poniedziałek, 11 stycznia 2021

Na minusie.

 

Osiwiałe trawniki skrzypią pod butem, cieniem znikają nieliczni nieznajomi. Ekslibris palcem szyty na oszroniałej szybie zamiera, jak życie przed świtem. Gdzieś na krawędzi istnienia, zaplątany w zaroślach ptak – zakochany, najwyraźniej bez wzajemności, kwili swoją rozpacz. Może wolność utracił? Albo nóżkę? Perły śnieguliczek skrzą się w półmroku, z rzadka ozłacane reflektorami spieszących donikąd aut. Wiem, że to znienawidzone przez ptasią drobnicę jedzenie, tak samo, jak owoce jarzębin. Jedne i drugie zjadane są na przedwiośniu, kiedy wilczy głód staje się stałym bywalcem ptasich żołądków. Miejska fosa skrzy się taflą stłuczonego zwierciadła, skostniałe kałuże zamarły, niczym wnyki na nieostrożną zwierzynę. Ludzie brzęczą ospałą pieśń nadchodzącej przyszłości, albo gapią się niemal martwym wzrokiem w pulsujące na monitorach wieści z szerokiego świata. Słońce skryte za widnokręgiem zastanawia się, czy warto wynurzać się na chłodną biel prześcieradeł nocy. Mróz wypełnia nozdrza od środka, wygryzając dziury w obojętności. Powietrze wciąż pachnie. Noc rozcieńcza się niechętnie, ale to tutaj normalne. Dyfuzja, to chyba najwolniejsza z form przemieszczania się energii.

2 komentarze:

  1. Kałuże niczym wnyki - na nogi obute w szpilki na pewno:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i na każde inne też. łatwo wywinąć orła.

      Usuń