poniedziałek, 27 stycznia 2020

Tabu

- Nie Stachu. Nie namówisz mnie na pewno. I na twoim miejscu nie siadałbym tam pod tą sosną. Mów co chcesz, śmiej się ze mnie, ale jeśli chcesz tam iść, to beze mnie. Nie przekonasz mnie. Jakby mało miejsca w lesie do siadania było. Popytaj we wsi, to się dowiesz, że tam, to nawet grzybów nikt nie zbiera, choćby ich dwa wiadra się śmiały na kilometr. Zapytaj co starszych, tylko tak na boczku, żeby za wiele uszu nie było, bo się ludziska wstydzą zabobonów takich. Ale skrzynkę wódki tam postawię i stać będzie ruski rok i żaden tubylec się po nią nie schyli na pewno. Niedobre to miejsce. I lepiej je z daleka omijać. Ty za długo w mieście siedziałeś, to możesz nie wiedzieć, kiedy szkrabem biegałeś, to mogli ci nie powiedzieć, a teraz, to nie ma kto. Może Kryśka pamiętać będzie. No dobra, chodź gdzie kawałek dalej, bo licho nie śpi, to ci powiem. A popatrz, popatrz, żebyś zapamiętał, żebyś więcej się nie oglądał i nie kusił losu.

Poszliśmy spory kawałek, a Stachu jeszcze za plecy zerkał i taka ciekawość niezdrowa z niego szła w powietrze, i na gębę mu pytania wyskakiwały, jak małoletniemu pryszcze. A kiedy już się udało odejść kawałek, że drzewa zasłoniły i nawet wiatr od sosny nie szemrał złowieszczo, tośmy siedli na pniu zwalonym i w słońcu kolana grzejąc, pot z czoła my otarli i zakurzyli. Po całym, jak dorośli. Stachu kapsel zerwał i butelkę podał, bo przy gadaniu to schnie niemożebnie, wiec od razu łyk spory wziąłem i rozsiadłem się wygodniej.

