piątek, 15 stycznia 2021

Ekstrakty cd.

 

Zaraziłem się historycznym wyzwaniem, żeby napisać coś, co zmieści się ledwie w trzech zdaniach i maksymalnie trzystu znakach wliczając spacje (oba  warunki są niezależne i mają zajść jednocześnie, co wcale nie jest oczywiste, a tym bardziej proste), więc próbuję ponownie.

 

 

Niepewność.

Gryzę własne palce z niepokoju. Bo może przyjdziesz, zostaniesz i sprawisz, że jutro nie nadejdzie przez trzysta lat. Ponoć to mrzonka, ale wierzę tak bardzo, że palce bieleją mi od ściskania kciuków i niemal słyszę nieśmiałe kroki na schodach – jeden, drugi, aż wreszcie skrobiesz w drzwi ostrożnie…

 

Niepewność.

Gryzę własne palce z niepokoju. Bo może przyjdziesz, zostaniesz i sprawisz, że jutro nie nadejdzie przez trzysta lat. Ponoć to mrzonka, ale wierzę tak bardzo, że palce bieleją mi od ściskania kciuków i niemal słyszę nieśmiałe kroki na schodach – jeden, drugi, aż wreszcie skrobiesz w drzwi ostrożnie…

Chciałbym.

Dać coś z głębi siebie. Zostawić ślad, wiekuistą pamiątkę, jaką zapamięta każdy – nawet ten, który w procesie mnie-stworzenia nie miał świadomości wspólnoty z moimi genami. Masochistycznie przyznam się, że gówno potrafię i nie utoczę ani kropli więcej – tylko tak mogę obdarować przyszłość.

Dorastanie pośród ignorantów.

Mikroskopijne przedszkole, realizuje na podwórku nieuświadomione, trudne do artykulacji potrzeby niedojrzałych istot, które ledwie pojawiły się w skomplikowanej rzeczywistości. Pod nadzorem tych, którzy już zdążyli pozbyć się złudzeń, bo wiedzą. Słowa bezlitośnie przecinają powietrze: nie wolno!

Głód życia.

Własną krwią chciałem nakarmić oseska, którego dopiero co począłem. Z trzewi moich, z genów skażonych niedoskonałością przeszłych pokoleń. Ssał tak zawzięcie, jakby słońce nie miało wzejść jutro – w odmętach jego apetytu sczezłem, usychałem szybciej, niż opadłe jesienią liście drzew.

Apetyt.

Pierworodnego dla przykładu zjadłem sam, następnego z miotu podałem tobie. Płakałaś przełykając, bo matki nigdy nie uwierzą w nemezis, kiedy ja, niewzruszony, mówiłem:

- Bez nas nie mają żadnych szans, pustą piersią nie nakarmisz nawet jednego, a ja prędzej zdechnę, niż na czczo cokolwiek upoluję!


2 komentarze:

  1. Fajnie, że dalej kombinujesz. Podziwiam umiejętność zmieszczenia się w tak skromnej formie.
    Pierwsze WOW. Widzę dwie historie naraz. Jedną o tęsknocie za ukochaną, przy której świat przestaje istnieć i niecierpliwym oczekiwaniu na spotkanie z nią. Ale to skrobanie do drzwi podsuwa mi wizję strzygi, czy innej zmory. Bomba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. za zamkniętymi drzwiami każdy trzyma własne demony.

      Usuń