poniedziałek, 16 września 2019

Letnie akcenty.


Pośród kurtek oblegających chodniki krótkie spodenki zdawały się być ekstrawagancją, podkreśloną jeszcze rudym owłosieniem wspinającym się po udach niczym bluszcz ku słońcu, choć z cokolwiek odmiennym i nieoczekiwanym rezultatem. Gość z gatunku wyposażonych na bogato w tkankę zarówno miękką, jak i tę twardszą podpięty był do programu zewnętrznego poprzez uszy i tańczył głową, rękami czynił podejrzanie wężowe ruchy i drobił nóżkami niczym przerośnięta baletnica rodem z jeziora łabędziego. Całkiem niedaleko pochrząkiwał przerośniętym silnikiem dwuosobowy samochód ledwie mieszczący miniaturę King Konga o ramionach grubszych od ud nie cierpiących na anoreksję. King Kong oczywiście odziany był wystarczająco ubogo, żeby można było podziwiać dywan na klatce piersiowej i wszystko to, czym obdarzyła go siłownia. Poza rozumem, który najwyraźniej jest przeźroczysty, albo skwapliwie chowa się w cieniu bogactwa. Pani siedząca w BMW o rejestracji z odległych stron przemawiała do pustego wnętrza gestykulując i przewracając oczami by omijać dzielące piersi zacisze ocienionego, głębokiego wąwozu – aż dziw, że miała czas patrzeć na drogę. Chyba niedokładnie, bo King Konga nie dostrzegła, co było wyczynem godnym uwiecznienia w księgach. Pomimo tłoku na przystanku nie dostrzegłem ani Galla, ani Anonima, więc postanowiłem równie anonimowo uwiecznić w imieniu nieobecnych kronikarzy owo widzenie. Czarnoskóry biegacz uciekał zawzięcie przed gęsią skórką, wdychając spaliny, żeby przypadkiem nie odbarwić się pod wpływem czystszych, więc zapewne szkodliwych wersji powietrza. Korki wlewały się w Miasto i sączyły jadowite pomruki, co staje się normą, ilekroć niebo wypluje choć odrobinę wilgoci.

10 komentarzy:

  1. Rzeczywiście letnie, poczułam jeszcze lato we wpisie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. poszukam więcej, żeby zostało trochę dłużej.

      Usuń
  2. Od BMW osobiście wolę stary model angielskiego Astona Martina, bo kocham stare samochody.

    Witaj Oko, dawno mnie nie było, ale cały czas pamiętam o twoim blogu i będę zaglądała.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. najwyraźniej miałaś coś do zrobienia, co nie pozwalało bywać.
      udało się?

      Usuń
  3. Odbarwiony Murzyn faktycznie mógłby poczuć się źle.
    Wiesz, zastanawiałam się już kilka razy nad fenomenem tych widzeń przelanych na blog i pewnego razu postanowiłam spojrzeć na ulicę Twoimi oczami. Ku mojemu zdumieniu, udało się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to świetna zabawa, żeby umysł nie zamarzł. cieszę się, że się udało.

      Usuń
    2. Zrobiłam to jedynie w głowie, więc się ulotniło. Ale udało się.

      Usuń
    3. noszenie w głowie jest trudne, ale da się zrobić - ja układam gotowe zdania, żeby nazwać widziane - wtedy trzyma się łepetyny. a przy komputerze, to już bezczelnie zrzynam z głowy.

      Usuń
  4. Gdybym miała w zasięgu jakieś miasto, mogłabym pobawić się w kronikarza widzeń. Ostatni raz zapisałam wszystko co widziałam na ulicach Trójmiasta. Włączyłam do tego wszystkich ludzi, którzy mnie zaczepiali, bo mam taką dziwną przypadłość, że w miastach dość często mnie ktoś zagadnie. I Warszawa, tak, stamtąd też przywożę widzenia. Ale kiedy to było... Zbyt rzadko, stanowczo zbyt rzadko.

    OdpowiedzUsuń