piątek, 20 marca 2020

Zauroczenie.

Biała sukienka, której koronki łaskotały w łydki i ciemna, oliwkowa bluzka bez rękawów, żeby odsłonić szczepionkę po ospie, czy czym tam szczepili dzieci dwadzieścia lat temu jeszcze i całe stado rzemyków biegających po obojczykach. Nad opalonym czołem chustka ukrywająca grzywkę, lecz pozwalająca swobodnie spływać na ramiona nie całkiem czarnym włosom spłowiałym od słońca. Dołki na policzkach nie czekały na uśmiech – każde poruszenie twarzy wystarczało, żeby śmiały się same z siebie, jak dziecko w swoim szczęściu nie szukającym żadnych potwierdzeń i porównań.

Pani miała bose stopy. Prawdziwe od używania. Nie bezczynne, nadające się tylko do reklam. Pełne żółto-brązowych odcisków, które pojawiały się pod stopami tak, jak pojawiają się w lesie grzyby – ukradkiem i nie wiedzieć kiedy już były. Nie pomagało nawet to, że przecież każdego dnia chodziła po trawie pełnej ziół i chwastów, gdzie kamienie bywały tylko rzadką niespodzianką, a miękkość reszty koiła twardą chwilę natychmiast i opatulała zieloną wilgotnością sprawniej niż usta kochanka.

Dziś pani szła po deskach sceny, a deski takie nie są jakoś specjalnie przygotowywane na kontakt z bosymi nogami. Częściej spotykają się z gwoździem okucia butów w czerni tak doskonałej, że czarne dziury kisną z zazdrości i lecą tu, żeby się zarazić. Podeszła do mikrofonu i śpiewała, jakby szeptała wyznania do księżyca. Nienachalnie, miękko, a oczy jej odpływały w marzenia śpiewane najwyraźniej do tego, kogo ze sceny nie można dostrzec. Może w ogóle nie można?

Śpiewała w języku zbyt obcym, żebym mógł zachwycić się treścią, co przecież wcale nie przeszkadzało mi słuchać z uwagą. Że kocha, wiedziałem, a kogo? Cóż mnie obchodzi. Ważne, że kocha. Reszta nie moją jest sprawą. Grunt, że potrafi się dzielić, choć tak łatwo osiąść na płyciźnie sztampy. Może była Jezusem, który znów przyszedł na świat, żeby przytulać niepokornych?

Pani miała zmęczone od tańca łokcie, w których mieszkały fale lat minionych, miękko układających się w kręgi, jak woda podrażniona kamieniem. Łokcie lizane tym samym, co twarz słońcem nie pochodzącym z ludzkiej pomysłowości, tylko temu archaicznemu, co to grzać potrafi tylko i zachodzić. Harmonijka usiłowała wtulić się w jej usta i płakała żałośnie, że tylko na skromny pocałunek wystarczyło czasu.

Patrzyłem i słuchałem w niemym zachwycie, jak opowiada miłość kobieta, której nie znam, dla kogoś, kogo nawet się nie domyślam i pomyślałem sobie, że dobrze jest umieć mówić tak pięknie. Trudno się oprzeć takiej miłości. Może warto nauczyć się? Obcych słów, dźwięku… Najpierw zdejmę skarpety, żeby poczuć dotyk ziemi. Na razie tej, która zaklęta jest w deskach parkietu, ale zaraz potem wymyślę ciebie. Zamknę oczy i wymyślę Cię najdokładniej, jak tylko potrafię i zaśpiewam. Głos mam szorstki od zawstydzenia, jednak zaśpiewam. Może nocą, kiedy nawet nietoperze położą się spać z brzuszkami pełnymi komarów?

