poniedziałek, 13 grudnia 2021

Dylemat.

 

- Zabijemy wszystkich mężczyzn! - zaproponował – A jeśli nie ich, to zabijmy chociaż ich jądra! Wtedy…

 

Rozmarzył się bez pośpiechu. Na piegowatej twarzy ze śladami niedoleczonej ospy wietrznej, trądziku pełnego wulkanicznych wzniesień w każdym możliwym kolorze, pojawiła się błogość. Można śnić na jawie. Naprawdę! Ale, kiedy dysponuje się zapleczem finansowym, sny łatwo przekształcić w ekstrawagancką inwestycję. Sprzedajnych lekarzy nie brakowało – każdy chciał lepiej jeść, jeździć ciut dostojniej i mieszkać wystarczająco godnie, aby niewiasta nie sarkała, podając zbyt rzadki krupnik na niedzielny obiad.

 

Moja wyobraźnia najwyraźniej wkroczyła na tory marzyciela. Widziałem jak omija pułapki, z jaką determinacją eliminuje przeszkody i jak szerokim, choć skrupulatnie ewidencjonowanym strumieniem płynie kasa, zmieniając światopogląd pospólstwa. Gwiazdy, gotowe za poklask sprzedać swoje wątpliwe cnoty, celebryci niemający nic, prócz jednodniowej chwały, politycy niepewni jutra i zubożałe umysły smażące pierogi na margarynie, bo masło wiecznie było zbyt drogie…

 

Chemia nieśmiało zapukała w żołądki mas. W promocyjnej cenie, zachwalana przez zagłodzone na śmierć modelki, z których nawet biustonosz spadł nim zaprzyjaźniony paparazzi zaapelował o podobną niedyskrecję. Nowe leki na nowe czasy – tak głosił slogan, jakim wycierali sobie gębę nie do końca skorumpowani, by swobodnie udawać ignorancję. Ktoś podniósł ręce, by powiedzieć – nie chcę brać udziału! I nie będzie brał. Już nic nie będzie, bo granitowa płyta wycisnęła z płuc ostatnią skargę, sprawiając kłopot ulotnej duszy, by zagościła pośród stada tępych cumulusów.

 

- Zabijmy ich nasienie. Niech teraz kobiety powalczą o przetrwanie, a my, niczym w haremie będziemy przebierać, nie bacząc na rzeszę eunuchów mogących zaoferować jedynie krople potu na naoliwionej, bezpłodnej piersi! Nic to, że doskwiera ci garb, a sznyty na twarzy szpecą. Będziesz królem, cesarzem i Bogiem – wybieraj!

 

Nie wierzyć obłąkanemu, który dysponuje piedestałem, przed jakim karnie klęka świat finansjery, to objaw dewiacji. Darwin uprzedzał, że natura ewoluuje i tylko ci, którym udało się przystosować, przetrwają. Reszta zdechnie w ciemnych, gnijących zaułkach rozdroży totalnego rozwoju. Ukląkłem, przyjąłem zlecenie i wdrożyłem bieg maszyny czasu napędzanej nie-moją-walutą. Świat oszalał. Nieprawdopodobne, ile można osiągnąć, gdy się nęci pod kotłem odpowiednio do zamiarów. Ilu pożytecznych idiotów przyjęło za własną doktrynę, dzięki czemu tym nieufnym można było nasypać tak wiele proszku do drinków, żeby zdusić wątpliwości moralne nadwyrężone niezbyt schludnymi życiorysami.

 

Świat krzyczał, bojkotował, zachęcał do wszystkiego, czego żądał Mój Pan. A on chciał wytrzebić stado. Niewielu mogło się obronić, bombardowane zewsząd trucizną sączącą się z głośników i monitorów. Z pism i ustaw, z wyroków sądowych i powszechnej głupoty. Marsze i kontrmarsze wędrowały przez świat w rytm napędzany jednym łonem – tym, które pragnęło wyłączności. Wirtualne gwiazdy wznosiły zachwyty zliczając miliardy odsłon, ilekroć głosiły jedynie słuszną ideę.

