poniedziałek, 25 października 2021

Wskroś rynku.

 

Starsi ludzie o czołach ukrytych pod beretami przekradają się pochmurnymi ulicami dyskretnie, jak za okupacji. Pulchne szczęście przebiegło jezdnię, goniąc tramwaj, który niemal zamerdał na widok nastoletniej radości. Młoda, przyszła mama ukryła głowę pod czarnym szalem tak rozpasanym, że można byłoby nim przykrywać sopockie molo burzową porą. Sroka-miniaturka siedząc na środku ulicy przyglądała się wesołym przepychankom szkolnej wycieczki kontemplującej pojemnik PCK na odzież dla potrzebujących. Bernardyn wypakowywał się z bagażnika samochodu, szyszki pochowały się pod skrzydła ligustrowej geometrii. Chłód skurczył dziewczęce spodnie tak, że nie tylko kostki, ale i spory kawałek łydki zawodzi nagością między mankietem, a butem - zaplecione w iksy nogi nie przeszkadzały łkaniu absolutnie. Parki pociemniały w wilgotnych żółcieniach i brązach, a zieleń zachowywała się niepewnie, jak nieproszony gość, któremu towarzystwo wyraźnie dało do zrozumienia, że nie jest mile widziana. Gołębie szpiegują okolice, od czasu do czasu zapadając w letarg na skrajach dachów. Kosy szukają mroku, by móc z ukrycia drwić z przechodniów, albo kokietować tych, którym w torebkach marznie drugie śniadanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz