poniedziałek, 20 kwietnia 2020

Mi(s)tyczne uczucia.

Będę twoim Minotaurem. Zostań moim Labiryntem. Będę przemierzał mroczne ścieżki twojego sumienia, szukając ciepła i głęboko ukrytego serca. Bo chyba masz serce? Niechby malutkie i nieużywane od dawna. Mam czas. Znajdę, odkurzę, wyliżę z ran zaropiałych. Będę biegł szybko. Jak byczek Fernando, merdając ogonkiem. Jak rycerz z la Manczy na widok czwororękiego bandyty ogarniętego furią.

Przemierzę nieprzebyte. Nie raz, nie trzy. Nieustępliwie i bez końca. Niechby bez czasu. Zatonę w otchłaniach niezbadanych i będę. Twój i w tobie. Dla ciebie, dla nas. Sierść mi się jeży na grzbiecie, a chuci pode mną niemal płoną w gorączce pożądania. Popędzę z tą pochodnią, jak z kagankiem światłości. Własnym ciepłem ogrzeję ściany, niech skonam, gdybym był łgarzem. Ciebie ogrzeję nie tylko oddechem, choć ten gorący, bucha resztkami duszy, zupełnie jak anioł kaszlący białymi strzępkami kłębiastych chmurek biegnących za horyzont wstydliwie.

Popędzę naprzeciw, na przekór nawet. Popędzę, bo pędzić umiem i popędów mam nadmiar. Zuchwale ruszę w czeluści. Rozchyl jeno ramiona, czy co tam zechcesz rozchylić, abym się zmieścił z całą moją tęsknotą i chucią. Z marzeniami i nabrzmiałym w erekcji ego. Rozsuń uda do krzyku, bym runął na ciebie, jak husaria pod Kircholmem na wraże zastępy. Gorączki liczne mienią się na mych licach. Mniemam, że i ty płoniesz. Jeśli nie w sobie, to w moich rozpalona słowach. Czuję już kurz twoich wspomnień i murszejące na ścianach niespełnienia. Odświeżę je, wydobędę barwy. Rozpłonię je i rozpalę niczym artysta-kowal przed przystąpieniem do tworzenia.

Dech historii z twoich trzewi na mnie zerka i mierzwi mi mój brak fryzury. Czy to twoje dłonie przeszukują grzywkę, żeby węgle czerwonych oczu odsłonić? Jestem. Jestem tutaj mój Labiryncie. Czekałem na tę chwilę, na wilgoć zatęchłą, żeby dać się jej oszołomić, uwieść i lec w niemym zachwycie, jako pomazaniec tobą umazany, upojony twą niecnotą mocno zaniedbaną. Dawno chyba nie wpuściłaś tu nikogo? Dziewicze przemierzam ścieżki? Ech… Mów do mnie jeszcze, mów mroczności nieskończona, niech moje libido polegnie za najbliższym załomem, niech dusza w durszlak się zmieni, lecz mów. Szepcz, albo krzycz. Bez różnicy.

Pędzę w swym pędzie, w popędzie, w zmysłów pomieszaniu. I nie wiem tylko, czy pajęczyna Ariadny znów mnie krwawą nicią nie spęta, żebym orła wyciął i łbem wyrżnął w ścianę śmiertelnie. Potrafisz mieć miękkie ściany? Ratuj mnie mój Labiryncie, bo nic mniej i nic więcej nie potrafię. Tylko pędzić do ciebie poprzez twoje nieskończoności, korytarze skręcające znienacka i ścieżki wijące się jak wody z gór spływające.

Co? Jak to dwa pokoje z kuchnią? Jakie drzwi otwarte? Usiąść? Ja-usiąść? Na fotelu? Z tym moim pożądaniem, to się nie zmieszczę. A ty? Gdzie ty będziesz mój Labiryncie?

5 komentarzy:

  1. O różnych marzeniach słyszałam, ale żeby Labirynt? Poza tym, w Labiryncie już błądzi ekipa rządząca - nie za tłoczno będzie? ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieszczka w Internecie20 kwietnia 2020 10:31

      PS. Zamiast "błądzi" bardziej pasuje "błąka się".

      Usuń
    2. czyżby udało się wysilić na oryginalność?
      przecież nie jestem pierwszym - to wiem nawet ja, który przecież nie aspiruje do kaganka oświecenia.
      labirynt, a Labirynt, to kolosalna różnica - w Labiryncie tłoku nie ma... co dzieje się w labiryncie, tego nie wiem zupełnie. Niby jedna literka, a jednak zmienia.

      Usuń
  2. No cóż, jest takie powiedzenie: każda ofiara znajdzie swego kata.

    OdpowiedzUsuń