czwartek, 30 grudnia 2021

Rezygnacja.

 

- Nie ma już mojego świata – westchnąłem, wymazując go gumką z księgi gatunków zagrożonych i przenosząc w księgę zaginionych.

 

Zadumałem się widząc łatwość unicestwienia rzeczywistości. Wystarczyło postawić parę mizernych literek. A przecież jeszcze niedawno zwiedzałem dzikie góry pełne pejzaży, jakich nie dostarczy żadna platforma telewizyjna, czy baza danych z obrazkami sieciowymi. Teraz? Tylko patrzeć, jak telefon poinformuje mnie, że zbytnio oddaliłem się od adresu zameldowania, że na śniadanie zjadłem zbyt wiele glutenu, za mało karotenu, a pakiet witamin był zdecydowanie zbyt ubogi na mój wiek i wagę. No i używki oczywiście – limit kawy przekroczony już chyba dożywotnio, alkohol jednorazowo wprowadzony do organizmu w ilościach przekraczających sugerowane roczne spożycie wciąż drzemie w żyłach budząc nostalgie i zachowania niegodne. Bo śpiew w połączeniu z marynarskim krokiem nie przystoi mojemu IQ.

 

Niemal słyszę przekleństwa GPS przyglądającego mi się z pogardą. Że taki ruchliwy jestem i poprzestać na małym nie mogę. Kamery przemysłowe przetwarzają obraz, badając przy okazji zmiany w organizmie, czy masę ciała wyliczoną na podstawie gabarytów. Karta debetowa wciąż ostrzegająca przed nieprzemyślanymi bądź karygodnymi zwyczajami zakupowymi, sugeruje natychmiastową poprawę, pod groźbą blokady środków finansowych na okres wystarczająco długi na potrzeby rekonwalescencji. Bramki sterowane elektronicznie wpuszczają mnie niechętnie i wypluwają z jakąś zdumiewającą zawziętością. Gdziekolwiek bym nie wszedł czuję się jak persona non grata, choć zimne elektroniczne oko nie posiada duszy, która umożliwiłaby uczucia.

 

Tylko patrzeć, jak chmara narzędzi rzuci się na mnie, szczepiąc przeciw wszystkiemu, dokarmiając zgodnie z tabelą zapotrzebowania, regenerując, prostując wszystko, co od normy odbiega. Wyprasują mi sumienie i piegi. Odtłuszczą, zdezynfekują i postawią w sterylnym kącie, bym trwał jałowo i aseptycznie. Uwolnią mnie od ciekawości i pragnień. Zmuszą, bym zapomniał, jak smakuje kropla deszczu spływająca zza ucha pod koszulę. Jak pięknie marznie czubek nosa sprawdzający zapach śniegu. Jak kurczy się moszna w zimnej, morskiej toni.

 

- Głupcze – wyrzucałem sobie – dałeś się ograbić z analogowych wartości i nie dostrzegłeś kiedy stałeś się niewolnikiem cyfr.

 

Nostalgie gryzły mnie od środka i nie chciały przestać. A przecież nawet marzyć już nie potrafię bez tego blichtru. Zapomniałem, jak to się robi. Osaczony wiadomościami z zakątków zbyt odległych, abym mógł samodzielnie sprawdzić ich wiarygodność, uwolniony od obowiązku wiedzy, którą przecież ktoś już zebrał w wielkiej serwerowi i dzieli się demokratycznie dniami i nocami.

 

Nikt nie widzi mnie i nie potrzebuje wcale. Nie domyśla się mojego istnienia, które zostało sprowadzone na margines społeczny. Może, gdybym publicznie zademonstrował nagość wysokiej rozdzielczości, zdemolowany zgryzotami żołądek wywinięty na lewą stronę, czy relację on-line z kolonoskopii przeprowadzonej topless przez personel złożony z pierwszoligowych celebrytów utkwiłbym na mgnienie powiek w czyimś życiorysie. Jednak nie. Również tego nie potrafię.

 

Wilgoć rozmazuje widzenie. Płaczę? Chyba tak właśnie nazywa się czynność odbierająca mi wzrok. Zamykam oczy i wtedy pojawia się obraz. Smak i zapach ognia. Trzask płonących drzazg pełnych soków. Może nadal potrafiłbym rozpalić garść chrustu?

4 komentarze:

  1. Trafny obraz współczesności. Skoro nie ma powrotu do świata analogowego, trzeba siedzieć w cyfrowym. Niedawno sieć mnie zaatakowała, że byłam pod Biedronką, a nie weszłam. Skąd wiedzieli, kiedy byłam bez telefonu? A ja byłam w paczkomacie k/ Biedronki... Powinnam się wytłumaczyć?
    Serdeczności zasyłam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. paczkomatowi się przedstawiłaś, to Cię rozpoznał cyfrowy świat. ohydne to. marzy mi się kompletnie analogowy dzień. a jeszcze lepiej dwa tygodnie. trzeba uważać bo w Bieszczadach nie wszyscy się zmieszczą.

      Usuń
  2. Jak ktoś powiedział: przyszłość nie stoi za rogiem, ona już tu jest. Bez świata cyfrowego nie mogłabym czytać twoich wpisów, a ty nie mógłbyś ich wysyłać w przestrzeń. Więc nie ma co psioczyć.
    Ja lubię oba światy i wydaje mi się, że to wielki przywilej współczesności; mieć dwa światy na wyciągnięcie ręki.
    A jaki zrobimy z tego użytek i czy potrafimy zachować umiar to tylko od nas zależy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie psioczę. pozwalam tylko popłynąć wyobraźni tam, gdzie chyba nie chciałbym zajrzeć osobiście.

      Usuń

      Usuń