poniedziałek, 24 stycznia 2022

W księżycowym świetle.

 

Czarny kos przebiegł mi drogę i ani się zająknął, gdy bez najlżejszego chrzęstu pokonał w poprzek zmrożony śnieg chodnika, by utonąć w ciepłym mroku. Szczęściem, nie był chyba złą wróżbą, bo uprzedzając wypadki, gdy wracałem po własnych śladach – pojawił się również, tym razem powielony do dwóch plam uprawiających rytualne tańce w pobliżu wygasłej latarni. Tak sobą były zajęte, że ani nie gwizdnęły na mój widok – najwyraźniej nie zaimponowałem im własnym zapleczem, albo byłem nie w ich typie. Pomiędzy widzeniami mijałem młodziutką dziewuszkę o posturze szparagówki. Długa i chuda, o biodrach, które nie zdążyły się rozstąpić, by zrobić miejsce dla płci. Szła zatopiona w wirtualnych pobieżnościach, jakich każdego ranka nie brakuje. Uśmiecham się – dobrze jest mieć komu opowiedzieć noc. Każdego dnia.

4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. każdego dnia staram się napełniać szklankę humorem. nie tylko własną.

      Usuń
  2. Lubię spacery o 5.30 rano. Nie spotykam kosów, ale to dlatego, że spacerują ze mną dwa pieski, czasem kot też. A ludzie nie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. masz niezłe alibi do spacerowania. bez zwierząt trudniej wynurzyć się z domu.

      Usuń