 

Każdy chciał dołączyć. Nikt nie chciał zostać w tyle, albo z opuszczonego peronu oglądać odjazd szczęśliwej rzeszy ludzi – znajomych, przyjaciół, kuzynów, nieznanych ojców i niegodziwych matek. Pod kotłem płonęły miliony, miliardy papierowych bożków z obliczem tego, czy innego śmiertelnika. Ołtarz nie gardził najmniejszym skrawkiem. Czkawka zbyt małego kotła błagała o litość, w zamian otrzymując więcej energii, niż mógł znieść. Grono neofitów własnymi ciałami broniło go przed rozerwaniem na strzępy, sądząc, że jeśli trzeba poświęceń, to idea staje się świętością, patriotycznym obowiązkiem, który wypełniłby każdy, jednak to oni stać się mieli narodem wybrańców.

 

Pierwsze pomniki, zbudowane pozornie ku pamięci poległych, szybko ozłociły się, przemianowane na kamienie milowe rozwoju cywilizacji. Zamiar uparcie trwał w cieniu. Mamił, łudził, zwodził. Ale nie przestawał podsycać ognia. Trudno było się opamiętać, gdy taniec czarownic zaczął wirować skrywane głęboko nienawiści wobec męskiej niesprawiedliwości. Zaprzepaszczone, nastoletnie złudzenia. Ołtarze padły, by zrobić miejsce walecznym o spienionych ustach. Niewiasty wreszcie poczuły moc stworzenia. Wszechmoc. Męski świat niepostrzeżenie karlejący od początku dywersji nie potrafił nawet z poziomu kolan zaprotestować. Pełzał. Skamlał. Żebrał o zauważenie. Głupcy! Piedestał był skrojony na dużo większą skalę!

 

 

A kiedy przyszło opamiętanie, nie dało się już zatrzymać karuzeli. Nie było nikogo, kto potrafiłby do gorejącego kotła wrzucić wystarczającą fortunę, by rzecz odwrócić, albo choć ograniczyć skutki. Niczym koło zamachowe historia toczyła się nadal – bezwładnie, bezwolnie i bezradnie. Rozum wracał pośród oporów, bo tak łatwo płynęło się z niekończącym się strumieniem przywilejów za pokorność. Młodzieńcze wzwody daremniały o brzasku i nawet ciepło dłoni nosiciela nie potrafiło skłonić nasienia do przedśmiertnego paroksyzmu.

 

Faktycznie – garb, jąkanie i figura odległa Apollowi o całą długość miary wszechświata nie stanowiła już kłopotu. Nawet ja, karzeł ohydny mogłem rozkazywać. Grymasić. Dzielić i rządzić, szanowany bardziej, niż Krezus. Wystarczyło przeczekać. Bez walki, bez epatowania i spolegliwości. Owszem – miałem wsparcie. A raczej kaganiec. Mądry Pan mnie powstrzymał, a ja, w egoistycznym bilansie nie dostrzegłem strat – wszak moja płodność nie była dotąd nikomu potrzebna. Wstrzymałem się bez udręki i przeczekałem fałszywe obietnice. Represje i odwołania do moich obywatelskich sumień, obowiązków i powinności. Schowałem się w mysiej norze i tam, zahibernowany przetrwałem nagonkę.

 

Dziś… mogę. Jako jeden z niewielu mogę i tylko drobny robak zwątpienia mnie drąży:

 

– Mój Pan diabłem był, czy wręcz przeciwnie?

6 komentarzy:

  1. I do mysiej nory łatwo się dostać lub inaczej, może nie być do kogo wychodzić.
    jotka

    OdpowiedzUsuń
  2. No, no... O takiej wojnie jądrowej jeszcze nie słyszałem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. miło, że udało się zaskoczyć kogoś, komu fantazji nie brakuje.

      Usuń
  3. A jak taka fantazja stanie się rzeczywistością???

    OdpowiedzUsuń