środa, 29 maja 2019

Nim wstało słońce.


Pani hodowała zmarszczki myśląc mroczne myśli. Była zbyt młoda, żeby się udawało niechcący, więc musiała się wysilać, aby nad wyczesanymi brwiami zaistniało coś więcej niż gładkość. Rzeką spławiają się martwe leszcze. Ciekawe, że pod prąd. Nie przetrwały tarła i teraz przyglądają się im wrony dla których to dość karkołomny posiłek. Drepczą niecierpliwie po balustradzie ignorując mnie doskonale. Może wiatr doholuje martwice do brzegu i będzie im łatwiej? Kominy elektrociepłowni wysyłają w niebo świeżutkie, jeszcze ciepłe chmury, jakby tych co już tam są było za mało. W szuwarach niewidoczna drobnica śpiewa godowe pieśni słuchając odzewu z porośniętego nabrzeża. Ktoś potrącił majowego chrabąszcza, którego zewłok leżący na chodniku czeka na głodomora, a tymczasem na chodnikach i przystankach już trwa konsumpcja, jakby to były biwakowe śniadania.

8 komentarzy:

  1. Czyli dzień jak co dzień... dobrze że osobliwe opowiedziany. Zawsze to urozmaicenie i nadzieja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. osobliwie... niech będzie. trudno chodzić tymi samymi ścieżkami i nudzić się, więc czymś trzeba zająć zmysły.

      Usuń
  2. Jak zwykle trafna obserwacja, widzisz więcej niż przeciętny przechodzień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo nie noszę aparatu fotograficznego - Ty pstrykasz, więc nie musisz pamiętać, bo pamięć zewnętrza przechowa - ja widziane ubieram w zdania, żeby zachować.

      Usuń
  3. Byłam niedawno w miejscu, gdzie chrabąszcze leciały z nieba masowo.

    OdpowiedzUsuń