czwartek, 21 maja 2020

Do nieznajomych.

Dzieci moje.

Piszę do Was list, chociaż zupełnie się nie znamy. Nawet nie wiem, czy w ogóle jesteście... Ale; jeśli, to chciałem przekazać Wam kilka ciepłych słów. Nie wiem dokąd wysłać ten list, jednak internet jest potężnym narzędziem i stwarza szansę, by niemożliwe stało się rzeczywistością. Mizerną (przyznaję), ale jednak szansę. Dlatego piszę. Liczę, że uda się Wam przeczytać, zanim na mnie pluniecie. Szkoda monitora na takiego ojca.

Mam nadzieję, że trafiłyście na kochających, czułych ojców, którzy potrafili dać Wam to, czego ja nie dałem. Oni zapewne wykreślili mnie z pamięci, a tak poważniej, to najprawdopodobniej w ogóle nie podejrzewali, że byłem początkiem Waszego życia. To nie są tematy, które dorośli chcą poruszać z dziećmi, a i pomiędzy rodzicami temat pęta wszelkie słowa, gdyż one gotowe są pogrzebać nawet bardzo wyrozumiałe i znakomicie zapowiadające się związki. Nieudaczników z przeszłości lepiej pominąć milczeniem, nawet, jeśli to milczenie będzie gryzieniem warg i bezsennością nocy. Nikomu nie są potrzebne fakty. Potrzebna jest wzajemność uczuć, najlepiej kosztem nieświadomości.

Chyba miałyście szczęście, że nie trafiłyście na mnie. Może to gorzkie słowa, jednak ojcem byłem byle jakim. Nieobecnym, zmęczonym, zbyt nerwowym i nieumiejętnym. Piszę „byłem”, bo dzieci dorosły i nie potrzebują mnie zupełnie. Same zostały już rodzicami, a przynajmniej wychowują dzieci jak własne. Nie, żebym wypominał. Dumny jestem. Być może poradzicie sobie lepiej ode mnie, czego Wam serdecznie życzę. Bądźcie dobrymi tatusiami i mamusiami jak z bajek. Nie takimi, o których wspominają mroczne kroniki i plotki na skwerach dużych blokowisk, czy pseudo-samarytańskie programy TV.

Ale. Wróćmy do tematu. Nie chciałem, się ukrywać, ani udawać, że mnie nie obchodzicie. Nie pozwólcie nikomu wmówić sobie podobnego absurdu. Kochałbym Was moją nieumiejętną miłością tak, jak kochałem własne. Niezbyt to zachęcające – przepraszam Was wszystkie. Człowiek głupi się rodzi i niemądrzejszy umiera. Dzisiaj, zapewne kochałbym lepiej, dojrzalej, cieplej i bardziej otwarcie. Ale wtedy, gdy był Wasz czas, gdy najbardziej tego potrzebowałyście – nie umiałem. Przepraszam.

Cóż mogę powiedzieć więcej? Żyję wspomnieniami i marzeniami. Wymyśliłem sobie, że miałyście szczęście spotkać mądrych ojców, dla których jesteście najwspanialsze na świecie. Takich, co własną koszulę oddadzą za kromkę chleba dla Was – gdyby jednak nie, to piszcie – mam jeszcze jakąś koszulinę w szafie, a i kromka chleba się znajdzie. Piszcie śmiało. Nawet, gdybyście miały wykląć mnie dożywotnio i opluć. Może, siedząc na dwóch, zapewne odległych zakończeniach sieci popłaczemy sobie wspólnie nad moją głupotą, a Waszą niedolą… Albo pomarzymy z nadzieją, że mogło być tak pięknie.

12 komentarzy:

  1. Chyba z myślą o podobnych okolicznościach wymyślono antykoncepcję

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. celibat zresztą też...

      Usuń
    2. Jest ...takie zapomniane i nieużywane słowo :" odpowiedzialność". Dzięki niemu nie ma problemów z adresowaniem listów.

      Usuń
    3. mało kto dzisiaj kusi się na napisanie listu. nawet, kiedy zna adres.

      Usuń
  2. niektórzy ojcowie, matki niedoszli, niedoszłe, podejmują odpowiedzialne decyzje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a jednak spory odsetek dzieci wychowywany jest przez innych (zapewne lepszych) ojców niż ci, biologiczni. może to wina matki, a może jej zasługa.

      Usuń
  3. Niektórzy sprawdzają się dopiero w roli dziadków...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. żeby zostać dziadkiem wypada najpierw być ojcem. są co prawda rozwiązania, które pomijają wątek ojcostwa, ale chyba nie o to chodzi.

      Usuń
  4. No cóż bywa i tak, że na starość by się chciało żeby ktoś pomyślał.

    OdpowiedzUsuń
  5. Życie to podróż... bycie matką i ojcem to najtrudniejsza podróż, wyjątkowa, pokręcona, intrygująca i wymagająca. To Góra Gór. To pot i łzy... To Góra na której często zawidzą i liny, i raki i czekan. Zawodzi wspinacz...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tylko Góra nie zawodzi nigdy. Jest tam i czeka na śmiałka. Bo bez niego ginie w zapomnieniu.

      Usuń