niedziela, 7 czerwca 2020

Ti, ti, ti, taaa...


Szyszki znalazły w końcu odwagę, albo straciły siły i walą na łeb, na szyję z drzew wprost na miętolone kosiarkami trawniki, albo asfalty, na które usiłują wdzierać się samochody. Skutecznie. Szyszki pękają, nasiona umykają w szczeliny, załomy, szpary, albo oddają życiowe soki zmiażdżone oponami i lepią się do podeszew nikłą kroplą – ostatnim tchnieniem życia. Krótkie spodenki i bluzeczki bez rękawów odsłaniają tatuaże, blizny, a jeśli już nie, to przynajmniej urodę ciała. Ptaki patrolują okolicę w poszukiwaniu owadzich żeremi. Kołyszą się na szczytach tui wypatrując łupu, żeby w przypadku sukcesu gwizdnąć ostro na pobratymców i złupić bez litości osadę. Fioletowe kwiaty na ciemnozielonym, gęstym listowiu przypominają jakiś senny koszmar, w którym dobro skończyło się, nim zaczął się pisać obraz, a reszta eskaluje w stronę horrorów mających w nosie kardiologiczne kaleki. Wreszcie deszcz, podszyty gradem, gra w kółko i krzyżyk sam ze sobą na puzzlach chodnika; kto wygra? Pewnie nie ten pan, który pod pachą niesie sporą zabawkę-wózek, mieniący się kolorami czterokołowiec zasilany jednym, zupełnie nie mechanicznym koniem stanowiącym jednocześnie funkcję kelnera, bodyguarda, nauczyciela, przewodnika wycieczek i... ech! Renesansowy omnibus po prostu. Ale wózek jest pusty, jakby dziecię zawieruszył gdzieś po drodze... Kosy penetrują niedorosłe zboże poświstując, maki rzucają niepokojąco czerwone kleksy na szyby pojazdów w których życie zamyka się w enklawie kabin, wnętrz niedostępnych i niegościnnych, nie znoszącym obcych. Chmary szpaków ćwiczą desant, żeby uchwycić przyczółek na dojrzewającej właśnie czereśni. Niskopienna kobieta myje okna, niezrażona aurą – widać tylko dzisiaj może to zrobić, względnie jutro czystość okien zadecyduje o jej przyszłości. Jej okien, o jej przyszłości – paskudna ta konkluzja pozbawia mnie złudzeń. Trudno żyć tylko dla siebie. ONI wciąż mają znaczenie. Ja bez nich - nie. Więc co? Też umyć? Mimo mroku i gradu szemrzącego po parapecie alfabetem Morse’a w tempie zbyt szybkim, żebym odczytał przekaz? Nie! Stać mnie wciąż na nonkonformizm. Taki malutki, ledwie zauważalny dla mnie, na moją skalę szyty. Niech znów się nie zdarzy, niech nie umiem właściwie, niech domyślam się, zamiast wiedzieć. Trudno. Aspiracje powinny być powyżej możliwości – inaczej życie stałoby się nieznośnie nudne.

4 komentarze:

  1. Najgorzej, gdy ktoś zupełnie bez aspiracji, nawet do mycia okien...

    OdpowiedzUsuń
  2. To te baby, myjące okna z uporem maniaka, sprowadzają ulewy i burze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i całe szczęście - tydzień deszczu na pół roku kalendarzowego, to niemal kompletna posucha.
      niech myją z większym uporem.

      Usuń