piątek, 11 grudnia 2020

Przestroga.

 

Drobny śnieg droczył się z grawitacją i tańczył w mdłym świetle latarni podskakując i niknąc poza zasięgiem widzenia. Asfaltem, wlewały się do Miasta pary reflektorów – jedne za drugimi, niekończącym się różańcem, więc może poloneza tańczyły, by gdzieś tam zawrócić i skłonić się sobie nawzajem. Psy skradały się na paluszkach – może zimno im było w łapy, więc ostrożnie, wydychając bałwanki radosnej pary przemierzały te same ścieżki, którymi szły wczoraj i witały świeże warstwy zapachów położonych na ich tropach. Noc ustępuje coraz niechętniej i trzeba ja przepędzać. Sprzątaczki wytrwale machają miotłami – bezskutecznie. Noc czochra się o korony formowanych klonów, albo pieści się w falach brzozowych witek. Niewidzialne gawrony rechoczą rubasznie, a samotny sopranista kwili zawody miłosne, skromnie schowany w cień budynku. Pośród chłodu, przydałby się choćby kolorowy papierek, żeby był powód do uśmiechu i wyjęcia oczu spod krzepnącej zawiesiny bezruchu. Wiem – mogłem spać dłużej…

6 komentarzy:

  1. Ależ nie, nie, nie - tylko przed świtem tyle się dzieje w półmroku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. teraz, to niemal wszystko zamarło. od życia poczynając.

      Usuń
  2. Przed świtem jest najciemniej... Ale Ty nawet noc opisujesz tak że chce się więcej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mróz skrzy się na żywopłotach i barwi okna, jakby to były polerowane diamenty. latarnie, światła samochodów, łuna z kosmosu, księżyc... światła nie brakuje.

      Usuń
    2. Światło najpiękniej daje swój popis tam gdzie ciemno... Po to jest Światło.
      I słowa które dajesz w prezencie... Bo to prezenty dla duszy.

      Usuń