem. Wszak wódka i zakąska działają magicznie same z siebie i świat piękny jest, i ludzie pięknieją. Niezależnie od perłowych pazurków i depilacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to tylko elementy rozpraszające. z powodu wódki zapewne nie odbyło się kilka wesel, a może i na wojnę ktoś się spóźnił, względnie z niej zrezygnował. o wystrój dbać trzeba, bo prorok mówił "nie znacie dnia ani godziny"

      Usuń