- Pluń Stachu na to miejsce bez wstydu i żalu, bo żałować nie ma co. Las w końcu duży i tej jednej sosenki, to możesz sobie odpuścić, choćby i krzyczała do ciebie. A może. I kiedy krzyknie, to lepiej nie słuchać, bo omami i najsilniejszego uwięzić gotowa. A kiedy prezent dostaniesz, to ci tak w pięty pójdzie, że nie będzie się komu poskarżyć nawet. Widziałeś, boś się gapił jako to cielę. A ptaszka jakiegoś słyszałeś tam może? Biedronkę, czy pasikonika widziałeś? Nic. Żadne bydlątko się tam nie zbliży, bo rozum swój ma i najmniejszy robaczek. A muchę, jeśli w te strony przywieje, to broni się i łapkami powietrza się trzyma i walczy jak z rzeki prądem, żeby nie tam. Wieje stamtąd wszystko, co zmysły ma jakie takie. Co instynkt dziedziczy w każdej komórce. I tylko miastowe głupki ze stępionym czuciem zajrzą tam czasem, kiedy się w okolicę tutejszą zaplączą. Bo tam zieleńsza trawa, bo cień, bo zapach żywicy tak pięknie uwodzi, a wokół ni krzaczka, więc wręcz zaprasza, na piknik, na kości wyprostowanie, na lenistwo. Poleżeć i wygrzać kości, czy z dziewuchą jaką pobaraszkować.
Nikt już nie wie, co się tam stać musiało, jedna Wieśka może co wiedziała, ale jej nie ma, a czy kto ją pytał? A pewnie i nie, bo się bali ludziska - i Wieśki, i tej sosenki. A mnie ojczulek tu przyprowadził i nawet nie straszył, że nogi mi z tyłka powyrywa, jeśli tam pójdę kiedy. Krzepę miał, i mógłby to zrobić, a on jak nie on. Powiedział tylko, że głupi nie jestem i dla własnego spokoju trzymać się będę z daleka. A pokazał, żeby mnie na wsi chłopaki nie naciągnęli na jaki zakład, czy inną zabawę szczeniacką. Poważny był przy tym jak katafalk, tom i uważniej słuchał. A jak skończył mi gadać, to rwałem do chałupy, aż się za mną kurzyło, dobrze, że w portki nie narobiłem. Może przesadzał, może barwił stare opowieści, ale nie namówisz mnie żadną siłą, żebym tam poszedł. Ani na trzeźwo, ani po pijaku.
Bo tam, jak zawoła, jak się na ziemię położysz, to zaśniesz. Zaśniesz nawet nie na długo. Tyle, żeby zapomnieć. A jak wstaniesz, to nawet nie poznasz, że spałeś. Czyli niedługo, bo słońce to samo grzeje, wiaterek wieje i okolica ta sama. Nie poznasz, jakbyś tylko okiem mrugnął, a już wystarczy. I nie wie nikt, czy z ziemi to ciągnie, czy od sosenki płynie, ale ludzisków zmienia. Na resztę życia i żadnego lekarstwa nie ma. Paskudnie zmienia, bo nie tylko na gębie, lecz w charakterku gmera. Najgorszą zarazę ci z flaków wyciągnie i ją rozmnoży. Na wierzchu położy i gnać cię będą ciągoty okrutne. Jeden, co się naśmiewać z ludzi uwielbiał, ten śmiać się już będzie tylko. Do końca świata się śmieje i jako wioskowy głupek po okolicy do dzisiaj się kręci, a uśmiech mu z pyska nie schodzi. Inny, gorączką pchany nienawiści zacznie mordować bez pamięci, aż go chłopy na widłach zostawią, gdzie w polu daleko, coby władza nie wiedziała kto i dlaczego. A i dziecina taka tu żyła, co to jej rosnąć się odechciało po jednym śpiku pod oną sosenką. No metra nie miała chłopina, a każde narzędzie za duże, za ciężkie i portki w sklepie dziecinnym mu kupowali, albo mu szyła matula przez łzy ledwie widząc. Szkoda gadać za wiele, nie mnie cię Stachu straszyć, ani rozumu uczyć. Niech ci wystarczy, że kiedy pójdziesz, już sobą nie wrócisz. Jeśli ci znane niemiłe, jeśli szukasz, czegoś nie zgubił i w genach po familii nie dostałeś, to idź do sosenki, ale do mnie już nie zaglądaj. A i do domu nie wracaj, cobyś Kryśce i dzieciakom krzywdy wielkiej nie zrobił. A kiedy zobaczysz gdzie w lesie, że młody łoszak a łopaty ma jak byk staruszek, znak to niechybny, że się maleństwo nie całkiem normalne zrodziło i zabłąkało pod tę sosenkę. Z daleka omijaj, bo to niepewny zwierz bardzo. I wcale bym się nie zdziwił, gdyby ta puma, co ją w TV pokazywali, że ona też spod sosenki wstała. Zmienioną sobą wstała i straszy ludzi, a może futrzak podwórkowym kociakiem był wcześniej z instynktem trochę pokrzywionym? Pytać się nie ma kogo, zrozumieć trudno ale chodzić tam nie potrzeba. Możesz się śmiać, lub nie wierzyć, ale mnie pod sosenkę nie ciągaj. I sam lepiej też nie łaź, jeśli biedy sobie napytać nie chcesz, bo miejscowe, to się kłaniać przestaną zanim się dwa razy obejrzysz. Na wiarę weź i zapomnij. Bo to niedobre miejsce. I do gadania temat też nie najlepszy, bo mi to piwo smakować przestało. Już lepiej wracajmy.

2 komentarze:

  1. A gdzież ta sosenka rośnie? Czasami lubię przysiąść pod drzewkiem i wolałbym nie nadziać się, bo i tak już z moim charakterem nie jest najlepiej. A może tam już byłem?

    OdpowiedzUsuń
  2. Mahiczny las, magiczna sosenka. Uwielbiam las od dziecka i nigdy mi las nie był straszny. Może to ja byłam straszna dla lasu. Kto to wie? Kocham zapach lasu.

    OdpowiedzUsuń