wtorek, 16 czerwca 2020

Wciąż potrafię się dziwić.


Dziewczę było ściśnięte garderobą tak, że przyglądałem się z podziwem, jak też będzie oddychać. Płytko. Dżinsy kurczowo przytulały się do łydek i ud, pasek wyprofilował talię osy, bluzeczko-bandaż ściskał niewielkie piersi – szczęśliwie niewielkie, bo przy większym rozmiarze materiał musiałby puścić. Dziewczyna o białych kostkach. Najwyraźniej krew aż tam nie docierała. Twarz również cierpiała na niedostatek krwi i tylko czarne kreski flankujące oczy stanowiły kontrast dla jednolitego tła. Znów zakwitły lipy i sukienki wyległy na ulice, znak, że sezon na siniaczki znów nadszedł. Będę zerkał. Ilekroć się zdarzy. Dopiero co oglądałem w autobusie brzuchacza topless, jak sapał w maseczkę i pocił się, jakby zamierzał w trakcie jazdy zbić wagę przynajmniej do ciężkiej. Na siedząco? Wiatr przebiega mi drogę i usiłuje poczęstować młodymi liśćmi wierzby, ale na chininę nie czuję apetytu. Wróble kryją gniazda przed głodem srok w gęstym listowiu drzew. Budowlańcy zza wschodniej granicy uczą beton wspinaczki, a wiatr slalomu między nieistniejącymi wczoraj ścianami. Chodnik usłany płatkami maków wygląda jakby przeszła procesja zielonoświątkowa. A to ja przeszedłem… Albo dopiero mam przejść.

4 komentarze:

  1. Taka młoda może sobie pozwolić na obcisłości, jeszcze nie wie, że przyjemniej swobodnie oddychać, ale moda rządzi.
    U nas pachną ostatkiem sił jaśminy, lipy jeszcze czekają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeszcze nie wszystkie lipy zakwitły - tylko te pochopne i niecierpliwe.

      Usuń
  2. Ale skąd sypie Ci się ten mak?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z poboczy, ze skarp rowów, z trawników i nasypów kolejowych.

      Usuń