Może nauczę się śpiewać tak, żebyś zrozumiała, nie rozumiejąc słów. Może pod ich wpływem przestaniesz być marzeniem mieszkającym głęboko pod powiekami i staniesz przede mną zzuwając buty nogami, żeby nie spuścić wzroku z mojej twarzy? A potem… ech… nie wszystko da się wymyślić. Nie wszystko trzeba. To dobrze. Gdyby było inaczej życie stałoby się zbędną fatygą, czekaniem na spełnienie tego, co przecież musi się zdarzyć. Niech więc się stanie potem i będzie tym, co niewyśpiewane.

12 komentarzy:

  1. Życie wymyślone od początku do końca byłoby nie do zniesienia...

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj mistrzu metafizyki ujętej w słowa... Przybywam dziś do Ciebie, gdyż dopiero teraz pojawiłam się tutaj, na blogspocie. Czytałam Cię jeszcze na blog, ale wszystko zniknęło... Pięknie ubierasz metafory w słowa, rzeczywistość w lotne byty dźwięków czytanego tekstu... Nie ukrywam, ze blog Twój był pewną inspiracją do stworzenia przeze mnie swojego... by też móc zapisywać swe myśli niepoukładane...

    Zauroczenie? Cóż trzeba więcej człowiekowi? Zachwycenie się chwilą i trwanie w miejscu, to takie ulotne, a tak piękne, studiowanie jej, czy jego... nic więcej do dodania... czasem warto po prostu pomilczeć :)

    Będę zaglądać do Ciebie i się zaczytywać... Bywaj zdrów!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. powodzenia. blog jest otwarty i do czytania - przynajmniej mam taką nadzieję. wciąż uczę się, wciąż podoba mi się pisanie i sprawia przyjemność. cieszę się jeśli znajdujesz tu coś dla siebie. Czytałaś onetowe lusterko? chyba bardzo po cichu...

      Usuń
    2. Tak, po cichu i ukradkiem... Ale wciąż jestem pod tym samym wrażeniem...

      Usuń
    3. miło mi - któż nie lubi komplementów.

      Usuń
  3. Witaj, Oko.

    "Fiołkami ci drogę uścielę,
    Kwiaty rzucę pod stopy pachnące,
    Wonne lasów i pól naszych ziele
    I storczyki, co rosną na łące...

    Fiołkami ci drogę uścielę,
    Że nie dotknie się stopa twa ziemi,
    I powiodę cię, biały aniele,
    I powiodę szlakami jasnemi...

    W marzeń cichym klękniemy kościele
    Gdzieś od ludzi daleko i światła,
    Mój ty biały, serdeczny aniele,
    Moja duszo ty jasna, skrzydlata!..."
    ("Fiołkami ci..." - Z. Dębicki)
    :)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jestem pod nieustającym wrażeniem Twojej zdolności znalezienia (i pamiętania) tekstów, którymi ozdabiasz moje wytwory. pry Tobie czuję się trochę leniem, który nie zna, nie pamięta i pod względem poezji jest jakimś okropnie dużym ugorem nigdy nie uprawianym. dobrze, że jesteś. może coś się we mnie ukorzeni.

      Usuń
  4. ... nie wiedzieć czemu opisywana Pani wywołała uśmiech na mojej twarzy...wspomnienie może , westchnienie, co prawdopodobne... Pamiętam ,że byłam na Pana pogniewana ale zapomniałam dlaczego , więc może to nie na Pana...nieważne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeśli tak było, najwyraźniej dotknęła Cię miłość. może nawet więcej niż jedna.
      ja nie noszę w sobie urazy, nawet, jeśli tak właśnie było. może jutro będzie łaskawsze niż wczoraj.

      Usuń
  5. Zauroczenie. Zauroczenie jest jak firanka tańcząca na wiosennym wietrze, koronkowa... Zauroczenie jest jak pocałunek wiosny, zawsze chce się więcej, zauroczenie to sen, który tańczy do chwili przebudzenia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wystarczy chcieć... zatańczyć.
      mam nadzieję, że Tobie chce się.
      kiedy świat zachwyca nie ma czasu na marudzenie i smętną minę.

      Usuń